czwartek, 26 grudnia 2013

X rodział

-Wstań! Wstań! Pora wstawać wstań!- kliknęłam na telefon.- Zamknij się śpie....
Chwila,...środa!...moje urodzinki! i ważna wiadomość od Nadii...może to było ważne....
Jakie to miłe uczucie nie mieć gorączki, chce by ten syrop został świętym.
Wzięłam niebieski stanik i majtki, czarne rajstopy, ciemną niebieską bluzę i jeansowe krótkie spodenki.
Chwytam i idę do łazienki.
-Powiedz lustereczko kto jest najpiękniejszy w świecie?-zapytałam lustro stojąc w łazience.- Moja głupota mnie dobija...
Ubrałam się, uczesałam, umyłam zęby i pomalowałam rzęsy. Użyłam dezodorantu, podpaska ok jestem gotowa. Wróciłam do pokoju, sprawdziłam czy jestem spakowana do szkoły, dziś co prawda kończymy o 13:15, ale godziny są ustalane tak by wszystkim pasowało, kilka osób kończy o 15....
Chwyciłam kurtkę, vansy, śniadanko i pobiegłam na autobus.
____________________________________________________________________________

Stałam chwilę na przystanku, ktoś zasłonił mi oczy.
-Halo?- zapytałam
-To ja- powiedziała gwarą Nadia.
Przytuliłyśmy się.
-Co sie wczoraj stało?- spytałam.
-Zacznę po kolei ze szczegółowymi opisami.... Tata zawiózł mnie do tsadniny wszystko fajnie w ogóle, poszłam zapłacić i podpisałam umowę na kolejne 3 miech nauki i "życia" Jaśminy, wychodzę szczęśliwa z jego gabinetu a tu....Karolina!
-Biedna jej widok musiał być straszny...
-Nie oto chodzi Wyglądała jak ty!
-Hę?!
-Miała wysoko luźną kitkę i delikatna grzywkę jak same dobrze wiwemy to twój fryz i jest "brzydki i woskowy", miała też czerwony sweterek"nie modny jak to lubi mawiać", rurki niby nioc ale delikatnie wystające kieszenie jak" bezdomny" i...oficerki, które od tak noszą szpanerzy..
-Przecież opisałaś mój styl..
-Akcentowałam jej słowa z kiedyś... i ze skóry bransoletkę , które też jej sie nie podobają..
-Ym... to dziwne..
-To nie wszystko, obracała sie na pięcie i miała twoje odzywki i...
-I co?- zapytałam przestraszone, rozumiem naśladować ale wręcz kopiować i to tak starannie?
-Mistral...pozwala jej się głaskać, ale na uwiąz szaleje ty jesteś do przodu o szczotki i uwiąz.
-Oł....ty...Nadia jeżeli to żart to mnie nie śmieszy!- krzyknęłam
-Przykro mi to na poważnie...-przytuliła mnie Nadia.
Co za s*ka! Naprawdę wystarczył dzień by mi zabrała Mistrala?! Ah! Czemu byłam chora? Biedny Mistral!
-Mika....
-Czego?
-Autobus.
Weszłyśmy i pojechałyśmy do szkoły.
_______________________________________________________________________--______-___

Ostatnia lekcja, fizyka wszyscy coś obliczają a ja gapię się w okno.
-Marika?
-Co?- odwróciłam się.
-Nadal chcesz bym dziś jechał z tobą?- spytał Kamil.
-Tak-uśmiechnęłam się- Tylko nie zdziw sie jak spotkasz mojego klona.
-Co?
-Taka jedna mnie naśladuje
-To fame jesteś
-Może... cicho Jankowski sie gapi.
Pan od fizyki Jankowski, sie nam przyglądał
-Marika chyba juz odrobiłaś zadanie skoro pogaduszki sobie ucinasz.
Milczałam, wskazał ręką tablicę. Wzięłam zeszyt i podeszłam, niepewnie chwyciłam kredę.
-Napisz obliczenia i mów co robisz.
-Eh- westchnęłam- Piszemy Dane: ms=10 mrozpuszczalnika=40 mr 10+40=50. Teraz szukane Cp=?
Em....teraz Cp...
Wyryłam wszystko na tablicy nawet moje nie pewne 'Cp"
-Teraz kontynuuje mój rozmówca Kamil.
Klasa zaczęła się śmiać, a pan przywołał palcem Kamila.
-Dobrze za twoją część 5, Kamil oblicz bo jedynka!
Usiadłam z ulgą, a Kamil męczył sie przy tablicy. Obróciłam sie, Tomek flirtował z Kasią i ta dała mu odpisać zadanie. Pokazał Kamilowi i ten tez dostał 5.
Dzwonek, pakujemy sie i wychodzimy z klasy.
-To teraz jedziemy?- spytał Kamil.
-Możemy, ale zajęcia są później.
-Mika zapomniałam- zaczęła Nadia- dzis przychodzi prawnik na rozmowę i sfilmowanie konia, zajęcia przełożone na niedzielę.
Wyszliśmy ze szkoły i wsiedliśmy do autobusu, Kamil szybko usiadł obok mnie.
-A można iśc tam na takie jednorazowe zajęcia?-spytał.
-Jasne z instruktorem- odpowiedziałam.
-A kto jest?
-Lucyna, ja i Nadia, kierownik i Sylwia robi kurs.
-A mogę miec z tobą? na przykład jutro mi pasuje.
-Zobaczymy...
Dojechaliśmy na przystanek, pożegnaliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę. Weszłam do domu, rzuciłam torbę w kąt i podeszłam do lodówki. Kotlet i ryż. Kotleta rzuciłam na patelnię, ryż na mikrofali. Dzisiaj urodzinki, dzisiaj urodzinki Jiii! Biegnę korytarzem i zauważam karteczkę:
Mariczka czekam na ważny telefon, jak ktoś spyta o mnie karz oddzwonić na moją komórkę , ważny klient
                                                              Mamusia.
Super... ciekawe kto tym razem, jakoś 3 razy byli u nas troje gości na obiad, to była masakra jak mlaskali jakaś chołota i wredni...
Obiad się już zrobił to szybko zjadłam i wzięłam sie do lekcji. 13:48, lepiej lece, chcwyciłam oficerki, założyłam je i pobiegłam na autobus.
___________________________________________________________________________-

Weszłam na teren stadniny, wzięłam uwiąz i weszłam do stajni. Wchodzę przez otwarte drzwi
-Cśiii juz Mistralu- słysze Karoline.
Podchodzę i patrze, oczom cholera nie wierze. Miała wyskoko kitkę delikatną grzywkę którą zamiast odgarniać ręką odgarnia machnięciem głowy, granatowy sweterek, rurki z wystającymi kieszeniami i oficerki.
-Co to za maskarada?- krzyknęłam do Karoliny.
Mistral gdy go głaskała był obojętny na mój widok bardzo się ucieszył.
-Hę?- zapytała z moja typowa tonacją.
-Pytam sie dlaczego wyglądasz i mówisz jak ja!
-E..nie? Lol to że mam taki styl nie znaczy że kogokolwiek naśladuje a tak wogóle to jesteśmy inaczej ubrane.
Wkurzyła mnie, wygląda jak ja, mówi jak ja co jeszcze?!
Podeszłam do Mistrala zapięłam go na uwiąz i poszłam w strone pastwisk.
-Cześć Miczka!- usłyszałam głos Kamila.
-Kamil!- zawołałam wesoła.
Podszedł do mnie i mnie przytulił, spojrzałam za siebie Karolna była wściekła, chyba kumam ona jest o niego zazdrosna!
-Mogę iśc z tobą?-spytał
-Pewnie- spojrzałam na Mistrala, nie bał sie go. Może dlatego że go przytuliłam..

                        ****************Oczami Karoliny**********************

Głaskałam sobie Mistrala i musiała podejść, a dziś planowałam go na uwiąz wziąść! Co za pech. Wyszłam ze stajni, zabiło mi szybciej serce, idzie w moja strone Kamil!
Zaczełam poprawiać kitke by wyglądała jak kitka Mariki. Spokojnie wdech wydech ona przy nim nie szaleje. OK ide zrobiłam ledwie krok
-Cześć Mariczka!
Mariczka? Nie! nie nie! NIE! dlaczego znowu ona?
Chwile gadali i poszli na pastwiska, ide za nimi!
-Haha romantyka nie udawaj- śmiała sie Mika.
-Nic nie poradzę jesteś ślicznie gdy próbujesz być silna i dzielna- odpowiedział słodko Kamil.
-Gdy próbuję- powiedziała zła i go walnęła w ramię.
-Gdy próbuję..- powiedziałam z wywalonym jęzorem.
W pewnym momencie objął ją ramieniem, na co Mistral sie nie zgodził. Zaczął rżeć.
-Wybacz on czasem jest zazdrosny..- powiedziała do niego.
-Ja tez czasem o ciebie jestem-powiedział i pocałował ja delikatnie w usta i poszli dalej w milczeniu.

                   ********************Oczami Mariki***********************

Szliśmy tak w strone hali i gadaliśmy, śmialiśmy sie w pewnym momencie, spojrzał mi głęboko w oczy i pocałował w usta! Po czym jakby nigdy  nic poszliśmy dalej. Jakby nigdy nic? Człowieku pocałowałeś mnie i co? Masz to w dupie??
-I co i cisza -spytałam niepewnie
-Co cisza?- spytał zdziwiony.
-Co?! Pytasz co? Całujesz mnie i nie wiesz o co pytam?
-Wybacz kotku, myślałem że wolisz iśc w ciszy...
-Dobra nie ważne.
-Gniewasz się?
-A co?
-Dobra koniec tematu-uśmiechnął się.
Odwzajemniłam uśmiech i spojrzałam na Mistrala. Patrzył przed siebie, pogłaskałam go po szyi, a on mnie polizał.
-Mistralu pieskiem jesteś?
Zarżał.
-Czekaj zaraz wracam- powiedział Kamil i odbiegł.
Zauważyłam Karolinę, bawiła się końcówka kitki i uśmiechała sie do Mistrala.
-Możesz przestać mnie przedrzeźniać?
-y...aha
Prychnęłam i poszłam za halę mam was dość.

