wtorek, 24 września 2013

V rozdział

Do pokoju weszła mama.
-Co chcesz?- zapytałam smutna.
-Przeprosić, domyslam się, że nie masz ochoty na wytłumaczenia.
-I?
Mama spojrzała na to co ściskam w dłoniach: naszyjnik i dziennik.
-Dziadek i Babcia zawsze powtarzali mi i tacie, że masz prawdziwy dar-uśmiechnęła się krzywo- Dar do zaklinania, koni, nawet tych niebezpiecznych.
-Masz na myśli sytuację, gdy miałam 6 lat i uspokoiłam narwanego kuca?
-Na przykład. Mówili też, że człowieka od koni wyrwać można, ale koni z człowieka nie, więc zgadzamy sie na tego konia....
-Poważnie?- zapytałam z nadzieją.
-Eh...... tak jeżeli na prawdę jest w miare łagodny.-powiedziała z usmiechem- Zawdzięczasz zgodę szkoleniom dziadka, w zamaian chce przysługę.
-Oh kochana jesteś- wołałam z radością- jaką?
-Pójdziesz po zakupy i sprzątniesz liście z podwórka, a z tata pogadamy o alkoholu, cały salon śmierdział, przez wasze usta, musieliśmy drzwi otworzyć.
To oni otwarzyli uf.
-No ok, tylko daj kasę. Mama poszła do sypialni po portfel i dała mi 30 zł bym poszła po zakupy do Intermache. Założyłam buty, wzięłam torbę i poszłam do sklepu.
_________________________________________________________________________________

Wpakowałam chleb, płyn do naczyń, proszek do prania, cukierki, perfumy, na koniec zostały podpaski. Podeszłam do działu i wzięlam z półki always i usłyszałam pędzący wózek, jechał na nim jakiś debil nim zdążyłam odskoczyć walnął w mój wózek a mój we mnie, wywaliłam się na kartono-wystawę golarek, oszołomiona. Chłopak podszedł do mnie, to był Kamil.
-Głupi jesteś?! Chciałaś mi głowę rozbić? Wiesz co by się stało gdybym spadła na regał obok?!- i spojrzałam na metalowy regał z ostrymi kątami.
-Przepraszam Mika! Nie chciałem, spieszyłem sie do kasy.
-I to powód by mnie taranować?
Zaśmiał sie i podał mi ręke po czym pozbierał moje rzeczy i włożył do koszyka.
-Nic nie uszkodzone- uśmiechnął się podając mi podpaski.
-Dziękuje- powiedziałam biorąc je, po czym wrzuciłam je do koszyka i odeszłam. Oczywiście poleciał za mną.
-Jest mi na serio przykro.
-Spoko- powiedziałam oburzona.
-Nie, poważnie może kupić ci lody, albo pizze?
-Nie jestem głodna.
-Prosze, będe cię tak dręczył całą drogę wiesz mam po drodze.
-No ok, tylko odniose zakupy i sie przebiorę jak na wrzesień ciepło się zrobiło.
Co? Za darmo to sie bierze. W kasie zapłaciliśmy i poszliśmy na parking.
-Podwieźć cie?
-Co mi tam.
_________________________________________________________________________________

Podałam zakupy mamie i poszłam na górę sie przebrać. Założyłam bielusieńka bokserkę, lodowy błękit spódnicę czarny pasek i czarne sandały, zmyłam makijaż by na świeże pomalować rzęsy i usta na różowo( rzęsy nie na różowo), rozczesałam włosy i wpiełam z tyłu od boku czarną wstążko-spinke. i Zeszłam na dół.
-Nieźle- powiedział Kamil.
-Nie dla ciebie, ciepło jest- odpowiedziałam oschle.
Wsiedliśmy na skuter i pojechaliśmy na rynek do jakiejś kafejki. San Remo, ładna nazwa. Dużo klientów to pewnie smaczna i tania. Tania nic dziwnego, że tu.... Zajeliśmy miejsce dla 2 osób kelnerka podała nam menu. Całe mnóstwo różnych lodów, kaw mrożonych i innych smakołyków. Po 5 minutach wróciła pomalowana, super troche próżno...
-Co podać?- zapytała.
-Moja dziewczyna pierwsza, na mój koszt kotku.- powiedział Kamil rozwalając się na krześle.
-Dobrze więc po prosze 3 kulki: jagodową, czekoladową i malinową z bitą śmietaną i polewą malinową, do tego duża mrożona kawa i tiramisu.- spojrzałam na Kamila, z tego co sobie obliczyłam kosztuje to 20 zł- A ty co zamawiasz kotku?
-Szklankę wody- powiedział zmieszany- Nie no 2 kulki czekoladowego i zwykła kawa ze śmietaną.
Kelnerka zanotowawszy odeszła do kawiarni( jesteśmy w ogrodzie).
-Spokojnie, jak się przebierałaś skoczyłem szybko do domu po więcej kasy-powiedział wesoły.
-To dobrze-"palant"- To co masz mi do powiedzenia?
-Ok chcesz mnie poznać? Więc lubię granatowy, mam własny skuter, uwielbiam gry, średnio się uczę, mam tylko 2 babcie i 1 dziadka, mam psa Havsa, tak ma na imię, podobają mi się blondynki z wyczuciem stylu, odważne z kobiecymi kształtami.- powiedział mrugając do mnie"prostak"- Twoja kolej.
-Ok, mój ulubiony kolor to wszystkie odcienie niebieskiego i szarego, nie mam skuteru, lubie oglądać tv i gadać przez skype, dobrze się uczę, mam tylko 1 babcie i1 dziadka, pozostali umarli, wiele mnie nauczyli o koniah, będę miała własnego konia karego angloaraba, podobają mi się zdrowi na umyśle chłopacy, troskliwi, którzy nie są palantami.
-Zawzięta jesteś-powiedział opierając się na stole, przybliżając swoja twarz do mojej i spojrzał mi w oczy- ale i urocza.
Oparłam się na krześle, odsuwając od niego. Przyszła kelnerka z naszymi lodami i kawami i plackiem. Jedząc i pijąc rozmawialiśmy o szkole, znajomościach, imprezie, o alkoholu, gustach muzycznych, ciuchach i okazało się, że mamy naprawdę wiele wspólnego. Musze przyznać, że nie jest taki palantem i obrzydliwcem jak myślałam, jest....fajny...nawet bardzo.
Po spożyciu naszych zamówień, Kamil zapłacił 26 zł i poszliśmy do jego skutera była już 18:45.
-Wsiadasz na mojego mechanicznego rumaka?
-Chętnie.
I odjechaliśmy. Po 20 minutach byliśmy pod moim domem.
-Dobrze mi było z tobą, tylko bez skojarzeń.- powiedział.
-Nie masz nawet co marzyć- uśmiechnęłam się- ja też się dobrze bawiłam, musze przyznac, że nie jestes tak okropny jak myślałam.
-Dzięki, moge ten wieczór uznać za randkę?
-Jak chcesz....
-Zaprosisz mnie do środka?
-Lepiej nie, mama powiedziała, że jak weszli to poczuli alkohol i jeszcze cos im odbiło z tematami o sexie i nie chce byś przy tym był.
-Rozumiem....
-Oh..-pwiedziałam wesoło, stanełam na palcach i pocałowałam go w policzek- Niech ci będzie, że to randka, ale tylko jedna.
-Haha- zaśmiał się odchodząc- Musze więc wpadac na ciebie w sklepach. Cześć!
-Pa!
Odjechał. Wziełam głęboki wdech. No to zacznie się jazda.
Weszłam po cichutku do domu, może mnie nie usłyszą. Ale los chciał by siedzieli w salonie.
-Marika- zawołał mnie tata.
-Co?
-Chodź do nas.
Fuck, fuck, fuck......
-Slucham- zapytałam opierając się o ścianę.
-Siadaj na kanapie.
Tak też zrobiłam.
-Mam 2 tematy do omówienia.
-Jakie?
-Po pierwsze piliście alkohol?
-Tak- zagryzłam wargę i spojrzałam na ziemie, nie ma co kłamać jak ponoć było czuć to co to da?
-Ile?
-Ja i Nadia po 1 puszce....Nie wiedziałam, że przyniosą alkohol, mówiłam w szkole, że się nie zgadzam, a jak juz przynieśli....to....do chińszczyzny pasował?
-Eh.....tylko po 1?
-Tak, chłopaki wychlali całą resztę dlatego tak jechało.
-Śmierdziało- poprawił mnie tata.
-Przykro mi.
-Co się stało ze śmieciami?
-Podrzucili sąsiadom- chyba ukrył uśmiech w dłoniach, nie zareagował wściekły, poza tym tym dupkom podrzucili.
-Wiesz jak bardzo jestes nie odpowiedzialna?
-Wiem i mi przykro, ale..
-Szlaban na internet przez tydzień, możesz używac go tylko do nauki.-powiedział, a ja wstałam- siadaj nie skończyłem, drugi temat.
-Jaki.- zapytałam dośc nie mile.
-Masz chłopak?
-Nie
-To z kim się całowałaś pod domem?
-To tylko Kamil, musiałam by se poszedł.
-A zdjęcia z imprezy?
-To był zakład o umiejętnośc całowania.
-Yhm, czyli jak będzie, że jestes słaba w łóżku to się z nim prześpisz?
-Co?! Jak śmiesz!- krzyknęłam.
-Uspokój się- warknął tata- ok, przesadziłem tylko jest tyle o 13 letnich matkach Marika, nie zmusze 15 latki do utrzymania cnoty skoro prawo na to pozwala 15 latką, ale pamiętaj o tych wszystkich chorobach, o prezerwatywach, o prawdziwej miłości. Jak juz będziesz mocno kochała chłopaka i będziesz absolutnie pewna to przynajmniej kup gumki mama ci może nawet kupić dziecko.
-Ok mam o tym w szkole tato, jestem zmęczona i zażenowana ide spać.
-Dobrze tylko pamiętaj o tej rozmowie.
- Tak długo nie zapomnę nie ważne jak bym chciała....-powiedziałam pod nosem.
Poszła się umyć ubrałam jasne różowe długie spodnie piżamowe i taką samą bluzka na krótki rękaw z wesołą Hello Kitty. Dopisałam wydarzenia tego dnia w pamiętniku, oglądałam wisior i zasnęłam.
_________________________________________________________________________________

Obudził mnie sms o 10:12, cała spocona spojrzałam na wyświetlacz, od Lucy (Lucyny)
"Hejka, o 11:30 przyjejżdża ten angloarab, Karo jest chora, pan Maciej złamał noge, a ja i Aśka mamy zajęcia z przedszkolakami, więc musisz sobie jakos poradzić ;) trzymam kciuki papa;***"
Ok, odpisałam, że się zgadzam a swoja drogą sniło mi się, że tata dał mi kasę na prezerwatywy i poszłam do interka, a tam był cały korytarz wszystkic firm i rodzajów oraz tabletki, wziełam czarne durex i jakies tabletki, a potem nagle byłam w domu  i w moim pokoju siedzial Kamil w gatkach a ja podalam mu paczke masakra!
Pobiegłam do łazienki przepłukać twarz. Co za koszmar. Ok zeszłam do lodówki i nasypałam sobie miskę płatków i zrobiłam kakao. Po śniadanku zajrzałam do sypialni rodziców, jeszcze spali. Wziełam czarny stanik, różowe majtki, granatowoczarną koszule w kratkę i jeansowe poszarpane z lekka spodnie i szare krótkie skarpetki. Gdy sie ubrałam, użyłam deo, pomalowałam rzęsy, usta czerwoną pomadką nivea. Od razu założyłam oficerki, Wziełam torbę spakowałam fona bilety na busa i końskie ciasteczka, które Nadia upiekła kilka dni wcześniej całe szczęscie jeszcze dobre. Napisałam wiadomośc do rodziców u czesałam włosy i zrobiłam se luźna kitkę, po czym pobiegłam na autobus.

piątek, 13 września 2013

IV rozdział

Zaczęłam zmywać naczynia, a resztki jedzenia odłożyłam na talerz. Po 5 minutach skończyłam i na palcach pobiegłam na górę, nie skapłam się, że rodzice sa już w domu. Wziełam czarną marszczoną torbę na ramię i wsadziłam do niej oficerki oraz bluzę. Pobiegłam z powrotem na dół i wzięłam 2 marchewki. akurat szłam po swoje vansy, gdy mama zeszła w swojej szarej piżamie.
-Cześć Mariczka- powiedziałam biorąc czajnik- Gdzieś wychodzisz?
-Hej i tak- odpowiedziałam- Posprzątałam już.
-A co to był wczoraj za nocleg?
-No bo..nie sądziłam, że tak świetnie będziemy się bawić i o 12 skapliśmy się która jest i stwierdziłam, że co tak późno będą wracać...Powiedzieli swoim rodzicom, że w razie czego zostaną i....nie wiedziałam, że zasnęłam na Kamilu.....
-Dobrze, tylko..widziałam też zdjęcia- powiedziała z delikatnym uśmiechem- ładne. Ten brunet, Kamil to twój chłopak?
-Nie
-To dlaczego się całowaliście?
-Sama nie wiem- odpowiedziałam zmieszana- Mówili, że nie umiem się całować, i po za tym on mi sie troszeczke podoba, więc....
-Wiesz, córuś nie jestes dzieckiem- powiedziała mama- I masz juz dośc kobiece kształty i rozum jednakże chce poruszyć temat antykopcepcji..
-Mamo ja się śpieszę na autobus!!
-Dobrze, dobrze porozmawiamy później.
Założyłam buty i pobiegłam na przystanek
_________________________________________________________________________________

Zsapana spojrzałam na wyświetlacz komórki 5 po wpół do, spóźniłam się 5 minut.... usiadłam. Odpocznę trochę i wrócę po rower.Zamknęłam oczy i usłyszałam autobus, mój autobus. Obo mnie siedziała jakaś staruszka.
-Ten autobus przypadkiem już dawno nie odjechał? -spytałam.
-Nie, miał opóźnienie- powiedziała kobieta i weszła do niego, ja zaraz za nią, po czym zajełam sobie miejsce.Po 15 minutach byłam na miejscu, weszłam przez brame i domknęłam ją. Od razu poszłam po Jaśminę idąc po uwiąz zauważyłam Karolinę, Asię i Lucynę, stały przy drągu więc słyszałam o czym mówią.
-Do stadniny ma przyjechać nowy koń, angloarab liczę, że uprzedzicie resztę by uważali na niego- powiedziałam Lucyna (instruktorka)- to dziki koń był dręczony przez właścicieli dopóki nie wygramy go w sądzie będzie tu przebywał.
-To już mam załatwionego własnego konia- powiedziała pysznie Karolina(pusta dziewucha, nie radzi sobie z końmi, zawistna, pilnowała konia Asi przez tydzień tak se nie radziła, że Asia jej naj wybiera innych pod swoja nieobecnośc do Tancerza)- Każdy wie, że ma rękę do koni, ogarne go i wykupię.
-To miłe, jednakże wolę by zrobiła to Marika-powiedziała Luc spoglądając na mnie- Dobrze sobie radzi potrzebujemy takich przy tym koniu.
-Marika przygotujesz boks dla nowego konia? Przyjedzie tu jutro z samego rana.- zawołała Luc.
-Chętnie, ale po przejażdżce z Jaśminą.
Zmieniłam buty i machając uwiązem przeszłam obok nich by dojśc na pastwisko.
Ja mam zajmować się narwanym niebezpiecznym koniem? Nie dam sobie rady! Prędzej mnie poturbuję! Rozmyślając tak dotarłam do Jaśminy wzięłam ją pod stajnię.
_________________________________________________________________________________