******************************Oczami Karoliny**********************************

Wreszcie polazła, rozejrzałam sie dokładnie, czy nigdzie nie ma Nadii. Droga wolna. Kamil gadał z kierownikiem i wesoły wracał.
-Cześć- powiedziałam delikatnie akcentując.
-Hej Mika- powiedział gapiąc sie w telefon, po chwili podniósł głowe- Oj sory, masz podobny głos do Mariki.
-Aha- zaśmiałam się, wyszło identycznie jak jej.
-Znamy sie w ogóle?
-Nie, ale możemy sie poznać- powiedziałam nieśmiało.
-Kamil- wyciągnąl do mnie ręke, a ja podałam swoją ma tak ciepłe silne dłonie, jak Marika może na nie narzekac?!
-Karolina, ale wszyscy mówia Karo.
-Aha spoko.
-Zapisujesz się do szkółki? -zapytałam robiąc pozę Miki z pod przystanku.
-Nie ja tylko na jedno razowe zajęcia z moją Miką.
-Z moja Miką -przedrzeźniłam w myślach- z twoja Karoliną a nie!
-To powodzenia
-No, ale ja dopiero jutro dziś się rozejrzeć przyszedłem- uśmiechnął się do mnie ładnymi zębami.
-Yhm, oprowadzić Cię?
-No ok.
Poszliśmy zobaczyć duży padok, potem mniejsze, pastwiska, konie, kuce i śmialiśmy się z jakiejś dziwnej małej, spędziliśmy razem pól godziny.
-Dzięki za oprowadzkę Karo
-Spoko- uśmiechnęłam się.
Oooo wraca Mika....

*********************************Oczami Mariki********************************

O czym gadają? Podeszłam bliżej.
-Hej- powiedziałam wesoło- Co robicie?
-Karo pokazywała mi stajnię
Karolina obróciła się an pięcie i odeszła.
-Wiesz co za godzine są moje urodzinki lepiej już
Nie czekając na odpowiedz pobiegłam do kierownika.
-Prosze pana? Panie!
-Co? co?
-Ufa juz panu Mistral?
-Moge go głaskać a co sie stało?
-Ja sie bardzo śpiesze Może pan go za mnie odprowadzić?
-No tak co sie stało?
- Nic śpiesze się i wbiegłam do autobusu.
Chyba głupio zrobiłam zostawiając  Kamila samego......

""""""""""""" Po 30 min"""""""""""""""""""""""""

Byłam ubrana w czarna sukienkę, zrobiłam sobie kłosa i świeży makijaż za 10 min będą goście lepiej juz zejdę.
-Mamo wszystko gotowe?
-Tak krzesła poustawiane świeczki na torcie zaraz zapalam
Rozejrzałam sie były serpentyny a na stole zastawa już stała, uslyszałam dzwonek do drzwi.
-Cześc Mika- zawołały Nadia i Julia
Przytuliłyśmy się
-Sto lat masz prezencik- zawołała wesoło Julka.
Dzięki dziewczyny- powiedziałam i odłożyłam prezenty obok kominka, znowu dzwonek.
Byli tam babcia dziadek i Kamil.
Wszystkich uściskałam i zasiedliśmy do stołu, zdmuchnęłam świeczki, śpiewali sto lat, jedliśmy i w końcu przyszedł czas na prezenty.
-Najpierw mój- powiedziała Julia
Otwarłam małą paczke, było tam jasno zielone zgrzebło, błękitna rozklejka i dużoo słodyczy
-Dzięki Jula- uściskałam ją miała na sobie podobną sukienke tylko czerwoną.
-Teraz ja- powiedziała Nadia wręczają c mi większą paczkę.
Otwrałam była tam błękitno czarna kopystka, duża włósiona szczotka i szczota do grzywy i ogona oraz podpaski z hello kitty
-Dzięki Nadia- zaśmiałam się
-Nie mogłam sie powstrzymać i kupiłam ci te podpaski- zaśmiała się Nadia.
Następnie wziełam torbę od dziadków była tak ciemniejszy brąz parciana wodza tego samego koloru nachrapnik, naczółek i paski policzkowe oraz srebrne wędzidło 13,5 (takie powinien mieć Mistral) oraz turkusowa bluza jeździecka.
-Ojej dzięki dzięki dzięki!- uściskałam ich.
-Moge tera ja? - spytał Kamil i rownież podał mi torbe.
Były tam perfumy playboya i czarna obszyta futerkiem dookoła podkładka pod siodło. Jego również wyściskałam.
-Teraz najdroższy i najcięższy prezent- powiedział tata i z mamą podsuneli mi ogromną paczkę zdziwiona zaczęłam sie przyglądać. Po rozpakowaniu ujrzałam duże w kolorze ogłowia siodło wszechschstronne, obok była karteczka pisało: rozstaw łęku 33/34 17", prócz tego czarny popręg na oko 135 cm, srebrne strzemiona z czarnymi gumami i brązowe puśliska oraz napierśnik brąz.
Odebrało mi mowę, spojrzałam zachwycona na rodziców.
-Reszte musisz kupić sama masz oszczędności.
Ogółem wszyscy się śmialiśmi i rozmawialiśmy 3 godziny później wszyscy zaczęli sie rozchodzić a tata i mama zaczęli spzrątać. Odjechali dziadkowie, Julka. Kamil zamiast cześć czy czegokolwiek pocałował mnie i wyszedł Nadia u mnie nocuje. Pobiegłyśmy na górę i włączyłyśmy lapka
-Mamy problem- powiedziałam
-Jaki spytał- Nadzioch  xd
-Złożyłam juz zamówienie a amigo nie mam wcale kasy
-Pokaż
Włażćylam strone i koszyk, Nadia wybuchła śmiechem
-Co?- spytałam- no co?
-Spakowałaś to do koszyka nic nie kupiłaś!
Teraz i ja sie śmiałam kliknęłyśmy usuń wszystko i zbierałyśmy od nowa.
-To najpierw czaprak.- powiedziałam
-Jaki kolor?
-Lodowy błękit najlepiej- powiedziałam, Nadia zaczęła klikać a ja dalej robiłam kantar dla Mistrala.
-Hm....- powiedziała Nadia- te są najtańsze po 50 zł + wysyłka ok 10 zł.
Spojrzałam na monitor czapraki były firmy Wintec
-Nie ciekawe kolory są ciemny morski i paski nie podobają mi sie takie rzeczy
-Są też po 80 pare i wyżej
-To klikaj tam na koncie junior w millenium mam 200 zł +100 w portfelu
-A te Stalion?
-Klik
Zobaczyłam po 89 zł +10 zł wysyłka różne kroje czapraków, weszłam w full wszechstronne był lodowy błękit z brązowym obszyciem
-Nadia kliknij do koszyka
-Oki- odpowiedziała i klikła do koszyka- co teraz?
-Podkładke mam siodło całe też...ochraniacze
-Okok
Weszłyśmy w przody i tyły razem mustanga są za 109 zł lodowy błękit, kliknęłam odpowiedni rozmiar i do koszyka.
-Nadia wiesz skąd mama i tata znają wymiary Mistrala?
-Tak, kierownika się pytali a kierownik facetów z sąsu chyba i on wszystko ma full ochraniacze m wędzidło sama wiesz.
-Yhm wejdź w derki
-OK znalazłam zimowe promocje na zimowe derki- powiedziała Nadia
-Pokaz
-Tu- wskazała kursorem- po 90 zł + przesyłka, są 4 kolory, niebieski, fiolet, pomarańcz, szary.
-Niebieski nudno sie prezentuje zamów fiolet, ej ej ej kapturki w zestawie szare
-Moge pożyczyc od ciebie troche kasy? Ja nie mam tekiego konta a Jaśmina ma derke z dziurami.
-Pewnie wybierz se
-Pomarańcz jest taka żywa moge?
-Tak
-Brakuje ci jeszcze.... nauszników, ochraniaczy transportowych i.. to wszystko
-Kupimy nauszniki transportowe póki co nie potrzebne
-Dziewczęta 23- weszła do pokoju mama.
-Wybieramy rzeczy dla Mistrala- odpowiedziałam
-23 spać
-W między czasie poszłam się umyć a po mnie Nadia.
Mama wyszła, Nadia wślizgnęła sie w śpiwór ja pod kołdrę
-Dobanoc
-Dobranoc.



poniedziałek, 28 października 2013

IX rozdział

Obudziłam się z zatkanym nosem, otwarłam oczy i porządnie kaszlnęłam. Wzięłam z szafki nocnej lusterko. Cały czerwony nos, reszta twarzy blada, super jestem chora. Dzień przed urodzinami, to się nazywa ironia..
-Co tak kaszlesz?- zapytała mama wchodząc do pokoju.
-Sie zaksztusiłam, już ok- odpowiedziałam zmieszana.
-Nie wydaje mi sie...- powiedziała mama i podeszła- masz gorączke i jesteś strasznie blada, nie możesz iśc tak do szkoły.
-Ale...dziś w stadninie..-zaczęłam.
-Nie możesz tam iść wszystkich pozarażasz!
-Ale...e-zaczęłam bełkotać.
-Leż Marika, zaraz wróce z termometrem.
-Mamo
-Zróbmy se umowe, będziesz miała 37 stopni idziesz 38 nie
-Ok
Mama wyszła. Po chwili wróciła z termometrem, podała mi a ja wsadziłam go sobie do buzi. Zaczął pikać patrze 38,2 stopni gorączki.
-No zostajemy w domu.
-My?
-Mam do wykorzystania 7 dni w domu przez chorobę dziecka, masz coś przeciwko?
-Nie, tak tylko pytałam
-Przyniosę Ci herbaty
-Dobrze, dzięki.
Poszłam do łazienki po termoforek i nalałam do niego wrządku po czym wróciłam do łóżka i zasnęłam
Śniło mi się:
Stałam w ogromnym, pięknym ogrodzie w ślicznej białej sukni ze srebrną tiarą i gęstym welonem, podszedł do mnie Kamil w garniturze i wsiedliśmy do karocy którą ciągnął Mistral. Zatrzymaliśmy się przed wielką salą z białymi i niebieskimi balonami. Znikąd pojawiła się Karolina, a Mistral nagle miał na sobie siodło, na jej widok bardzo się ucieszył, dosiadła go i ruszyli na mnie galopem, upadłam, lae nikt nie chciał mi pomóc już prawie na mnie wjeżdżali gdy się obudziłam
-Jezu!
-Co sie stało?!
-Nic, miałam zły sen..
-Chyba ci gorączka skoczyła...
-Nie tylko sie przestraszyłam...
-Nadia pytała czy idziesz do szkoły bo nie odbierasz i powiedziałam, że jestes chora, po lekcjach przyjdzie z książkami.
-Ok.
Wstałam i zaczęłam pić herbatę z mięty, która stała na szafce nocnej. Okres i choroba jednego dnia....super.
-Otwórz buzie.
-Co?- spojrzałam na mamę miała na łyżke nalany jakis śmierdzący syrop.
Nie pewnie otwarłam usta i wlała mi gorzką ciecz:
-Ble fuj ohyda!
-To lekarstwo
-Jakie
-Tran z pokrzywą idealny na przeziębienie.
-Ah...a.
Spojrzałam na wyświetlacz komórki 10:12 jestem zmęczona, położe sie i znów zasnęłam. Obudziłam się o 13, zawołałam mamę.
-Tak?
-Mogę prosić rosołek? i herbaty?
-Oczywiście.
Mama wyszła tak szybko jak przyszła, wzięłam z biurka gazetki od Nadii i zaczęłam czytać, po chwili czytałam i jadłam. Zupę skończyłam równo z gazetkami. Po napełnieniu żołądka lepiej się czuje i po wyspaniu sie, wygrzaniu..lekarstwo tez ma pewnie jakieś zasługi.
-13:29 gdzie ta Nadia?-mówie sama do siebie.
-Hej jak tam?- mówi Nadia.
-Kiedy ty weszłaś?
-Równo z twoim gdzie ta Nadia.
Zaśmiałyśmy sie i przytuliłyśmy.
-Słabo, że jesteś chora.
-Wiem, wiem....
-Okok masz zeszyty.
-Dzięks.
Wzięłam ksiązki i zaczęłam przepisywać. Nadia  w tym czasie opowiadała o tym jak Tomek i Kamil wypuścili żaby ze słoika na matmie i że Kamil dużo o mnie mówi. Po 30 minutach wszystko miałam przepisane.
-Ok jedziesz dziś do stadniny?
-Jakimś cudem tata się zgodził mam nawet kasę, 800 zł 2 miechy nauki i 2 miechy miejsca w stajni i wyżywienia dla Jaśminy, ale nie wiem co robić dalej...
-Wymyślimy cos będziesz pracowała bez wypłaty do ręki tak by szła na boks i resztę.
-Może się uda ej.. 13:59 na 16:16 mam busa, sorki musze lecieć!
-Spoczko paps.
-W drodze powrotnej wpadnę po książki zdam ci relację ze stadniny popilnuje by Karo dała spokój Mistralowi i porobie zdjęcia.
-Jesteś boska! Dzięki Nadia, jesteś prawdziwą przyjaciółką.
Nadia uśmiechnęła sie i wyszła, a ja? Ja poszłam spać.
Słysze pikanie otwieram oczy juz dobrze się czując. Mój laptop piszczy. Biorę go zbiurka na kolana.