Uwiązałam ja tam gdzie zawszę i poszłam po sprzęt. Wróciłam, wyczyściłam ją, osiodłałam, założyłam jej ogłowie, a sobie toczek, po czym ruszyłam na przejażdżkę. Gdy dotarłam do lasu zaczęłam gadać do Jaśminy.
-Słyszałam piękna? Bedziesz miała nowego kolegę i to tuż obok, tylko boks obok ciebie jest pusty.
Jaśmina zarżała wesołym tonem.
-Też się cieszę, tylko martwi mnie to, że to ja będe sie nim opiekować pod warunkiem, że jest w miarę potulny..Boje się, że zrobi mi krzywdę lub zemsty Karo... Zresztą nie raz opiekowałam się zestresowanymi końmi co nie? Dam radę! IJA!- krzyknęłam i ruszyłam galopem dłuższą ścieżką. Po godzinnej przejażdzce skręciłam w drogę powrotną jadąc co jakiś czas kłusem to cwałem
_________________________________________________________________________________

Na miejscu rozsiodłałam ją, dałam jej pić i wyczyściłam. Założyłam kantar i odprowadziłam na pastwisko, by zając się w końcu boksem nowego ogiera. Wzięłam taczkę i wrzuciłam do niej belę słomy. Ruszyłam do pustego boksu. Porządnie zamiotłam podłogę, umyłam szybę, przejechałam miotłą po ścianach i suficie, po czym zaczęłam rozsypywać siano i Nasypałam paszy do tego...na jedzienie, zapomniałam nazwy. Naprzeciwko jest Mała, jakby miseczka, taka jak na wode święconą w kościele, a nad nią przycisk. Gdy koń chce sie napić jego nos oto naciska i leci woda, przycisnęłam to palcem, by sprawdzić czy działam. Uf, leci czysta woda. Na koniec odniosłam cały sprzęt do szopy. 15:02 lepiej juz wracam na obiad, mam jeszcze trochę nauki....Pobiegłam po swoją torbę, wzięłam ją i poleciałam przed stajnię zmienić buty, akurat, gdy zakładam vansa usłyszałam Karolinę i Aśkę.
-Ta debilka myśli, sobie, że co? Lepsza? Ładniejsza? Pfff! Tak wogóle to jest żałosną szczyną! Nawet fajki nie umie zapalić- wyzywała mnie Karolina, a ja po cichutku zdejmowałam 2 oficerkę.
-Luz, Karo. Nie jest warta tego byś niszczyła boks temu biedaczkowi, wiesz ile ten koń przeszedł...
-Yh...- prychła Karolina- Myślisz, że chcę zrobić mu krzywdę? Żal!Nigdy nie zdobyłabym się na krzywdę na koniu. Po prostu- mówiła dalej, a ja wiązałam już buty i dalej podsłuchiwałam- zrobimy tu bałagan, jutro rano pan Maciej będzie sprawdzał boks nim wpuści tu konia i co zasta? Chlew!
-Sorry, ale tu jest czysto
-Oh, naprawde jesteś taka nie kumata? Dawaj wiadro z błotem i gnojem, przy okazji podaj 2 łopatki. Rozrzucimy tu tego trochę- mówiła i słuchał było, jak rzucają tym w ściany i słome- Jakim trzeba być roztrzepanym, by wziąśc belę na którą koń nasrał! Dawaj śrubokręt i i reklamówkę!
-I jażkrze nieodpowiedzialnym, by zostawić brudne szyby, dla konia to bardzo niezdrowe!- dokończyła Aśka rzucając popiołem w szyby- i ostawiając zepsuty kranik!
Słyszałam skrzypenie śrubek i dźganie metalu.
-Ach...ostre narzędzie w sianie? Ktoś kto tak się zachowuje, nie może mieć dzikiego konia, nie może mieć żadnego!
Szybko przerzuciłam sobie torbę, przez ramię i schowałam się za żywopłotem.
-Do autobusu mamy jeszcze 20 min, zdążymy na fajkę- powiedziała Karolina- Masz jakieś?
-Nie myślałam że ty masz, nie ważne kupimy mam 10 złotych.
Od razu jak wyszły wbiegłam do stajni. Nic z tego S*ki, nie dam się. pobiegłam po taczkę i nową belę siana, stare siano wywaliłam rozsiałam nowe, dokręciłam z powrotem miseczkę o docisnęłam odstający przycisk, umyłam ściany, wyszczotkowałam szybę i drzwi do boksu. Pędem odniosłam sprzęt o poleciałam na przystanek. 2 ladacznice
Karolina: Tak krótkie granatowe szorty, że pośladki wypływały, czerwona bokserka, obcisła jeansowa kamizelka i czerwone koturny. Wy eyelinerowane powieki, czerwone usta i spięła grzywkę z tyłu, by było widać kolczyk w lewej brwi.
Asia: Obcisłe czarne leginsy, biała obcisła koszulka, obcasy czarne, wytuszowane rzęsy i równie czerwone usta.
Asia akurat się zaciągała długim papierosem, a Karolina swój rzuciła na ziemię i zdepła.
-Jak poszło sprzątanie boksu?- zawołała, po czym  lizała przerwe między swoimi jedynkami(zęby)
-A bardzo dobrze, ogier będzie miał jutro piękny boks-odpowiedziałam najdumniej jak umiałam.
Obie się zaśmiały, jak na nie patrzyłam pewne siebie i zadowolone, że zrobiły mi na złość, zachciało mi się śmiać i też się zaśmiałam. Myślą, że wycieły mi świnstwo i stracę podopiecznego, ha przypomniały mi o paru miejscach i jest czyściej jak było. Podjechał autobus usiadły jak zwykle na końcu, ja jak najbardziej z przodu.
_________________________________________________________________________________