Kamil: Hej ;)
Ty: Cześć :)
Kamil: Jak się czujesz? ;p
Ty: Mogło być lepiej...a u ciebie??
Kamil:Uwaga w dzienniku za żaby na matmie xd
ty: Lol taki stary i głupi xd ;*
Kamil: Dziękuje ;d
Kamil: A jutro idziesz do szkoły?
Ty: Mam nadzieję... w końcu jutro urodzinki <3
Kamil: Jutro jak będziesz juz zdrowa pojedziesz do stajni?
ty: Raczej tak ,a co??
Kamil: Chciałbym zobaczyć tego konia ;b
ty: Nie ma sprawy :))
Kamil:Dobra to odpoczywaj papa ;))
ty: pa ;)

Rozmowa z Kamilem poprawia nastrój.... obym jutro była zdrowa, zrobie wszystko by moje urodziny się jutro odbyły. Ciekawe co tam Nadia robi..pewnie jeżdzi, lonżuje, pilnuje Mistrala...a ja siedze i siem nudzem.
-Mamo!- zawołałam.
-Co?
-Mamy cos do jedzenia?
-Barszcz i bagietkie i tranik.
-A herbatka?
-Jest, przynieść ci?
-No.
Po chwili mama przyszła z tacą i termometrem.
-Skoro wrócił ci apetyt musisz się lepiej czuć.
-I tak jest, to chyba było chwilowe i nie mówie tak bo chce urodzin dobrze się czuje -mówiłam popijając herbatę.
Mama podała mi termometr, by nie było wyższej popiłam herbatę wodą.
Słychać pikanie. 37,8 stopni.
-To dobrze, temperatura ci spadła- powiedziała, a ja zaczęłam wgryzać się w bagietkę.
-Obym jutro była zdrowa!
-Haha, ale się ekscytujesz- powiedziała mama i podała mi syrop.
Nie chętnie łyknęłam trochę.
-Wlejesz mi wrządku do termosika?
-No dobrze.
Położyłam sie i zaczęłam gapić się w sufit. Mama wróciła z moim termosikiem i podała mi lapka.
Włączyłam sobie na you tube filmiki i oglądałam.
Gazetki, przeczytane, lekcje spisane, wszystko co fajne obejrzane i co teraz?! Ja tu umieram!
16:03 jescze będzie tam co najmniej 30 minut...
Otwarłam pamiętnik

Drogi pamiętniczku..
Nadal jestem chora, nudzę sie nie możliwie a godziny mijają niemożliwie długoooooo...
Lekcje juz odrobiłam, wszystko co fajne mam za sobą, a spać mi sie nie chce! Pisałam chwilę z Kamilem, może napiszę do dziadków co chce dostać, tak napiszę im to i...będę kontynuować nudę...

Zamknęłam pamiętnik i weszłam na poczte wp, wszedł tata.
-Jak się czujesz??
-Dobrze, rano było źle ale troche pospałam, pojadła i już nie najgorzej.
-Yhm, to dobrze przykre było jak się męczyłaś-podszedł i pocałował mnie w czoło- a czyje te ksiązki na biurku?
-Nadii bo przepisywałam lekcje.
- Aha pa
Wyszedł, a ja sie zalogowałam, hm..jakiej by tu firmy chcieć ogłowie...amigo-konie! Nadia tam siodło kupowała i bryczesy i skarpety i toczek..mówie dużo "i".
"ogłowia" wpisałam w wyszukiwarkę, wyskoczyły mi różne firmy oo po 600 zł są brązowe kliknęłam w zdjęcie i opis, ale jest razem z tym paskiem co spina pysk by kon nie mógł go otwierać, wędzidła bolą konie w pysku dlatego je otwierają, ale ludziom to się nie podoba i zapinaja im pyski biedactwa cierpia dla elegancji. "Wstecz" są też po 1000 zł kliknęłam, ładne mocna skóra, bez tego paska(przed nosem) ładne zapinania. Skopiowałam adres i wkleiłam do wiadomości na poczcie. Wodza za 500 zł ten sam kolor co ogłowie, mocna skóra, "kopiuj wklej" naczółek nachrapnik "kopiuj wklej" srebrne wędzidło słabo sie wygina, stal nierdzewna "kopiuj wklej" no
"Babciu i dziadku to bym chciała dostać" i wyślij .
Od razu znalazłam wszechstronne siodło brąz, popręg, paski do strzemion i śliczne strzemiona, wydrukowałam i zaniosłam do sypialni rodziców. Resztę kupię sama. Na moim koncie junior mam 700 zł, kupię sobie co nie co.
"bryczesy" metaliczne błękit i z popielatym lejem, pełny lej 100 zł " kup" wpisałam co trzeba, oficerki mam...sztyblety...są za 269 zł "kup" toczek 246 zł "kup", palcat...65 zł i lonża 20 zł powaga? Kup! klikałam co trzeba wysyłka gratis to lajcik za 5 dni wszystko przyjdzie.
17. Do mojego pokoju weszła Nadia
-Cześć!- zawołałam radośnie.
-Siema dawaj szybko książki!
-Co? no ok na biurku....
-Sorry tacie znowu cos wali, jest zły że byłam tak długo wszystko ci jutro opowiem całuski!- wybiegła z książkami.
CO? Hę? Co to było? No nic, mam wszystko co chciałam, poszłam sie umyć i spać. Już coś czułam, że moje urodziny będą super!


sobota, 19 października 2013

VIII rozdział

Rano kiedy zaczynałam sie budzić , poczułam chłód. Zaczęłam sie przeciągać i poczułam wilgoć. Zmoczyłam sie?! Zajrzałam pod kołdre wszystko czerwone zupełnie zapomniałam, że dzisiaj 20....  od stycznia 10 dzień miesiąca to mój truskawkowy tydzień... okres, kołdra jest brudna, prześcieradło też piżamka ach! Wziełam wszystko i zaniosłam do łazienki. Wszystko wylądowało w koszu na pranie. Wziełam nowe majtki, stanik, bordowy sweterek, czarne rurki, skarpety, tampony i podpaski. Założyłam wszystko, umyłam zęby i uczesałam włosy. Tusz , korektor pod oczy, pomadka i dezodorant. Wziełam vansy i pobiegłam na dół. Rodzice jedli śniadanie:                                                                                                                        
-Hej Mariczka- zawołała wesoło mama- co taka mina?
-A takie tam damskie sprawy, rozumiesz...
-Miłego dnia- zawołał tata.
Chwyciłam torbę, założyłam buty i kurtkę, po czym pobiegłam na autobus. Szłam spokojnie ciesząc się ostatnimi promieniami słońca, nagle usłyszałam znajomy głos, który nie sprawił mi radości...Karolina, paliła papierosa czekając na Aśkę na przystanku.
-Cześć- rzuciła przez ramię.
-Cześć powiedziałam idąc do drugiej części "budki przystankowej".
Stojąc czekałam na Nadię. Usłyszałam kroki, odwróciłam się za mną stał Kamil, trzymał 2 kubki gorącej czekolady. W tym czasie podeszła też Aśka do Karoliny. Nie zwracając na nie uwagi uśmiechnęłam się do Kamila.
-Hej- powiedział.
-Cześć Kamil- uśmiechnęłam sie nieco szerzej.
-Chcesz?- przysunął do mnie rękę  z czekoladą.
-Dzięki, ogrzeje się trochę- powiedziałam wyciągając po nią ręce.
-Smacznego- uśmiechnął się.
-Hm dzięks.
-A nagroda?
Przewróciłam oczami, stanęłam na palcach i pocałowałam go w policzek.
-Tylko się nie przyzwyczajaj.
-Haha będzie trudno wykorzystujesz każdą okazje by mnie pocałować.
-Też coś- zaśmiałam się waląc go w ramię.

 ************************** Oczami Karoliny ***************************************************

Stałam paląc papierosa i zobaczyłam Marike, super panna najlepsza pff,,,, :
-Cześć -rzuciłam.
-Cześć- odpowiedziała równie obojętnie.
Po chwili przyszła Aśka przywitałyśmy się:
-Hej Karo
-Siemka co tam?
-A nic, zobacz kto tam stoi.
-Aha... cudnie  wprost, poczęstujesz mnie fajką? Może być ta.
-Jasne.
Podałam jej papierosa. Rozejrzałam się i zobaczyłam jego...zabiło mi szybciej serce, w pierwszej gim świętowałyśmy z Asią, że w gim tez jesteśmy razem w klasie i w lodziarni zobaczyłam go. Wysoki brunet, niebieskie lśniące oczy, świetnej budowy o dość męskiej twarzy chłopak. Od tamtej pory zawsze jak spotykałam go w parku czy kawiarni rumienie się, jest śliczny, chyba mnie poznał bo jak na mnie zerknął lekko się uśmiechnął, czując, że sie rumienie pofrunęłam za nim oczyma.
-Spójrz!- szepnęłam do Asi- to ten mój wymarzony.
-Jeju..... masz szczęscie uśmiecha się chyba cie poznał! Ale czemu on idzie do Miki?
Poczułam jak osuwa mi się z pod nóg grunt.
-Cicho! posłuchamy.
Przyjrzałam sie im, niestety nic nie słyszałyśmy. Gadają, podał jej gorącą czekolade, oparła się na tylnej nodze i zaczęła pić, znowu gadają, nie wierze! Staneła na palcach i go cmoknęła w policzek!
-Widziałaś to?!- syknęłam do Asi.
-No! Ona zna jego imie Kamil.
-Śliczne imie!!!!- zaczęłam sie rozkoszować tym słowem i szybko wróciłam na ziemię- ok postanowione organizujemy twój plan!
Plan Asi polega na tym, że będe się mniej więcej zachowywać jak Mika by zdobyć Mistrala, mamy nawet liste jej zachowań i cech szczególnych, ale teraz..teraz trzeba więcej, przecież ona...całowała mojego chłopaka!!
-Ale- zaczęłam- dodamy trochę, co juz mamy?
-Chwilke- Asia wyjęła z torby notes- 1. nie używa perfum tylko dezodorant= mocny zapach drażni konie. 2 jest spokojna= konie to lubią. 3 nie pali i nie pije= konie nie lubią zapachu nikotyny. 4 ma spokojny delikatny krok, zawsze obraca się na pięcie i 5.... nie mamy 5.
-To za mało, trzeba więcej bym miała i konia i jej znaczy mojego chłopaka, opisz jej styl, ulubione słówka, zajęcia poza szkolne wszystko co sie da!
-To że zapisałyśmy jej cechy ogólne jest dziwne ale to? To jest masakra chcesz wyjśc na kopiare?! My idziemy z nurtem mody ona swoim jakimś własnym!
-Cicho idzie ta Nadia.....zapisz jak się witają.

           ***********************Oczami Mariki*************************************************

Gadając tak z Kamilem o tym co zadane i "moim zauroczeniu nim", zobaczyłam Nadię, szła w zimowych krótkich kozaczkach, czarny płaszczyk i ciemne jeansowe rurki.
Przytuliłyśmy się:
-Co tam? - zapytałam.
-A spoko, udało mi sie tak by tata nie zauważył wyjąc ze skrytki moje oszczęności, wydzieliłam sobie juz 300 zł na 3 miechy nauki i 600 zł na 2 miesiące pobytu Jaśminy w stadninie, ale zostało mi już tylko 400 złotych nie wiem co robic dalej.
-To macie problemy finansowe- powiedział Kamil obejmując mnie ramieniem, spojrzałam na Karo i Aśkę, Asia cos notowała a Karo zachowywała się jakby chciała mnie zabic spojrzeniem.
Podjechał autobus, wsiedliśmy i pojechaliśmy do szkoły
________________________________________________________________________________

Nareszcie po lekcjach! Była u odpowiedzi  niemca i dostałam 4+, Nadia poprawiła 2 na 5- i ogólem da się żyć. Stanęłam pod bramą szkoły z Asią, Kamilem i Tomkiem, Marcin jest chory.
-Co robicie wieczorem?- spytał Tomek.
-Jedziemy do stadniny- odpowiedziałam.
-A wy?- spytała Nadia.
-Ja jade do babci- powiedziała załamany Tomek.
-Ja planów nie mam, ale cos sie wymyśli- odp Kamil.
Podjechał samochód, wychylił się umięśniony blondyn, ojciec Tomka. Tomek się pożegnał i pobiegł do samochodu. 
-Bym zapomniała- powiedziała otwierając torbę- prosze, zaproszenia na moje urodziny.
Uśmiechnęli się, szybko podbiegliśmy do autobusu nie będzie czekał wiecznie.
______________________________________________________________________________

W domu usiadła przy biurku w moim pokoju i zaczęłam odrabiać lekcję, do pokoju wszedł tata.
-Jedziemy do babci i dziadka jedziesz?
-Nie mogę, mam dużo lekcji a potem chce polonżować Mistrala, ale podacie im zaproszenia na moje urodziny??
-No dobrze, będziemy w domu o 16 więc spokojnie masz jakąś godzine na lekcje po tem możesz iśc do koni.
-Dobra dzięki.
Tata wyszedł, dokończyłam obliczenia z matmy i fizyki, spakowałam na wt: matma, j polski, biologie, chemie,wf i religie.
Spojrzałam na zegar, lekcje skończyły sie o 12:20, w dmu byłam o...12:32 to... odrabiałam lekcje przez 30 min. Założyłam oficerki, to tej torby z koniem i podkowami spakowałam swój toczek( czarny, gładki) i palcat( końcówka ze skóry wszyscy takie mamy). Pobiegłam na dół, spakowałam jabłka i pobiegłam przed dom Nadia powiedziała, że jej tata nas podwiezie.
-Hej, dzień dobry- powiedziałam otwierając drzwi do samochodu.
-Dzień dobry-odp jej tata.
-Siemka-odp Nadia.
Spojrzałam na nia pytająca pokazała mi kopertę z kasą i kartkę z podrobionym pismem jej ojca i matki. 
________________________________________________________________________________

Ogólnie w stajni jest 17 koni (razem z Mistralem), 12 jest prywatnych (razem z Mistralem) i do grupy sportowej konnej należy 10 osób, a do rekreacyjnej konnej 7.
Do sportowej:
~Nadia i Jaśmina
~Asia i Tancerz
~Oliwia i Minka
~Damian i King
~Julia i Liczi
~Olga i Karmela
~Ania i Lolly ( przydzielona jej klacz kierownika)
~Karo i przydzielona jej Paris( koń kierownika)
~ja i przydzielony mi Kaszmir ( koń kierownika)
~Sylwia i Emiś (koń kierownika przydzielony jej)
Rekreacyjna:
~Monika i Anabella
~Basia i Doli
~Kasia i Kodi
~Monika i Ford
~Ala i Peter
~Marta i Miss( przydzielony jej kon kierownika)
~Alicja i Bender(przydzielony jej koń kierownika)

Z kucy nie wiem bo ich nie znam, znaczy uczniów kuce tak.
Wszyscy w toczkach poszliśmy za halę konna sportowa ma pon: 14-16, śr: 16-18 i sob: 12-14.
Pozostali nie wiem. Akurat jest 13:56 Przykuśtykał kierownik.
-A wy co tutaj tak siedzicie? Po uwiązy!- wsiadł na kłada (jest na nim dużo miejsca zmieściła sie noga w gipsie)- ten gips mnie wykończy.
Odjechał my wszyscy wzieliśmy konie i wróciliśmy pod stajnie, wyczyściliśmy, osiodłaliśmy i wróciliśmy na padok. W zagrodzie były konie grupy rekreacyjnej i Mistral. Wsiedliśmy na konie i ruszyliśmy. W ogromnym kółku wykonywaliśmy rozkazy kierownika, na zakręcie zauważyłam, że przygląda mi się zdziwiony Mistral, wyglądał na zazdrosnego...może o Kaszmira?
-Kłus!- zawołał kierownik.
Tak też zrobiliśmy.
-Damian pięty! pięty!! Karolina skup się! Asia podnieś dupsko, Mika dobrze, Nadia dobrze, Oliwia dobrze Sylwia pięty, Ania patrz przed siebie, Julka zwolnij!
-Galop!- zawołał kierownik, około 2 min był stęp, 25 kłus.
Po 30 minutach galopu kazał ustawić się jedni obok drugich.
Usłyszałam jak rży zły Mistral. Rżał przez całe zajęcia.
-Nadia przytrzymasz Kaszmira? Mika idź uspokój Mistrala. Zeszłam z konia i podeszłam do zagrody, Mistral natychmiast sie uspokoił wszyscy przyglądali mi sie zaskoczeni, tylko Karo była wściekła.
-Spokojnie piękny. Nic sie nie dzieje tylko ćwiczymy jazdę bądź grzeczny- Mistral tupnął nogą- nie bądź zazdrosny
Chciałam go pogłaskać, ale on odszedł do tyłu dośc daleko, oj chyba zapowiada się coś złego, Mistral po chwili ruszył galopem i przeskoczył ogrodzenie, popędził do Kaszmira, ten się zerwał i zaczął uciekać. Nadia  spadła Jaśminy na skutek szarpnięcia Kaszmira.
-Damian! Asia! pędzcie po niego!- oni maja angliki bardzo szybkie wiec ich wysłał.
Ja stanęłam przed Mistralem. On natomiast wymachiwal przednimi kopytami stojąc na tylnych.
-Cśiii...-zaczełam szeptać, Mistral uderzył przednimi kopytami tuż przede mną, nawet nie drgnęłam zdziwiony zrobił 2 kroki w tył- Nie bój się, nic ci nie grozi....nie bądź zły na Kaszmira, ty jesteś moim koniem, moim jedynym..pamiętasz? Nikt nigdy nas nie rozdzieli.
Mistral podszedł do mnie, a ja delikatnie go pogłaskałam po pysku w końcu rzuciłam mu się na szyje, a on "przytulił mnie głową". Wszyscy zaczęli klaskać, odprowadziłam go do zagrody i dosiadłam Kaszmira.
Po chwili zaczęliśmy skoki, uczyliśmy się na 3 belki. Po zajęciach odprowadziliśmy konie i je oporządziliśmy.
Poszłam do Mistrala z lonżą i wzięłam go na padok, po czym zaczęłam go lonżować, jest naprawdę zdolny.

                           ******************Oczami Karoliny***************************

Świetnie po takich incydentach, na bank będzie jej chyba, że...coś wymyśle.
-Co mamy?-spytałam Asię.
-Opisałam jej styl na ciepłe i chłodne dni, zachowania wśród znajomych, prz Kamilu, przy koniach-odpowiedziała- wystarczy?
-Powiedzmy teraz se go lonżuje, ale ja coś wymyśle!
-Niby?
-Będe do niego dużo gadać, nie będe sie perfumować i spróbuje zagadać do Kamila ubrana jak ona.
-Ok, ale pędźmy już na przystanek chce zapalić!
-Oszalałaś? Nie! Ja już nie mogę a ty zrobisz, że będe chciała idziemy do domu!