Umyłam ręce i poszłam do kuchni, usiadłam przy stole i obserwowałam jak Mama nakłada nam obiad.
-Co ci tak wesoło córuś?- spytał z uśmiechem Tata.
-Jutro do stadniny przyjeżdża nowy koń, był maltretowany przez właściecieli i to ja mam sie nim zajmować
-O..to nie będzie niebezpieczny?- spytała Mama.
-Nie wiem, ale najlepsze jest to....
-Lepiej się nim nie opiekuj- powiedział Tata.
-Ale posłuchaj...
-Marika- mówi Tata.
-Ale śmieszne...
-Słyszysz co się do ciebie mówi?
-No ale zrozum to dobry koń, ale super bo...
-Marika
-Daj mi dokoń..
-Marika!
-Nie da się z wami rozmawiać rozumiecie?! Teraz w końcu jeżycie dlaczego tak rzadko rozmawiamy i prawie nic o mnie nie wiecie? Mówić nie dajecie cześć!
Odeszłam od stołu, i pobiegłam na górę. Chyba trochę przesadziłam...Na pewno słowa typu jarzycie dlaczego nie rozmawiamy" i "nic o mnie nie wiecie" musiały, boleć ale tak bardzo przykro mi było, po prostu...nie idzie się z nimi dogadać. Mi też jest przykro, że tak jest.... Wzięłam pamiętnik, opisałam całą imprezę, co wesołego było w stadninie i kłótnie z rodzicami. Zapomniałam wspomnieć, że mam prawdziwy srebrny  wisiorek. Jest to srebrne serduszko wielkości 2 kciuków, z prawdziwym szafirem wbitym na środku. Serduszko jest otwierane jest tam przyciśniętą szybką karteczka (przyciśnięta by nie wyblakła) jest na niej napisane:
"Nie zbaczaj na innych, zawsze dąż do postanowionego sobie celu. Nie poddawaj się, jeżeli wierzysz, że jesteś w stanie dotknąć gwiazd to tak jest"
Zawsze, gdy to czytam przypomina mi się, jak wspaniałymi ludźmi byli moi dziadkowie. 3 lata temu umarł mój dziadek, a miesiąc po nim babcia...Byli rodzicami mojej mamy, to dziadek uczył mnie i moją kuzynkę Kingę, córkę brata mojej mamy jeździć konno. Od 4 roku życia przyjeżdżałśmy co rok na każde wakacje, co najmniej 2 tygodnie najdłużej półtora miesiąca. Oczywiście nie same, z rodzicami. Dziadkowie mieli własne gospodarstwo. Duży dom z 4 sypialniami, salonem, kuchnią, i 2 łazienkami. Dodatkowo mieli jeszcze ogromną stodołę, w której trzymali: konia Belle( ja ją tak nazwałam), 2 kucyki Milo i Tiarę oraz osła Pomidora ( Kinga go tak nazwała) i dodatkowo, małe pole, duża łąka i spore podwórko. Owszem zaczęłam uczyc się jazdy w wieku 8 lat, ale kto powiedział, że nie dosiadałam kuca i dziadek go nie prowadził? Zawsze jak przyjeżdżałyśmy, dziadek uczył nas zaklinać konie, mi to przyszło samo z siebie, Kindze nieco gorzej. Babcia zawsze mówiła, że pewnego dnia obie będziemy startować w krosach i zawodach skokowych. Dziwnie mówiła skokowych.... Zawsze, gdy kuc był nie spokojny dziadek stał opierając sie o płot i mówił:
-Dobry jeździec, zawsze da sobie radę.
 Pomagały te słowa jak kucyk był lekko nie spokojny dawałyśmie sobie obie radę, ale gdy zaczynało szarżować tylko ja i dziadek. Nawet jak miałam 6 lat Milowi spadł kantar podczas  burzy i uciekł, ja go złapałam i uspokoiłam, dziadek powiedział, że jest wspaniałą zaklinaczką i , że pewnego dnia z tego zasłynę. Potem któregoś dnia w wieku 8 lat ( Kinga jest ode mnie miesiąc młodsza) wziełyśmy pomidora i postanowiłyśmy go osiodłać tylko on nie był na pastwisku, założyłyśmy mu ogłowię i siodło, po czym Kinga dała mi nóżkę miała jechac zaraz po mnie, ale po chwili jazdy przyłapano nas. Dostałyśmy karę od rodziców a dziadek i babcia stwierdzili, że pora na jazdę konną i to naukę a nie. Ogółem okazało się, że konie to nasz żywioł. W wieku 10 lat dostałam rower od rodziców, skarbonke od cioci i wujka, a od dziadków właśnie ten wisiorek. Po prosili mnie bym przeczytała na głos, po czym powiedzieli. konkretnie Babcia
-Każdy ma swoje słabości twoja jest to, że łatwo się dajesz przekabacic. Walcz o swoje! Pamiętaj, że liczy sie przede wszystkim twoje szczęscie.
Po czym miesiąc później Kinga dostała taki sam tylko złoty i z rubinem, ta sama waga i rozmiar ogołem różnią się tylko kolorem, u niej napisane jest:
Uwierz w siebie, nie poddawaj się idź do wyznaczonych sobie granic, a nawet poza nie, nie bój się tylko uwierz
Moja kuzynka łatwo się poddawała, wystarczyło małe nie powodzenie i już. Jeździłyśmy ogólem na Belli do 11 roku życia, potem wystąpiły problemy finansowe i sprzedali pole i Belle, później Milo zdechł ze starości, 3 miechy później Tiara. Smutno się zrobiło, ale dziadek wygrał potem w Lotto! cały 1 milion! nie prawdopodobne, a jednak! Odkupił pole, spłacił dom i chciał odkupić Belle, ale...Okazało się, że facet chciał konia za 2 tysiące by sprzedać go za pięć tysi na ubój! Rok później niestety, cierpienie, żałoba ponad półtora roku łez, najgorszy był pogrzeb, stałam w sali z trupem jednym, by miesiąc później z drugim. Nie chodzi o to, że fuj tylko oto, że.. Dlaczego?! Oboje zmarli naturalnie, nie trzeba było tych badań na zmrałych oboje chorowali na serce....
W spadku, biedny brat mamy i jego żona i moja kuzynka+ piesek dostali gospodarstwo, nie mamy o to żalu są biedni, teraz juz nie, byli, my dostaliśmy 765000 zł, tak siedemset szećdziesiąt pięć tysięcy złotych, połowe biży chustki łaszki, ale ja...dostałam coś co ma dla mnie wieksza wartosć niż pieniądze. Dziadek dał mi swój dziennik, sa tam zdjęcia, opisy, rady jego własne przeżycia, wszystkie choroby jakie przeżywały konie  którym pomagał wycinki z gazet o jego gospodarstwie i to jak pomagał szalonym koniom. Mama i Tata powiedzieli bym nie mówiła Kindze bo będzie zazdrosna, ona dostała 2 chustki.
Ściskając tak w dłoni naszyjnik i dziennik przypomniałam sobie, jak z Kingą tydzień temu przysięgłysmy sobie, że do końca życia będziemy nosić te wisiorki i oddamy godnym na łożu śmierci, obie bardzo kochałyśmy dziadków. Po tym jak upłuneło mi parę, dużo łez na te wszystkie wspomnienia i aż się w bił w rękę szafir i palce siniały od ściskania dziennika usłyszałam pukanie.
-Pro...prosz...proszę- powiedziałam załamanym głosem.

wtorek, 10 września 2013

III rozdział

Usłyszałam ćwierkotanie ptaków, usiłowałam otworzyć oczy, ale byłam zbyt zmęczona. Po za tym chciało mi się pić. Na zmianę otwierałam (próbowałam) jedno oka i drugie, w końcu otworzyłam oba. Spojrzałam na sufit, czemu wisiał żyrandol? Ja mam lampę księżyc. Czułam również, że leże na czymś ciepłym, zastanawiało mnie, dlaczego moje łóżko jest ciepłe....po chwili jażenia faktów skapłam się, że jestem w salonie i podniosłam delikatnie głowę. Leżałam na KAMILU?! Lol kiedy niby....a juz wiem jak odpoczywaliośmy...w tedy zasnęłam. Kamil leżał z jedną nogą wiszącą z kanapy, głowa na podusi i ręka na moim brzuchu. Sama leżałam korpusem i głową na jego klacie,a na nogi miałam prawie splecione z jego nogami. Tak sie przestraszyłam, że z niego zeskoczyłam. Jak to możliwe, że z pozycji leżącej obudziłam się tak w tulona? Musiał w tedy nie spać i nakłonić mnie bym sie tak osuneła....Ham. rozejrzałam się po pomieszczeniu: koszulki leżały na podłodze, spodnie na oparciach foteli. Drzwi tarasowe były uchylone, całe szczęście nikt się nie wkradł i nas nie okradł. No podwórku leżały buty, ale śmieci nigdzie nie było, no tak już pamiętam co z nimi zrobiliśmy. Wróciłam do pomieszczenia i poprawiłam stanik, lekko się zsunął. Zauważyłam, że Marcin spał na podłodze wtulony w swoją koszulkę, Tomek leżał plackiem na kanapie, a na nim na brzuchu spała Nadia, rękę trzymał na jej plecach. Na palcach podskoczyłam do niej.
-Nadia- szepnęłam- Wstawaj, ej!
Zer reakcji? Ok! Plasłam ja w tyłek, aż podskoczyła
-Wali Cie?- zapytała wściekła.
-Nie, ale zobacz, gdzie śpisz- wskazałam palcem Tomka.
-Ooo... Nie wiem jak sie znalazłam w tej pozycji, ale to mój chłopak i wstydzić się nie muszę- odpowiedziała i wstała poprawiając strój.
-Ty nie, ja tak....Spałam na Kamilu..
-Słodko, wiedziałam, że cos iskrzy
-Nadal jestes pijana? Czy kac tak sie daje we znaki?
-Kac, kac...Dasz piciu?
Poszłyśmy szybko schodami na górną łazienkę. Nadia usiadła na wannie i zaczeła rozmyślać, ja sięgnęłam mleczko do demakijażu i waciki. Usiadłam obok niej:
-Marika?- powiedziała przestraszona Nadia, ja też się przestraszyłam, Nadia nigdy nie mówiła do mnie Marika, zawszę byłam Miką nawet w szkole mówiła nauczycielom, że jestem Mika.
-Co sie stało??
-Bo ja...ja byłam bardzo pijana i nie pamiętam.... jedyne co pamiętam to nasz walnięty taniec i jedzonko, a dalej...
-I myślisz..co myślisz?
-Czy Tomek....ja...no wiesz.. Nie zniknęliśmy choćby na chwilkę??
-Nie, znaczy ty tak, ale chłopaki w tym czasie próbowali oszczać kota sąsiadów i skakali do basenu- o pocałunku lepiej nie wspominać liczę, że chłopaki zapomnieli...
-Ale, bo wiesz spałam na nim to nic, ale tak..tak..-łzy zaczęły jej napływać do oczu jeszcze bardziej.
Wzięłam główkę prysznica i sikłam w nią wodą.
-Co? Jesteśmy w strojach kąpielowych..po za tym spanie nic nie znaczy, jak juz to uciekłaś do bezdomnego i módlmy się by był zdrowy.
-No wiesz?- zapytała i delikatnie sie uśmiechnęła.
Podałam jej wacik i zmazałyśmy makijaże, potem dałam jej świeżą szczoteczkę do zębów, dla siebie wzięłam swoja umyłyśmy zęby, uczesałyśmy się, podzieliłyśmy się moim tuszem, pomadką podkładem i eye linerem w pisaku.
-Pożyczyć Ci ciuchy?
-No ok, później ci oddam.
Poszłyśmy do mojego pokoju, wziełam miętową bluzkę wiązaną na szyi, jasne jeansowe spodenki i czarne sandały, Nadii dałam łososiową bokserkę, również jasne jeansowe spodenki, a buty miała swoje.
-Bielizne to strój zostawiasz?- zapytałam.
-No przecież- odpowiedziała biorąc ciuchy.
Ja też tak zrobie i narzuciłam na siebie ciuchy, oczywiście bez spodenek kąpielowych. Gotowe zeszłyśmy na dół. Chłopaki nadal spali.
-Co ty na to byśmy zrobiły im śniadanko takie ala 11:36, ale zawsze..
-Spoko- odp Nadia.
Poszłyśmy do kuchni, włożyłyśmy czajnik pełen wody na gaz.
-Przydało by się kupić rogale czy bułki- powiedziałam.
-Weźmy skutery chłopaków, sklep jest blisko na skuterach zrobimy to tak szybko, że zdążymy zdjąc czajnik.
-No...ok, zresztą raz się żyje.
Wbiegłyśmy do salonu:
-Szukaj spodni Tomka lub Kamila, Marcin nie brał skutera, ma szlaban.- powiedziała Nadia.
-Ok
Przeszukałyśmy wszystkie kieszenie, buty i kąty..gdzie są kluczyki......
-Gdzie one są?!- zapytała Nadia.
-Morze w tej skrytce pod siedzeniem?
Pobiegłyśmy na dwór przez drzwi tarasowe, przez uliczke prosto do skuterów, podniosłam siedzenie w skuterze Kamila, były tam kluczyki! Potem Nadia To samo zrobiła ze skuterem Tomka, również znalazła kluczyki. Wsiadłyśmy odpaliłyśmy i popędziłyśmy do sklepu. Kupiłyśmy rogale, bułki i bagietke, po czym szybko wróciłyśmy do domu. Akurat w samą porę woda sie gotowała, a chłopaki dalej spali. Zrobiłyśmy śniadanko z cherbatką. Nadia ukucneła przy Tomku:
-Tomaszku, śniadanko- powiedziała romantycznym tonem.
-Nie laska jesteś chyba śliczniejsza od mojej- majaczył przez sen.
-Słucham zboczuchu?1- warknęła Nadia.
-Buzi chcesz? Ok...- powiedział odwracając się na bok w stronę Nadii, ta się zamachnęła i przyłorzyła mu z łokcia w klatę.
-Co ku*wa?! -wrzasnał podskakując.
-Sniadanko kochanie- powiedziała oschle Nadia i kopnęla w dupę Marcina, budząc go.
-Jak mam obudzić Kamila- zapytałam.
-Po prostu- powiedział Tomek siedząc juz na podłodze i zamachnął się ręką na znak plaskacza.
Podeszłam i plasłam Kamilowi tak w morde, że zjechał z łóżka i oszołomiony rozglądał się po pomieszczeniu. Wszyscy w śmiech.
-Moja szkoła- powiedział Tomek obejmując mnie.
Nadia się wściekła i objeła Marcina, siadając obok niego.
W ciszy zjedliśmy śniadanie, po czym chłopaki się ubrali.
-Muszę przyznać, że świetnie się bawiłem-powiedział Kamil usmiechając się do mnie.
-Mi też najbardziej taniec z pijanymi laskami- powiedział Tomek, a Nadia się zarumieniła.
-No spoko było powiedział Marcin.
-Mi najbardziej sie podobało kiedy Mika mnie pocałowała- powiedział Kamil uśmiechając sie do mnie- znasz sie na rzeczy szkoda, że tak krótko to trwało.
Zarumieniłam sie liczyłam, że zapomniał
-Dobra spadamy nim Kamil sie podnieci jak w basenie- zaśmiał się Tomek.
-Proszę, proszę Miko- zaśmiał się Nadia- Czemu nic nie mówiłaś??
-To nic takiego- zawstydziłam się.
-Zapomniałem, że robiłem zdjęcia- zawołał Marcin chwytając swój aparat wszyscy się zlecieli oglądać.
-No właśnie gdzie śmieci- zapytał Kamil.
- Przeszliście przez płot i podrzuciliście sąsiadom.- odpowiedziałam. Po czym w ciszy oglądalaliśmy zdjęcia.
_________________________________________________________________________________

Ogółem to tak mineło mi przed południe potem Kamil pojechał odwieśc Marcina, a Nadia pojechała z Tomkiem. Zostało mi tylko posprzątać pogadac z rodzicami o tym noclegu i wyruszyc do stadniny ponoć mam coś ważnego do zrobienia.