                                     ************ Oczami Mariki************************

O 17 odprowadziłam go pod stajnie wyczyściłam, wytuliłam i odprowadziłam do boksu. Poszłam do Nadii i z nia wróciłam busem.
-Lolaśny dzień- mówi Nadia- naprawdę super se radzisz z Mistralem Karo była czerwona z zazdrości!
-Haha-odp- Widac, że mnie kocha skoro jest tak bardzo zazdrosny.
W domu zjadłam obiad umyłam się, uczesałam włosy i zmęczona poszłam spać.

poniedziałek, 14 października 2013

VII rozdział

-Mateńko powaga?!- przeżywała Nadia- Podałaś mu prezerwatywy? Szkoda, że sie obudziłaś może kontynuacja by była
-Pogrzało cie! - odp- Już mam bliznę na psychice!
-Hahaha, wyluzuj- zaśmiała sie Nadia- Ale tak szczerze to macie wiele wspólnego, i się lubicie sweet pareczka
-Zamknij się
-Oj Mikaaaa
-Cicho dojeżdżamy
Wysiadłyśmy i poszłyśmy w stronę stajni.
-Dosiadałaś go już?
-Nie miałam okazji nawet go nie czyściłam...trochę się boje....
-Lepiej weź się w garść bo jeszcze Karosrina ci go zarąbie. O wilku mowa.
Obejrzałam się, Karo szła z marchewkami do stajni.
-Lepiej biegnijmy!- zawołałam do Nadii.
Już w autobusie przebrałyśmy buty ja na oficerki ona na sztyblety. Usłyszałam jak Karolina cmoka w powietrzu i zobaczyłam jak idzie do końca stajni. Od końca są boksy po lewej Jaśminy, Mistrala, po prawej Tancerza i Liczi. Po ciuchutku podeszłyśmy do Karo, nie dała za wygraną:
-Już Mistralu, mam coś dla ciebie- Karolina wyjeła marchewki, Mistral cały czas miał złe spojrzenie i skulone do szyi uszy.-No żryj -przysunęła rękę.
Mistral zaczął głośno rżeć i kopać drzwiczki. Szybko dobiegłyśmy.
-Jeju jaki śliczny!- zawołała Nadia.
-Mistralu, zobacz, jestem tu.....wróciłam nie bój się- mówiłam coraz spokojniej- nie powinnam cie zostawiać wiedząc, że ona tu jeszcze jest, ale już dobrze...już.
Koń się uspokoił i już obojętnym spojrzeniem przyglądał sie wszystkiemu.
-Karo mówiłam Ci już, nie masz podejścia do koni- powiedziałam grzecznie- nie mogę zabronić ci kontaktu z nim, ale poczekaj, aż go uspokoje i przyzwyczai się do wszystkich.
-Nie potrzebuje twoich rad, dam sobie radę - powiedziała uparcie i poszła.
-Idziemy po uwiązy? Wezme go na spacer.
-Spoczko, tylko...-podeszła do Jaśminy i ja pocałowała w nos-...musiałam się przywitać.
Nadia wzięła swój, który uplotła jak 2 lata temu jej rodzice kupili jej konia (czerwony) , ja wzięłam jakiś brązowawy. Weszłyśmy do stajni zapiełyśmy konie i poszłyśmy przywiązać je do bliższego płotka, który jest zaraz przy stajni.
-Wyczyść go, przecież przy drzwiach jest pudło zapasowych kopystek, szczotek itd.
Co mi tam, podeszłam do kartonu, wzięłam, błękitną rozklejkę (szczotka plastikowa), zieloną podniszczoną kopystkę, szczotkę włosiana i zgrzebło.
Podeszłam do Mistrala:
-Spokojnie, tylko cie wyczyszczę..spójrz- dałam mu do powąchania rozklejkę, po czym dokładnie usunęłam wszystkie zaklejki. Następnie dałam mu obwąchać resztę rzeczy i wyczesałam go i wyczyściłam kopyta.
-Brawo, dobrze to zniosłeś- poklepałam go.
-Wiesz, ja też nie osiodłam Jaśminy i pójdę z tobą na spacer.
-Spoko.
Poszłyśmy za halę i prowadząc konie przeszłyśmy do lasu:
-Może przejedź się na nim.
-Nie, mówiłam, że za wcześnie.
-To kiedy?
-Och, Nadioch zrozum, kilka razy zestresowali go dzisiaj ogromni faceci z sądu, znalazł się w całkowicie obcym miejscu gdzie ufa tylko jednemu człowiekowi, stoczył walkę z Kingiem i jest przywódcą stada ,2 razy wlepiała sie do niego jakaś dziewucha i był czyszczony pewnie pierwszy raz od dłuższego czasu! Nie za wiele na dzisiaj?
-Jej nie wiedziałam...
-Sorry, zestresowana jestem zamknijmy konie w tej starej zagrodzie, chciałabym zacząć ten uwiąz i kantar.
-Ok- otwarłyśmy drewnianą furtkę i konie wbiegły po czym zaczęły się paść.
usiadłyśmy po turecku ja zaczęłam pleść kantar, a Nadia pleść warkocze (sobie). po godzinie zadzwonił jej telefon:
-Halo?
-Cześc tato, co chciałeś?
-No nie krzycz, wiem że jest 19:35
-Skończ! Mówiłeś o 20:00 w domu!
-Co? w cale nie mówiłeś, że zmieniasz zdanie na 19:30! - włączyła głośno mówiący.
-Mówiłem! Tak jak myślałem konie cię buntują! Cały czas siedzisz z tą szkapą i co? i jestes taka sweet miód jade!- za każdym kolejnym słowem z Nadia patrzyłyśmy na siebie.
Rozłączył się.
-Widzisz? Teraz mi wierzysz?- powiedziała Nadia płączącym głosem
-Od początku ci wierzyłam wymyślimy coś!- przytuliłam Nadię.
Wzięłyśmy konie i szybkim krokiem ruszyłyśmy do stadniny. Po chwili zaczęłyśmy biec, konie ruszyły kłusem. Po 10 min byłyśmy na miejscu. Zobaczyłyśmy wściekłego tatę Nadii. Miała na sobie granatowy garnitur, białą koszulę i czarny krawat, w końcu jest redaktorem naczelnym gazety "Witaj jutro" jej matka jest dentystką, chcą by Nadia była lekarzem, ale ona woli być tym kim ja, a ja od 2 lat marze o hipoterapii.
-Dawaj- wyciągnął rękę po Jaśminę.
Nadia oczywiście podała uwiąz i podeszła do samochodu. Jej tata z kolei podał ją mi. Zrobiłam proszące spojrzenie do Nadii.
-Tatusiu Mika nie będzie miała jak wrócić do domu, może poczekajmy na nią, przy okazji sprzątnę szybko.
-No dobrze, ja porozmawiam z kierownikiem- poszedł do kierownika, który gadał z Lucy.
Przywiązałyśmy ich zaczęłyśmy szczotkować:
-Całe szczęście mój ojciec cie lubi, gdyby nie to nie zgodził by się na poczekanie.
-Chyba tak..spójrz Lucy tam jest!- szturchnęłam Nadię
Zaczęłyśmy dawać jej znaki by podsłuchiwała. W momencie jak zaczełyśmy czyścić kopyta podeszła:
-O czym gadają?- zapytała Nadia szeptem.
-Twój ojciec mówi, że macie problemy finansowe i za kolejne 6 miesięcy go nie będzie stać na szkółkę i utrzymanie Jaśminy- odp Lucy.
-To kłamstwo! ten numer świetnie się sprzedaje! Dostałam nawet 200 zł od taty zamiast 50!
-Hm... coraz bardziej w to brnie..- szepnęłam.
-W co? - spytała Lucy.
-Mamy wrażenie, że tata stara się robic wszystko by wyszło, że nie mam czasu a Jaśminę- mówi Nadia
-Jak tylko mówi, że ma wolny do koni jakis dzień natychmiast daje jej korki, ma wolne tylko pon i środy w pozostałe kilka godzin korków, szuka też czegoś na weekendy- powiedziałam.
-Lol! Powaga laski? - mówi zadziwiona Lucy- to jakiś obłęd coś jeszcze?
-Jak gadałam z nim przez telefon wymyślił sobie, że zamiast o 20 miałam być w domu 19:30 i krzyczy, że konie mnie buntują, ale nikomu nie mów!
-No przecież, a masz jakieś oszczędności? - Lucy
-Oszczędzam na niu siodło a co?- odp Nadia
-To może wydasz je na szkółkę i Jaśminę, lub każde pieniądze dziel na pół, jedno pół na cele takie...no typu cos nowego, a część na stajnie i szkółke?
-Ej to mogło by być, mam 1204 zł to 602 zł poszły by na stajnie! i Jeszcze 100 by zostało na szkółkę! tylko stuwa to miech nauki, pół roku to 600, a stajnie mamy za 500 za to, że pracujemy bez wypłaty jako instruktorki ( te co maja własne konie).
-To miesiąc nauki pewny i pół roku życia dla Jaśmy!- mówie.
Ciesząc się odniosłyśmy szczotki, ja do kartonu, Nadia do siodlarni do swojej skrzynki na szczoty i ochraniacze.
-Długo jeszcze?- mówi tata Nadii.
-Nie już poszłyśmy odstawić konie do boksów, zmieniłyśmy buty, pożegnałyśmy sie z Lucy i kierownikiem i poszłyśmy do samochodu taty Nadii.
W ciszy mnie odwieźli pod dom, ale wiedziałam, że jak tylko wyjdę z auta to zacznie się, biedna Nadia...
Weszłam na posesje, otwarłam drzwi i weszłam, trampki zostawiłam w przed pokoju.
-Jak było?- spytała Mama wycierając naczynia.
-A bardzo fajnie, ten koń jest świetny, tylko bardzo płochliwy.
-Wiesz..chciałem spytać co chciałaś powiedzieć wczoraj, cos zabawnego i opowiedz co dziś było- powiedział tata.
Usiadłam obok na kanpie i opowiedziałam wszystko, o moim stresie jak sie dowiedziałam o MIstralu, o podstępie Karo i Aśki, oraz cały dzisiejszy dzień z udziałem Mistrala ojcem Nadii i resztą.
- To bardzo ciekawy dzień, pewnie się zdziwiły jak zastały czyściutki boks i twoje pochwały od kierownika- powiedział tata.
-I to jeszcze jak! Ale najgorsze były teksty tych 2 o tym, że Mistral na bank będzie Karoliny.
-I tak świetnie dałaś sobie z nim radę? - mama
-No raczej tak, zamierzam go kiedys osiodłać tylko potrzebuje siodła i tak dalej.....
-Chyba pamiętasz, że 13 masz urodziny, może dostaniesz.....
-No tak!- wstałam by pobiec na górę- I przepraszam za to jak w tedy nakrzyczałam, że wogóle mnie nie znacie...to nie prawda znacie mnie tak dobrze jak Nadia i kocham was
-My ciebie też Aniołku - powiedzieli.
Uśmiechnęłam się i pobiegła na górę wypakowałam wszystko z torby, spakowałam poniedziałkowe lekcje: matme, polski, biologie, fizyke i niemca. Pobiegłam do łazienki, zmyłam makijaż, brudne ubrania wrzuciłam do kosza na pranie, wziełam długą gorącą kąpiel i ubrałam się w swoja piżamkę z Hello Kitty. Umyłam zęby, rozczesałam włosy i zawinęłam je w ręcznik. Na palcach przebiegłam do pokoju rodziców włączyłam komputer i weszłam w painta zrobiłam jasno fioletowe zaproszenia z balonami i serpentynami na moje 15 urodziny, w next stronie napisałam kiedy mam urodziny i gdzie i drukuj. Hm..... wydrukuję 4: dla Nadii, dla Julii, dla Dziadków i Kamila, co mi tam.
Ładnie złożyłam i schowałam do torby, wyłączyłam kompa i pobiegłam do mojego pokoju. Włączyłam wifi w telefonie napisałam do Kamila

ty:Cześć
Kamil: Elo :)
ty:Co tam?
Kamil: Spk, coś mi sie w skuterze zepsuło ale juz ol
Kamil:ok* a co u cb????
ty: spoko, mam już tego konia jest super 
Kamil: to fajnie :p
ty: aha wiesz juz 22:58 ide spać dobranocka :*
ty: ;)) *
Kamil: pa ;d