A tak dla ciekawych zdjęcia z naszej imprezy

Ja (kilka razy się z Nadią przebierałyśmy dla beki)               Nadia po pijaku
BarbieGlamxoxo | via Tumblr                           model - inspiring picture on Favim.com

Ja i Kamil myślałam, że tylko raz się całowaliśmy                                   Nadia i Tomek
Love cute boy and girl su Tumblr

cute boy and girl  | via Tumblr                     







Vini Uehara












Nadia obejmuje się z Marcinem by Tomek sie wkurzył  
Beauty in Simplicity | via Tumblr                                            
      

poniedziałek, 9 września 2013

II rozdział

Otwarłam bramę, weszłam do środka i  z powrotem ją zamknęłam, by żaden koń nie nawiał. Od razu poczułam te cudowną atmosferę panującą w mojej stadninie, wszyscy mili, wszyscy uprzejmi.
-Cześć Mika-zawołała moja koleżanka Julia.
-Hej, co u ciebie?
-Jakoś leci, idę na pastwisko po Liczi, a u ciebie?
-Też dobrze, ja idę po Jaśminę. Nadia uczy się do poprawy z matmy....
-Uuuu... Ta to ma pecha.
-No, ej czekaj za mną wezmę uwiąz i pójdę z tobą.
-Ok- uśmiechnęła się.
Podeszłam do płotka i odwiązałam czarno-błękitny sznur, delikatny w dotyku.
-Idziemy?- spytałam.
-Yhm, na co czekasz.
Po drodze gadałyśmy, o tym co było w szkole, o Nadii, o kierowniku, instruktorkach, aż doszłyśmy do pastwisk z końmi. Od razu dojrzałam pasącą się Jaśminę i truchtającą Liczi.
-Złapiesz Liczi? Ja popilnuję bramki.
-Spoko- uśmiechnęłam się i przeszłam przez płot. Na zielony uwiąz złapałam Liczi, o dziwo od razu się dała, ciągnąc ją za sobą złapałam Jaśminę. Niech to nie dawała się złapać znów ma zły dzień.....
-Dobra możesz otwierać-zawołałam do Julki.
-Spoczko- odpowiedziała otwierając bramę. Wyszłam, zamknęłyśmy ją i pokierowałyśmy się z końmi przed stajnię.
_________________________________________________________________________________
Kiedy doszłyśmy przywiązałyśmy konie do metalowych kółek, doczepionych do płotu. Pogłaskałam Jaśminkę i poszłam po jej: skrzynkę, siodło, czaprak, podkładkę żelową oraz ogłowię i toczek dla siebie.
Wszystko ułożyłam nieco dalej od Jaśminy, by bardziej nie pogryzła siodła( Nadia cały czas o tym zapomina i ma dość mocno zniszczone siodło). Otwarłam skrzynkę i rozczesałam wszystkie zaklejki szczotką plastikową, po czym wyczesałam ją włosianą. Wyczyściłam kopyta, dałam jej wody i wreszcie osiodłałam i założyłam jej ogłowie. Gotowa spojrzałam na Julkę, nie radziła sobie.
-Przestań mnie gryźć podła szkapo!- po tych słowach dostała z liścia z ogona- A więc tak chcesz grać? Ok! Dawaj kopyto!!
-Julka wyluzuj!- podeszłam szybko do niej i zabrałam jej palcat, szykowała się by ją pacnąć.- Delikatnie przejedź ręką po jej nogach to Ci da.
-Wiem, przepraszam Cie i ciebie Liczi, ale mam tyle nerwów ostatnio, rodzice mi się pokłócili, koleżanka mnie obgaduje i Liczi...czasem świruje..
-Nie martw się, daj Jaśminie jeszcze wody, a ja wyczyszczę kopyta Liczi.
Zrobiła jak kazałam, poszła po wiaderko, a ja zajęłam się jej klaczą.
-Spokojnie Liczi, nie szalej. Wyczyszczę Ci tylko kopyta i osiodłam. Wyczesana już jesteś. No dalej śliczna.
Udało się, pozwoliła podnieść sobie każde kopyto i dokładnie wyczyścić, potem tylko ją osiodłałam i założyłam ogłowię.
-Dzięki- uśmiechnęła się Julia-Masz Liczuś wodę.
Kiedy obie klacze się napiły, poszłyśmy za łąki na przejażdżkę.
-Zazdroszczę Ci Mika.
-Czego? -spytałam zaskoczona.
-Masz rękę do koni, świetną przyjaciółkę, zgodnych rodziców, własny pokój chłopaka...
-Jej...Ale chłopaka? Kogo niby?-spytałam, teraz to ona była zaskoczona.
-No Kamila, przecież często się obejmujecie i w ogóle...
-Może i tak, ale to nie jest mój chłopak. I nie przejmuj się Anką, skoro Cię obgaduje po prostu ci czegoś zazdrości, masz jeszcze inne koleżanki, chłopakami też się nie przejmuj w końcu pojawi sie wart uczuć, a konie... ja ucze się jazdy od 8 roku życia, ty tylko 3 lata, spędzaj dużo czasu z Liczi, obserwuj jej zachowanie, czytaj poradniki. To Cie zbliży psychicznie do nich.
-Dzięki-powiedziała wesoła- Fajnie mieć kogoś komu można wszystko powiedzieć...
Rozmawiając tak przejechałyśmy całą leśną dróżkę i trzeba było z kręcić na rozwidleniu w prawo by wrócić do stadniny, a nie dojechać do chlewni państwa Korypczyńskich. W drodze powrotnej zadzwonił mój telefon. Oczywiście go odebrałam:
-Halo?
-H..Halo, jesteś?
-Ja mówię halo- powiedziałam-  Kto tam?
-Aha, sorry masz inny głos w telefonie.
-Kto dzwoni?!
-A sorry, Marcin.
-Co chciałeś- zapytałam już łagodniej.
-Czy impreza nadal aktualna?
-No tak
-Ok to spoko, a masz basen coś?
-Basen, taras, i spory ogródek.
-Ok, to zaje*iście do 20.
-No , część....
Rozłączyłam się.
-Kto to był?
-Kolega z klasy
-Aha.
Dojechałyśmy do stadniny i trzeba było zsiąść z koni i podprowadzić je do płotka. przywiązałyśmy konie, rozsiodłałyśmy je i dałyśmy wody.
-Widzę, że trochę czasu razem  dobrze na was wpływa -powiedziałam, gdy zobaczyłam jak Julia przytula Liczi.
-Miałaś rację, dzięki
-Proszę.
Spojrzałam na wyświetlacz telefonu 15:55.
-Wiesz co, ja musze szybko odprowadzić Jaśminę i odnieśc jej rzeczy, bo o 16:05 mam autobus.
-Odprowadź ją i leć, ja moge odnieśc jej rzeczy ja swoje będę odnosić.
-Dzięki!-zawołałam i szybko chwyciłam uwiąz Jaśminki.
Po drodze postanowiłam z nią pogadać, jak kolwiek to brzmi.
-Świetnie się dziś bawiłam Jaśmino.
Nie odpowiedziała, kto by się tego spodziewał.
-Jesteś dobrym koniem, w sobotę i niedzielę będę Cię rozpieszczać.
Kochana się do mnie przytuliła łbem. odpiełam uwiąz od kantaru dopiero na pastwisku i szybko pobiegłam po swoje rzeczy i na autobus.
_________________________________________________________________________________

Otwarłam drzwi do mieszkania i usłyszałam głos Mamy:
-No pośpiesz się
-Spokojnie, jeszcze Mamy kupę czasu-odpowiedział Tata.
-A kto kupi wino i jeszcze jakiś drobiazg? Przecież Luiza i Adam (kuzynka Mamy i je narzeczony) połączyli swoje wieczory przed ślubne w jeden wytworny.
-Eh..to weź mój portfel i chodź...część Marika-powiedział Tata dopiero mnie zauważając- Chcesz jechać z nami wybrać prezenty?
-Nie za bardzo jestem zmęczony i chce się położyć.
-No dobrze- powiedziała Mama.
-Ale jako w moim imieniu kupcie kartkę w ciemniejszych kolorach i błyszczącą, oraz jakieś wytworne wino.
-Wino to nie, ale kartka może być-powiedział Tata.
Po czym założyli buty i wyszli. Jeżeli ktoś ciekawy Mama ma na sobie czarną spódnicę do kolan i granatową, 3/4 koszulę, a Tata zieloną koszulę i ciemne jeansy. Jak mówiłam wcześniej idę spać. Poszłam na górę, weszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku, spojrzałam na budzik 16:47 i zasnęłam.