Nie wiem po co do niego pisałam, ale by sie przydało skoro za 3 dni idzie do mnie na urodziny, znaczy jak będzie chciał... Poszłam na dół wypiłam herbatę, zjadłam 2 skibki chleba z pomidorem i poszłam na góre. Położyłam sie w łóżku i o dziwo od razu zasnęłam.




niedziela, 13 października 2013

VI rozdział

Przeszłam przez otwartą furtkę i pobiegłam do stajni, siedział przed nią na ławce pan kierownik z noga w gipsie.
-Dzień dobry- powiedziałam.
-Cześć- odpowiedział- Gotowa?
-Powiedzmy, przyjechał już?
-Jeszcze nie, ale spokojnie pomoże ci 2 panów z sądu.W każdym razie wprowadzić...
-Jej....Wie pan jak on wygląda?
-Wiem tylko, że duży, kary, umięśniony. A co?
-Jestem ciekawa jak będzie wyglądał mój podopieczny.
-Spokojnie dasz sobie rade, 3 lata tu jeździsz i już zasłynęłaś.
-Heh, dzięki, dziś tylko ja i Aśka będziemy?
-I Lucyna później, tylko te 2 mają zajęcia z przedszkolem.
-Yhm.
-Widziałem boks nowego, świetnie ogarnięty. Szyby dokładnie umyte, o wiele jaśniej, poidło dokręcone, drzwi porządnie wyczyszczone, to..kurcze.. na jedzenie też, ściany, słoma, wszystko brawka Mika.
-Dzięki.
W tym momencie przyszła grupka przedszkolaków, pojawiła się Aśka z nikąd wzięła ich i w ciszy siedziałam na krześle, zestresowana. Nie wiem, czy jestem w stanie okiełznać takiego konia.
Nagle usłyszałam wjazd samochodu na podwórko podeszłam do ogrodzenie stojącego przy przejściu na padoki. Słychać było rżenie i kopanie w ściany. Wyostrzyłam wzrok, 2 umięśnionych mężczyzn powoli zaczeło otwierać drzwi, moim oczom ukazał się ogromny, czarny koń. Szarpali za uwiąz, a on sie wyrywał, jest ogromny, w końcu puścili i pognał w prost na mnie, przerażona stanełam w rozkroku, ręce przed siebie zaczełam szeptać Cśiiiii. Zatrzymał sie 3 kroki przede mną, szybko chwyciłam za uwiąz i delikatnie pogłaskałam go po pysku, nie ma co go wpychać do boksu on musi sie wyszaleć, najlepiej wypuszczę go na największy pusty padok. Tak też zrobiłam otwarłam przejście. i na niego spojrzałam miał tak zdeterminowane spojrzenie. odpiełam mu kantar i zdjęłam na pewno ma z nim złe wspomnienia tak samo z tą liną i ścisnęłam ją w rękach. Zaczął biegać, szaleć, kopał, przeszkody, próbował taranować płot. Robił tak 2 godziny. Rozejrzałam się nikogo nie ma, spróbuje go uspokoić raz mi się już udało...
-Już dobrze- powiedziałam podchodząc do niego- Nie bój się, nie zrobie ci krzywdy.
Wyciągnęłam do niego ręce, a on zaczął rozpaczliwie rżeć i machać głową, zabrałam ręke i znów ją podniosłam. Stanął na tylnych kopytach i zaczął wymachiwać przednimi, przewróciłam się. ten odskoczył kilka kroków w tył. Uklękłam i spuściłam głowę, powili pochylony zaczął do mnie podchodzić. Chwilę stał i mnie powąchał, wesoła pogłaskałam go po pysku, cudny, cudny, cudny koń!!
-Hej, jesteś dobrym koniem, tylko życie tak ci się dało we znaki...ale obiecuję ci ze mną będziesz już zawsze bezpieczny
Zarżał wesoło, jakby zrozumiał.
-Jesteś, tak nie przewidywalny, raz spokojny, raz mocny... troszke jak wiatr....w moim ulubionym języku brzmiałbyś Mistral- zareagował uszami do góry.-Podoba ci się to imię? Ok, podobno kiedyś miałeś na imię Huragan- z kulił uszy- Spokojnie, już...Mistralu.
-WOW -usłyszałam głos kierownika- super se radzisz Mika.
Jak zauważył kierownika Mistral uciekł.
-Jest dobrym koniem, ale widać ile krzywdy sprawili mu właściciele....
-Spokojnie widziałem jak go obłaskawiasz, jak chcesz może być twój.
-Poważnie?!
-Jak go wygramy w sądzie i twoi rodzice się zgodzą.
-Dzięki, dzięki, dzięki! Tylko ma pan jakieś inne kantary? Tego nie będzie nosił jeżeli zakładali mu go właściciele....
-Mam jakiś zielony, tylko on jest  Dragona, obecnie jest na zawodach z Kasią.
-Jak tylko wrócę do domu zrobie Mistralowi nowy tylko tak na chwilkę ten.
-No dobrze, Mistralowi?
-No..spodobało mi się to imię i on chyba będzie na to reagował.
-Czekaj zaraz dam ten kantar- powiedział kierownik i odszedł ( o kulach)
-Mistral! Mistral!
Od razu przybiegł.
-Chce byś poznał inne konie, dostaniesz tymczasowy kantar, potem zrobie ci twój własny i kilka zdjęc do sądu byś mógł być mój. Ale póki co poznasz inne konie.
Mistral ufnie mi się przyglądał, dobry koń.
-O to zieloniutki kantar- powiedział kierownik.
-Dzięki- powiedziałam i zabrałam się do zakładania go Mistralowi, zgodził się na kantar i uwiąz.- No chodź, poznasz się z innymi końmi.
Poszliśmy za halę na pastwiska, podeszło kilka koni grzecznie się obwąchali. Został przyjętey do stada, uff. Kiedy odchodziłam zauważyłam, King' a to przywódca stada, bułany anglik, koń Damiana, jedynego chłopaka w naszej stadninie, Zdenerwowana przyglądałam się dalej, nagle on i Mistral zaczęli się gryźć i kopać. No nie, walczą o dominację, przerażona stałam i przyglądałam się, zawsze mi powtarzano, : nie przerywaj walk koni! Po 10 minutach mojego stresu, silny King padł od kopniaka Mistrala, Mistral stanął obok i tupnął. Przeraziłam się czy Mistral zabił Kinga? Niebosom dzięki, nie, po chwili wstał i od truchtał od Mistrala, otoczyły go Liczi, Jaśmina, Karmela( Olgi), Minka(Oliwi), Doli (Basi), Anabella (Moniki). Jej, 15 minut na padoku w nowym miejscu i został przywódcą stada, i prawo jako pierwszy do klaczy, ile on ma lat? Może mieć źrebaki? Pobiegłam do kierownika pożegnać się i już dobiegałam do bramy, gdy  mnie zawołał.
Odwróciłam się.
-Musisz go odprowadzić do boksu! Przecież nikomu innemu nie pozwoli.
-O, rzeczywiście- pobiegłam po uwiąz, usłyszałam jak Aśka i Lucy żegnają przedszkolaki.
-Matko to było straszne!- mówi Lucy.
-Mój biedny Tancerz! Całe szczęście nie ugryzł nikogo i nie kopnął.
Pech chciał by mnie zauważyły, znaczy że Aśka bo Lucy lubię.
-Mika! Jaki jest ten koń?- zawołała Lucy.
-Duży, umięśniony, kary angloarab, jest cudowny, narwany i dziki!- powiedziałam do Lucy.
-I może powiesz, że dałaś se z nim radę? He?- wtrąciła Aśka.
-Owszem tylko mnie słucha Asiu- powiedziałam opryskliwie.
Z uwiązem udałam się na pastwisko po Mistrala, oczywiście polazła za mną i Lucy też.
-To on? Rzeczywiście, mega groźny!- powiedziałam Asia.
Nie słuchając przeszłam pod płotem.
-Mistral! Mistralu!
Podtruchtał do mnie i delikatnie zarżał.
-Choć mój piękny, pokaże ci twój boks- zapiełam mu kantar mówiąc to.
-Skąd wiesz, że twój? Pewnie będzie Karo!
-Asia, dobrze wiewsz, że ona se nie- ra- dzi.Nigdy, gdy wyjeżdżasz nie dajesz jej go pod opieke dałaś tylko raz i na tym koniec może zaprzeczysz, że sie boisz o Tancerza?
Zamknęła się, a ja zaczęłam wyprowadzać Mistrala, gdy usłyszałam kaszlnięcie. Nie, nie nie nie nie!!
Czy to..odwróciłam się, Karolina! Nie! tylko nie ona.
-Czy to mój  nowy koń? Huragan tak?- powiedziała ochryple Karo.
-Nie jest twój i źle reaguje na to imie, dręczyciele go tak nazywali- powiedziałam, a Mistral się zdenerwował.
-Nie ważne, piękny jest i potulny
-Co ty jest meeega groźny, co nie Mika?
Zaśmiały się.
-Odwalcie się, zabieram Mistrala do jego nowego boksu.
-Spoko imię, ok zgadzam się, niech tak ma- odpowiedziałam Karo.
Starając się ją ignorować otwarłam bramę i zaczełam go wyprowadzać.
-Dawaj go na chwile- odp Karo.
-Ok tylko nie płacz- i podałam jej Mistrala.
opierając się o płot  patrzyłam na karolinę.
-Choć piękny, wezme cie do boksu-po tych słowach, zaczeła go przyciagać by pogłaskać, Mistral jakby porażony szeroko otworzył oczy. Wyrwał się przewracając Karo, stanął na tylnych nogach i zaczął wymachiwać przednimi, głośno rżał i ruszył cwałem w stronę hali, co chwile robił ostre zakręty.
Lucy, Karo i Aśka patrzyły przerażone.
-Brawo zaklinaczko koni- powiedziałam do Karo, zawsze kazała się tak nazywać.
Mistrral zaczął pędzić w naszą stronę, wystawiłam ręce delikatnie przed siebie i zrobiłam spokojne spojrzenie, metr przede mna wychamował "zadem" rżąc walił przednim kopytem w ziemię.
-Już dobrze, Cśiiiii....Nie bój się jestem tu, spójrz- spojrzał na mnie przerażony, wszystkie osłupiały, a ja delikatnie przesunełam ręke do niego i zaczełam go gładzić po nosie- Obiecuję, że ona nigdy już cie nie dotknie, nie pozwole, nie bój się.
Uspokoił się i szturchnął mnie nosem w ramię domagając się pieszczot, zaśmiałam się.
-Jesteś dobrym koniem, nikt nigdy nas nie rozdziali nigdy.
Ufnie na mnie spoglądał, a ja wzięłąm uwiąz, spojrzałam na Karo.
-Prosze zrozum, nie jestes taka jak ci się wydaje, nie jesteś super fajna i zdolna, przez twoją głupotę mógł kogoś tratować- powiedziałam do niej.
-Lub siebie zrobić krzywdę, ponoć jesteś chora- staneła po mojej stronie Lucy.
Nie słuchając jak tłumaczy się Karo poszłam z Mistralem do stajni.
_________________________________________________________________________________

Wprowadziłam go do boksu, znowu był przestraszony.
-Spokojnie, teraz będziesz tu mieszkał, jak wróce do domu od razu biorę się za robienie dla ciebie kantaru i uwiązu.
Patrzył na mnie tęsknie, pocałowałam go w nos i poszłam, obejrzałam się za siebie nie stał przy drzwiczkach tylko poszedł w głąb, mam nadzieje, że się tu odnajdzie, to taki fajny koń.
Ogółem są 2 stajnie jedna duża dla koni i jedna średnia dla kuców.
Koni prywatnych jest 12 ( razem z Mistralem) 7 klaczy, 5 ogierów. Pozostałe 8 to konie pana kierownika
Z kucy to 6 prywatnych i 5 pana kierownika. 5 klaczy, 6 ogierów. Nie ma tu wałachów.
Wychodząc zobaczyłam złą, Karo i pocieszającą ją Aśkę. Pewnie dostała "po uszach".
-Porobiłem zdjęcia do sądu.- powiedział kierownik.
- Kiedy?
-Kiedy się nim zajmowałaś, uznałem, że z zaskoczenia będą naturalne.
-A ok, tylko się śpieszę więc do zobaczenia!- i odbiegłam , zaraz mi autobus ucieknie.
_________________________________________________________________________________

Po wysciu z autobusu, kupiłam sznurki ze sztucznego materiału na kantar i kolorową linę, i chaczyki na uwiąz ( i do kantaru ). Wróciłam do domu, zjadłam obiad i pobiegłam na górę, rzuciłam w kąt torbę i włączyłam laptopa, wszystko opowiem Nadii!
Przebrałam się w luźną koszulkę, dresy, zmyłam makijaż. Lapek się włączył weszłam w skype i fb.

ty: Hej <3 <3
Nadia: Elo ♥
Nadia: Co tam? ;)
ty: Spoko, a u cb? :))
Nadia: Lajty, póki co, kuje na poprawe umiem prawie wszystko, i też ucze się na kartkówkę z angola a ty co robisz???
ty: jadłam obiad i wróciłam ze stajni!
Nadia: Jest już ten koń? Jak wygląda?!
ty: wysoki, coś koło metr 83, umięśniony, kary, grzywa i ogon głęboko czarne, strasznie płochliwy, narwisty ale..................... okiełznałam go! Łasi się do mnie i oj narobil wstydu Karo!

Opowiedziałam wwzystko co sie wydarzyło w stajni z najdrobniejszymi szczegółami Nadii przez Skype.

Nadia: Wow! ♥ ♥ ♥  a będziesz mogła ok 18 jechać? do stajni?
ty: Raczej tak, a co?
Nadia: Bo pojade do Jaśminy i mam wrażenie, że tata spiskuje przeciwko nam.
ty: Co? Komu?
Nadia: Mi i Jaśminie, stara i misię zajmowac całe dnie i mówi, że nie mam na nia czasu to ją sprzedajmy, a ja na to nie e i że np w piątek po szkole mam wolne to odrazu dał mi korki z fizy! Mam wolny tylko poniedziałek, potem we wt  biologie i matme, sroda wolna czw angielski i francuzki, i piątek fiza!
ty: Lol! Powaga? To na bank jade o 18 z tb!
Nadia: Thx ;**
ty: *.* xd.


W trakcie pisania 'xd" do pokoju wszedł mój ojciec.
-Jeżeli się nie mylę to masz szlaban na laptopa chyba, że sie uczysz, a skype to nie nauka.
Przemilczałam to tata podszedł po lapka a ja różowym sercem- podusią, zakryłam telefon.
Ojciec wyszedł, a ja włączyłam skype w telefonie.

ty: sorry.. tata wszedł po lapka co chciałas jeszcze powiedzieć??
Nadia: Może poszukaj w necie osiodłania itd dla Mistrala?
ty: Nie...za wcześnie, nie jest nawet mój... ale bierz sie do nauki, za 3 godz widzimy sie w stajni ;p
Nadia: OK, paps ;**


Uśmiechnięta spojrzałam na swój naszyjnik i zasnęłam. Śniło mi się, że Mistral jest mój i jesteśmy bardzo szczęśliwi . Tak samo jak rano obudził mnie sms

"Mika, gdzie jesteś?! Weź rusz dupe bo kierowcy kończy się przerwa i nawieje ci autobus!"

Szybko się podniosłam, przebrałam uczesałam i ruszyłam biegiem na przystanek. w 3 minuty się ogarnełam i w 2 dotarłam na miejsce.
-Następnym razem proszę się nie spóźniać, mam jeszcze pare przystanków.- powiedział kierowca, przewróciłam oczami i zajełam miejsce przy Nadii, przy okazji opowiedziałam jej swój koszmar z rana o Kamilu....

wtorek, 24 września 2013

V rozdział

Do pokoju weszła mama.
-Co chcesz?- zapytałam smutna.
-Przeprosić, domyslam się, że nie masz ochoty na wytłumaczenia.
-I?
Mama spojrzała na to co ściskam w dłoniach: naszyjnik i dziennik.
-Dziadek i Babcia zawsze powtarzali mi i tacie, że masz prawdziwy dar-uśmiechnęła się krzywo- Dar do zaklinania, koni, nawet tych niebezpiecznych.
-Masz na myśli sytuację, gdy miałam 6 lat i uspokoiłam narwanego kuca?
-Na przykład. Mówili też, że człowieka od koni wyrwać można, ale koni z człowieka nie, więc zgadzamy sie na tego konia....
-Poważnie?- zapytałam z nadzieją.
-Eh...... tak jeżeli na prawdę jest w miare łagodny.-powiedziała z usmiechem- Zawdzięczasz zgodę szkoleniom dziadka, w zamaian chce przysługę.
-Oh kochana jesteś- wołałam z radością- jaką?
-Pójdziesz po zakupy i sprzątniesz liście z podwórka, a z tata pogadamy o alkoholu, cały salon śmierdział, przez wasze usta, musieliśmy drzwi otworzyć.
To oni otwarzyli uf.
-No ok, tylko daj kasę. Mama poszła do sypialni po portfel i dała mi 30 zł bym poszła po zakupy do Intermache. Założyłam buty, wzięłam torbę i poszłam do sklepu.
_________________________________________________________________________________

Wpakowałam chleb, płyn do naczyń, proszek do prania, cukierki, perfumy, na koniec zostały podpaski. Podeszłam do działu i wzięlam z półki always i usłyszałam pędzący wózek, jechał na nim jakiś debil nim zdążyłam odskoczyć walnął w mój wózek a mój we mnie, wywaliłam się na kartono-wystawę golarek, oszołomiona. Chłopak podszedł do mnie, to był Kamil.
-Głupi jesteś?! Chciałaś mi głowę rozbić? Wiesz co by się stało gdybym spadła na regał obok?!- i spojrzałam na metalowy regał z ostrymi kątami.
-Przepraszam Mika! Nie chciałem, spieszyłem sie do kasy.
-I to powód by mnie taranować?
Zaśmiał sie i podał mi ręke po czym pozbierał moje rzeczy i włożył do koszyka.
-Nic nie uszkodzone- uśmiechnął się podając mi podpaski.
-Dziękuje- powiedziałam biorąc je, po czym wrzuciłam je do koszyka i odeszłam. Oczywiście poleciał za mną.
-Jest mi na serio przykro.
-Spoko- powiedziałam oburzona.
-Nie, poważnie może kupić ci lody, albo pizze?
-Nie jestem głodna.
-Prosze, będe cię tak dręczył całą drogę wiesz mam po drodze.
-No ok, tylko odniose zakupy i sie przebiorę jak na wrzesień ciepło się zrobiło.
Co? Za darmo to sie bierze. W kasie zapłaciliśmy i poszliśmy na parking.
-Podwieźć cie?
-Co mi tam.
_________________________________________________________________________________