Obudził mnie dzwonek do drzwi, na zegarze widniała 19:59...Już impreza! Zerwałam się z łóżka, zrzuciłam z siebie ciuchy, założyłam czarne bikini: prostokątny stanik ze sznurkiem na szyję i marszczeniami z przodu zapinany na plecach, zwykłe majtki i krótkie fioletowe spodenki kąpielowe, zwinęłam włosy w kitkę i pobiegłam na dół otworzyć drzwi gościom. Później powiem Mamie..... Otwarłam drzwi stała tam Nadia w podobnej górze od bikini tylko bez marszczeń i wiązane na szyi, a w ogóle to był neonowy róż i czarne spodenki.
-Hej-uściskała mnie.
-Siema
-Są już chłopaki?
-Nie, tak właściwie to musze powiedzieć Mamie o tej imprezie...
-To leć!
-Ok-odpowiedziałam i chwyciłam telefon, wybrałam numer i czekałam:
-Halo?
-Mamuś to ja, Mika.
-No wiem Mariczka, co się stało?
-Moge zaprosić Nadię i 3 kolegów?
-Oczywiście.
-Ok to pa
-Papa.
Rozłączyłam się.
-I co?
-Spoko, zgodziła się.
Kolejny dzwonek, Nadia otwarła drzwi, stali tam chłopaki, oczywiście jeszcze 2 sześciopaki piwa, jakieś chińskie żarełko, chipsy i nie wiem co jeszcze tam mają.
-Możemy wejść?- spytał Kamil.
-No przecież- odpowiedziałam
Kamil miał szarą koszulkę i czerwone portki kąpielowe, Marcin tylko zielone portki kąpielowe, a Tomek czarną bluzę i szare kąpielowe.
Przeszliśmy wszyscy na taras i położyliśmy tam jedzenie i picie. Włączyliśmy muzykę i przeszliśmy do baseny.
-No laski ten 7 września zapamiętacie na długo- powiedział Tomek siadając w basenie między mną, a Nadią z 2 puszkami piwa- Bierzecie na współę? Nie żebym wam żałował...
-No tam, spoko-powiedziała Nadia.
Wziełam puszkę do ust i wziełam łyka, od razu wyplułam za siebie.
-Coś nie tak?- spytała Nadia, po czym też wzięła łyk, jej reakcja była taka sama.
-Nie, taki fajny klimat, ciepło, ciemno , lampki nam tu świecą, basen, a wy piwem plujecie- marudził Marcin.
-Może dlatego, że Tomaszek dał im "Mocne", zamiast owocowego?- powiedział Kamil.
-Właśnie Tomaszek- odpowiedziałyśmy równocześnie.
Po chwili dostałam od Kamila jabłkowe, a Nadia cytrynowe.
-Nawet niezłe- powiedziała Nadia.
-Ja się nie znam pierwszy raz piję, a tak poza tym miało nie być alkoholu- powiedziałam.
-Kamil ucisz swoją dziewczynę- powiedział Marcin- Jak można robić imprezkę bez alko?!
O dziwo zasmakowało mi i wypiłam cała puszkę, no ok 2....póki co 2, Nadia zreszta tak samo. Poczułam się zrelaksowana, nie wstydziłam się już, tego że chłopaki zaglądali nam  w cycki, ani tego, że sąsiedzi mogą coś widzieć, po prostu...cieszyłam się chwilą! Jak wyszliśmy z baseny zaczeliśmy jeść chińszczyznę, chłopaki popijali ją piwem, my colą. Najedzeno postanowiłyśmy potańczyć pod głosiłam radio, leciał fajny dyskotekowy kawałek, taki mocniejszy.
-Choć potańczyć- powiedziała Nadia do Tomaszka robiąc słodkie oczka.
-Za chwilę ok?- odpowiedział.
Na ogół nie pijemy nie mamy więc mocnych głów i 2 piwa starczyły byśmy sie podpiły. Nadia do mnie podeszła, zrobiłam jeszcze głośniej, nie chcieli tańczyć? to niech teraz patrzą!
Położyłyśmy sobie ręce nawzajem na taliach i zaczełyśmy kręcić dupami, ramionami i potrząsać  włosami i nie tylko.
-Zobacz na Kamila, ale zazdrosny!- szepnęła do mnie Nadia.
-A ty spójrz na Tomka, zaraz mu ślinka kapnie!
-Zróbmy tak by się tak stało.
-Spoko!
Postanowiłyśmy zatańczyć jak lezbijki położyłyśmy se ręce na dupach i zaczełyśmy bardziej machać bioderkami, w tedy podszedł do nas Tomek.
-No nie, ale tak sie nie bawimy, co ze mną?- też zaczął z nami tańczyć a my wyciągnełyśmy ręce do góry i wężowe ruchy, co byłyśmy pijane nie czułyśmy czy się błaźnimy czy nie... W końcu tańczyliśmy wszyscy w kółku przez pół godziny w końcu tańczyły tylko zakochańce, a Marcin i Kamil z rozbiegu skakali do basenu. Wypiłam chyba jeszcze jedno piwo, Nadia ze dwa. W końcu zniknęła mi z oczu, ale się nie przejmowałam chłopaki siedzieli ze mną  w basenie, nie zrobi nic głupiego, gorzej jak ja....
-Mika?- zapytał Marcin.
-Co
-Jesteś dziewicą?
-Co to za pytanie? To chyba oczywiste, że tak.
-Cicho stary- powiedział Kamil- ona się pewnie nawet nigdy  nie całowała.
-Co ty powiesz? -powiedziałam
Zaczeli się śmiać, a ja zrobiłam coś czego nigdy nie odważyła bym się zrobić. Usiadłam na kolanach Kamila, objełam go rękami i pocałowałam tak namiętnie jak tylko nauczyły mnie tego seriale, pocałunek trwał jakieś 2 minuty. W końcu odkleiłam się od niego i wróciłam na swoje miejsce. Zapadła cisza, najwyraźniej pocałunek był dobry. Później jedyne co pamiętam, to to, że Nadia wróciła, tańczyliśmy, jedliśmy, po czym poszliśmy odpocząć na kanapie, a chłopaki mieli pójść do domu....ale jakby, urwał mi się film i zasnęłam. Chyba równo z Nadią.



sobota, 7 września 2013

I rozdział

Śpi mi się tak smacznie, gdy nagle:
-Wstań, wstań pora wstawać wstań! No dalej, no dalej wstań!
Super już nie zasnę. składanka od Kamila naprawdę rozbudza. Otwarłam oczy i leniwie wypełzłam z pod kołdry, piątek jest nareszcie! Szybko biore różowy stanik ze Snoopym, majtki ze smerfen, po czym sięgam jasno zieloną bokserkę, białe rurki, białe skarpetki i lecę do łazienki się ubrać. Rozczesuje włosy i na szybko plotę kłosa, tusz pomadka ok. 7:35 już nie zdążę na autobus, pojadę rowerem. Zakładam czarne vansy i zamykam pokój na klamkę. Idę schodami w dół i wbiegam do salonu:
-Cześć Mamo, cześć Tato-wołam biorąc granatową torbę z materiału, wyszyty jest na niej koń i podkowy.
-Cześć, powodzenia w szkolę- woła Mama.
-Bierzesz rower? I cześć - powiedział Tata.
-Tak, musze lecieć !
-A śniadanie?
Zapomniałam, podeszłam do Mamy wzięłam śniadanie i poleciałam tylnymi drzwiami połączonymi z garażem po rower. Ostrożnie go wyprowadziłam przez wjazd by nie porysować auta Taty.
Wsiadłam i odjechałam dojadę w 15 minut.
________________________________________________________________________________  
Moja szkoła otoczona jest kremowym murem, jest również brązowa uliczka z .. nie wiem z czego, ale to nie drewno, szykując się do zejścia przejechałam przez bramę, zeskoczyłam z roweru i poprowadziłam go do stojaka do rowerów spięłam go czerwonym zapinaniem i...
-Cześć Mika- usłyszałam znajomy głos.
-Cześć Nadia!
-Co u ciebie?
-Spoko, a u ciebie?
-Też dobrze, mam prośbę pamiętasz test z matmy poniedziałkowy?
-No tak -powiedziałam.
-Dostałam dwóje i Tata zagroził, że jak nie poprawię na choćby czwórkę zacznie szukać kupca na Jaśminkę bo mam zatrwarzające stopnie i dziś nie pojadę do stadniny, bo poprawa-powiedziała przewracając oczyma. - I czy mogła byś się nią zajmować przez weekand w stadninie?
-Oczywiście, że tak- odpowiedziałam z uśmiechem ja na szczęście nie musze poprawiać.
-Ile dostałaś?
-4
-Niby jak?
-Uczyłam się.
-Ok kujonko chodźmy bo biolożka się jeszcze mścić będzie- odpowiedziała z uśmiechem.
Wbiegłyśmy  prze główne drzwi skręciłyśmy w lewe schody na górę, po czym biegłyśmy przez cały korytarz do klasy po lewej.
-Super, nikogo nie ma na korytarzu wszyscy są już w klasach!- zawołała.
-To szybciej, nie przygotowywałam się do odpowiedzi!- odpowiedziałam.
-A myślisz, że ja tak?
Stoimy pod klasą nie wiemy czy wchodzić i przepraszać czy stać i nasłuchiwać. Zauważyłam, że Nadia jak zwykle się wystroiła, biała bokserka, czarna kamizelka, rurki w biało-czarne pasy, i czarne creepersy, mocno wytuszowane rzęsy, czerwony błyszczyk i puder, nic dziwnego, że MUSI tak się stroić jej chłopak to tak zwane ciacho i zależy mu by jego dziewczyna była świetna w dziedzinie mody. Jak zauważyłam jej srebrne pierścionki przewróciłam oczami, zaśmiała się.
-No co? -zapytała.
-Po co tak sie stroisz? -zapytałam z uśmiechem.
-Musze dla mego jedynego- odpowiedziała z uśmiechem.
Otwarłyśmy drzwi, na tablicy widniał już temat, pani Gawrońska była na zapleczu, szybko na ukucku poczołgałyśmy się do 3 ławki pod oknem, klasa musiała nas śmiechem zdradzić. Szybko wstałyśmy i dosłownie wskoczyłyśmy do ławki, ja z brzegu, Nadia na część przy oknie. Nauczycielka popatrzyła sie na nas i wróciła na zapleczy, szybko się wypokowałyśmy i spisałyśmy temat i notatkę z tablicy.
_________________________________________________________________________________
Ostania lekcja, lekcja chemii z naszą wychowawczynią, panią Smolek, zadała zobojętnianie kwasów ja i Nadia z tego i kilku przedmiotów jesteśmy dobre, więc szybko skończyłyśmy i klikałyśmy w telefonach nasze facebooki. Akurat czytałam posta koleżanki, gdy wściekła Nadia jękła, obie sie odwróciłyśmy za nami siedzą Tomek, Kamil i Marcin.
-Dacie odpisać?- zapytał Marcin.
-Nie- odpowiedziałam.
-Czemu?- tym razem spytał Tomek.
-Bo z jakiej racji macie iść na łatwiznę?- odpowiedziała Nadia.
-No nie ważne, tylko ten jeden raz- uśmiechnął się Kamil.
Szykowałam się do odpowiedzi, ale Tomek mnie ubiegł.
-Słyszałem, że masz dziś wolną chatę Mika.
-Może.
-Zaproś nas, fajnie będzie jedzenie i picie ja z chłopakami weźmiemy.
-No nie wiem.
-Zaproś ich, zawsze na domówkach jest super jak przychodzą- szepneła wesoło Nadia.
Chwilę się zastanawiałam, ale Nadia ma rację jak ich nie ma jest słabo, a jak już się zjawią impreza sie jakoś rozkręca od tak.
-No zgoda, ilu was będzie?
-Tylko ja, Kamil, Marcin i Nadia.
-Ok wpadnijcie o 20, po 19 rodzice jadą na zabawę jakąś.
-Mogę wiedzieć o czym tak rozmawiacie? - spytała nauczycielka.
-Dziewczyny tłumaczyły nam zadanie, są takie miłe- odpowiedział Marcin.
-Och doprawdy.
-Ale pani i tak jest najfajniejsza.
- Nie podlizuj się tylko pisz.
Wow łganie łatwo im przychodzi...oby tylko na tę imprezę alkoholu nie przynieśli....
_________________________________________________________________________________

Koniec lekcji! Nareszcie! Nadia, i reszta poszli do autobusu ja pokierowałam się do swojego roweru, odpiełam go, podprowadziłam pod bramę wsiadłam i odjechałam, jechałam zatłoczoną ulicą od samochodów, małe korek spowodował autobus szkolny, ktoś zostawił swój samochód na podjeździe i bus nie mógł nic innego jak spowodować zator, chodnikiem pojechałam do końca ulicy i skręciłam na piaskową dróżkę, jechałam sobie powoli ciesząc się promieniami słońca i delikatnym wiatrem mile otulającym mi twarz, dziś było tylko 6 lekcji, jest 13:24 wrócę do domu zjem coś i szykuję ie do pójścia do stadniny, jak sie pośpieszę to zdążę na autobus na 14:44. Wjechałam w osiedle domów jednorodzinnych i pojechałam do końca dróżki pełnej wytwornie ozdobionych domów i ogrodów, podjechałam do sporej działki z dużym domem po środku dookoła są przeróżne kwiaty , maliny, a z tyłu drzewka. Dom mam duży kremowy z brązowym dachem od strony lasy ( lewej strony) jest duży dmuchany basen, z tej samej strony na I piętrze jest mały balkon od mojego pokoju. Otwarłam furtkę i wprowadziłam rower, drzwi wjazdowe do garażu były uchylone włożyłam tam palce i popchnęłam do góry, umieściłam rower między rowerem Mamy, a rowerem Taty. Pociągnęłam za sznurek i drzwi zjechały do połowy, szarpnełam klamkę drzwi do mieszkania, zamknięte. No tak klucz mam tylko do głównych. Wyszłam z garażu domknęłam wejście tak by tylko pilotem można je otworzyć. Od kluczyłam drzwi i weszłam zakluczając od środka. Zdjęłam buty odłożyłam torbę rodzice pracują do 15, więc zostawiają mi jedzenie do podgrzania w lodówce. Leczo i smażony ryż, mniam moje ulubione danie. Wyjełam z lodówki i włożyłam do mikrofalówki. Póki to będzie się podgrzewało odrobie lekcję, naszczęście zadana była tylko biologia, zrobiłam zadania w 10 minut. Wrzuciłam książki do torby i wzięłam sobie swój obiadek, po zjedzeniu włożyłam talerz do umywalki. Torbę przełożyłam se przez ramię i poszłam na górę, I piętro przypomina kwadrat, po lewj sypialnia rodziców, na w prost mój pokój, po prawej górna łazienka z dużą wanną. Dół to od schodów które są od prawej części mieszkania, po lewej pokój gości, dalej korytarzyk/wejście, kuchnia, na wprost salon i taras, po prawej dolna łazienka, kotłownia, garaż. Weszłam do swojego pokoju na wprost od wejścia jest moje łożko od prawej od mego łoża biurko z lampką i pólki z książkami, po prawej od drzwi szafa rozsuwana, po lewej komoda z wazonem i lapkiem, na pustej ścianie obok okno i w narożniku drzwi balkonowe ogólnie jest żółto-niebiesko z jasny brąz podłogą.
-Eh..14: 07 lepiej szybko wyjdę bo nie zdąże na autobus, ogarnełam wszystko zbiegłam na dół zało żyłam buty i poleciałam do wyjścia.
_________________________________________________________________________________

Wyszłam z autobusu i pokierowałam się do stajni, trzeba wziąść Jaśminę na krótki spacerek......