Podałam zakupy mamie i poszłam na górę sie przebrać. Założyłam bielusieńka bokserkę, lodowy błękit spódnicę czarny pasek i czarne sandały, zmyłam makijaż by na świeże pomalować rzęsy i usta na różowo( rzęsy nie na różowo), rozczesałam włosy i wpiełam z tyłu od boku czarną wstążko-spinke. i Zeszłam na dół.
-Nieźle- powiedział Kamil.
-Nie dla ciebie, ciepło jest- odpowiedziałam oschle.
Wsiedliśmy na skuter i pojechaliśmy na rynek do jakiejś kafejki. San Remo, ładna nazwa. Dużo klientów to pewnie smaczna i tania. Tania nic dziwnego, że tu.... Zajeliśmy miejsce dla 2 osób kelnerka podała nam menu. Całe mnóstwo różnych lodów, kaw mrożonych i innych smakołyków. Po 5 minutach wróciła pomalowana, super troche próżno...
-Co podać?- zapytała.
-Moja dziewczyna pierwsza, na mój koszt kotku.- powiedział Kamil rozwalając się na krześle.
-Dobrze więc po prosze 3 kulki: jagodową, czekoladową i malinową z bitą śmietaną i polewą malinową, do tego duża mrożona kawa i tiramisu.- spojrzałam na Kamila, z tego co sobie obliczyłam kosztuje to 20 zł- A ty co zamawiasz kotku?
-Szklankę wody- powiedział zmieszany- Nie no 2 kulki czekoladowego i zwykła kawa ze śmietaną.
Kelnerka zanotowawszy odeszła do kawiarni( jesteśmy w ogrodzie).
-Spokojnie, jak się przebierałaś skoczyłem szybko do domu po więcej kasy-powiedział wesoły.
-To dobrze-"palant"- To co masz mi do powiedzenia?
-Ok chcesz mnie poznać? Więc lubię granatowy, mam własny skuter, uwielbiam gry, średnio się uczę, mam tylko 2 babcie i 1 dziadka, mam psa Havsa, tak ma na imię, podobają mi się blondynki z wyczuciem stylu, odważne z kobiecymi kształtami.- powiedział mrugając do mnie"prostak"- Twoja kolej.
-Ok, mój ulubiony kolor to wszystkie odcienie niebieskiego i szarego, nie mam skuteru, lubie oglądać tv i gadać przez skype, dobrze się uczę, mam tylko 1 babcie i1 dziadka, pozostali umarli, wiele mnie nauczyli o koniah, będę miała własnego konia karego angloaraba, podobają mi się zdrowi na umyśle chłopacy, troskliwi, którzy nie są palantami.
-Zawzięta jesteś-powiedział opierając się na stole, przybliżając swoja twarz do mojej i spojrzał mi w oczy- ale i urocza.
Oparłam się na krześle, odsuwając od niego. Przyszła kelnerka z naszymi lodami i kawami i plackiem. Jedząc i pijąc rozmawialiśmy o szkole, znajomościach, imprezie, o alkoholu, gustach muzycznych, ciuchach i okazało się, że mamy naprawdę wiele wspólnego. Musze przyznać, że nie jest taki palantem i obrzydliwcem jak myślałam, jest....fajny...nawet bardzo.
Po spożyciu naszych zamówień, Kamil zapłacił 26 zł i poszliśmy do jego skutera była już 18:45.
-Wsiadasz na mojego mechanicznego rumaka?
-Chętnie.
I odjechaliśmy. Po 20 minutach byliśmy pod moim domem.
-Dobrze mi było z tobą, tylko bez skojarzeń.- powiedział.
-Nie masz nawet co marzyć- uśmiechnęłam się- ja też się dobrze bawiłam, musze przyznac, że nie jestes tak okropny jak myślałam.
-Dzięki, moge ten wieczór uznać za randkę?
-Jak chcesz....
-Zaprosisz mnie do środka?
-Lepiej nie, mama powiedziała, że jak weszli to poczuli alkohol i jeszcze cos im odbiło z tematami o sexie i nie chce byś przy tym był.
-Rozumiem....
-Oh..-pwiedziałam wesoło, stanełam na palcach i pocałowałam go w policzek- Niech ci będzie, że to randka, ale tylko jedna.
-Haha- zaśmiał się odchodząc- Musze więc wpadac na ciebie w sklepach. Cześć!
-Pa!
Odjechał. Wziełam głęboki wdech. No to zacznie się jazda.
Weszłam po cichutku do domu, może mnie nie usłyszą. Ale los chciał by siedzieli w salonie.
-Marika- zawołał mnie tata.
-Co?
-Chodź do nas.
Fuck, fuck, fuck......
-Slucham- zapytałam opierając się o ścianę.
-Siadaj na kanapie.
Tak też zrobiłam.
-Mam 2 tematy do omówienia.
-Jakie?
-Po pierwsze piliście alkohol?
-Tak- zagryzłam wargę i spojrzałam na ziemie, nie ma co kłamać jak ponoć było czuć to co to da?
-Ile?
-Ja i Nadia po 1 puszce....Nie wiedziałam, że przyniosą alkohol, mówiłam w szkole, że się nie zgadzam, a jak juz przynieśli....to....do chińszczyzny pasował?
-Eh.....tylko po 1?
-Tak, chłopaki wychlali całą resztę dlatego tak jechało.
-Śmierdziało- poprawił mnie tata.
-Przykro mi.
-Co się stało ze śmieciami?
-Podrzucili sąsiadom- chyba ukrył uśmiech w dłoniach, nie zareagował wściekły, poza tym tym dupkom podrzucili.
-Wiesz jak bardzo jestes nie odpowiedzialna?
-Wiem i mi przykro, ale..
-Szlaban na internet przez tydzień, możesz używac go tylko do nauki.-powiedział, a ja wstałam- siadaj nie skończyłem, drugi temat.
-Jaki.- zapytałam dośc nie mile.
-Masz chłopak?
-Nie
-To z kim się całowałaś pod domem?
-To tylko Kamil, musiałam by se poszedł.
-A zdjęcia z imprezy?
-To był zakład o umiejętnośc całowania.
-Yhm, czyli jak będzie, że jestes słaba w łóżku to się z nim prześpisz?
-Co?! Jak śmiesz!- krzyknęłam.
-Uspokój się- warknął tata- ok, przesadziłem tylko jest tyle o 13 letnich matkach Marika, nie zmusze 15 latki do utrzymania cnoty skoro prawo na to pozwala 15 latką, ale pamiętaj o tych wszystkich chorobach, o prezerwatywach, o prawdziwej miłości. Jak juz będziesz mocno kochała chłopaka i będziesz absolutnie pewna to przynajmniej kup gumki mama ci może nawet kupić dziecko.
-Ok mam o tym w szkole tato, jestem zmęczona i zażenowana ide spać.
-Dobrze tylko pamiętaj o tej rozmowie.
- Tak długo nie zapomnę nie ważne jak bym chciała....-powiedziałam pod nosem.
Poszła się umyć ubrałam jasne różowe długie spodnie piżamowe i taką samą bluzka na krótki rękaw z wesołą Hello Kitty. Dopisałam wydarzenia tego dnia w pamiętniku, oglądałam wisior i zasnęłam.
_________________________________________________________________________________

Obudził mnie sms o 10:12, cała spocona spojrzałam na wyświetlacz, od Lucy (Lucyny)
"Hejka, o 11:30 przyjejżdża ten angloarab, Karo jest chora, pan Maciej złamał noge, a ja i Aśka mamy zajęcia z przedszkolakami, więc musisz sobie jakos poradzić ;) trzymam kciuki papa;***"
Ok, odpisałam, że się zgadzam a swoja drogą sniło mi się, że tata dał mi kasę na prezerwatywy i poszłam do interka, a tam był cały korytarz wszystkic firm i rodzajów oraz tabletki, wziełam czarne durex i jakies tabletki, a potem nagle byłam w domu  i w moim pokoju siedzial Kamil w gatkach a ja podalam mu paczke masakra!
Pobiegłam do łazienki przepłukać twarz. Co za koszmar. Ok zeszłam do lodówki i nasypałam sobie miskę płatków i zrobiłam kakao. Po śniadanku zajrzałam do sypialni rodziców, jeszcze spali. Wziełam czarny stanik, różowe majtki, granatowoczarną koszule w kratkę i jeansowe poszarpane z lekka spodnie i szare krótkie skarpetki. Gdy sie ubrałam, użyłam deo, pomalowałam rzęsy, usta czerwoną pomadką nivea. Od razu założyłam oficerki, Wziełam torbę spakowałam fona bilety na busa i końskie ciasteczka, które Nadia upiekła kilka dni wcześniej całe szczęscie jeszcze dobre. Napisałam wiadomośc do rodziców u czesałam włosy i zrobiłam se luźna kitkę, po czym pobiegłam na autobus.

piątek, 13 września 2013

IV rozdział

Zaczęłam zmywać naczynia, a resztki jedzenia odłożyłam na talerz. Po 5 minutach skończyłam i na palcach pobiegłam na górę, nie skapłam się, że rodzice sa już w domu. Wziełam czarną marszczoną torbę na ramię i wsadziłam do niej oficerki oraz bluzę. Pobiegłam z powrotem na dół i wzięłam 2 marchewki. akurat szłam po swoje vansy, gdy mama zeszła w swojej szarej piżamie.
-Cześć Mariczka- powiedziałam biorąc czajnik- Gdzieś wychodzisz?
-Hej i tak- odpowiedziałam- Posprzątałam już.
-A co to był wczoraj za nocleg?
-No bo..nie sądziłam, że tak świetnie będziemy się bawić i o 12 skapliśmy się która jest i stwierdziłam, że co tak późno będą wracać...Powiedzieli swoim rodzicom, że w razie czego zostaną i....nie wiedziałam, że zasnęłam na Kamilu.....
-Dobrze, tylko..widziałam też zdjęcia- powiedziała z delikatnym uśmiechem- ładne. Ten brunet, Kamil to twój chłopak?
-Nie
-To dlaczego się całowaliście?
-Sama nie wiem- odpowiedziałam zmieszana- Mówili, że nie umiem się całować, i po za tym on mi sie troszeczke podoba, więc....
-Wiesz, córuś nie jestes dzieckiem- powiedziała mama- I masz juz dośc kobiece kształty i rozum jednakże chce poruszyć temat antykopcepcji..
-Mamo ja się śpieszę na autobus!!
-Dobrze, dobrze porozmawiamy później.
Założyłam buty i pobiegłam na przystanek
_________________________________________________________________________________

Zsapana spojrzałam na wyświetlacz komórki 5 po wpół do, spóźniłam się 5 minut.... usiadłam. Odpocznę trochę i wrócę po rower.Zamknęłam oczy i usłyszałam autobus, mój autobus. Obo mnie siedziała jakaś staruszka.
-Ten autobus przypadkiem już dawno nie odjechał? -spytałam.
-Nie, miał opóźnienie- powiedziała kobieta i weszła do niego, ja zaraz za nią, po czym zajełam sobie miejsce.Po 15 minutach byłam na miejscu, weszłam przez brame i domknęłam ją. Od razu poszłam po Jaśminę idąc po uwiąz zauważyłam Karolinę, Asię i Lucynę, stały przy drągu więc słyszałam o czym mówią.
-Do stadniny ma przyjechać nowy koń, angloarab liczę, że uprzedzicie resztę by uważali na niego- powiedziałam Lucyna (instruktorka)- to dziki koń był dręczony przez właścicieli dopóki nie wygramy go w sądzie będzie tu przebywał.
-To już mam załatwionego własnego konia- powiedziała pysznie Karolina(pusta dziewucha, nie radzi sobie z końmi, zawistna, pilnowała konia Asi przez tydzień tak se nie radziła, że Asia jej naj wybiera innych pod swoja nieobecnośc do Tancerza)- Każdy wie, że ma rękę do koni, ogarne go i wykupię.
-To miłe, jednakże wolę by zrobiła to Marika-powiedziała Luc spoglądając na mnie- Dobrze sobie radzi potrzebujemy takich przy tym koniu.
-Marika przygotujesz boks dla nowego konia? Przyjedzie tu jutro z samego rana.- zawołała Luc.
-Chętnie, ale po przejażdżce z Jaśminą.
Zmieniłam buty i machając uwiązem przeszłam obok nich by dojśc na pastwisko.
Ja mam zajmować się narwanym niebezpiecznym koniem? Nie dam sobie rady! Prędzej mnie poturbuję! Rozmyślając tak dotarłam do Jaśminy wzięłam ją pod stajnię.
_________________________________________________________________________________

Uwiązałam ja tam gdzie zawszę i poszłam po sprzęt. Wróciłam, wyczyściłam ją, osiodłałam, założyłam jej ogłowie, a sobie toczek, po czym ruszyłam na przejażdżkę. Gdy dotarłam do lasu zaczęłam gadać do Jaśminy.
-Słyszałam piękna? Bedziesz miała nowego kolegę i to tuż obok, tylko boks obok ciebie jest pusty.
Jaśmina zarżała wesołym tonem.
-Też się cieszę, tylko martwi mnie to, że to ja będe sie nim opiekować pod warunkiem, że jest w miarę potulny..Boje się, że zrobi mi krzywdę lub zemsty Karo... Zresztą nie raz opiekowałam się zestresowanymi końmi co nie? Dam radę! IJA!- krzyknęłam i ruszyłam galopem dłuższą ścieżką. Po godzinnej przejażdzce skręciłam w drogę powrotną jadąc co jakiś czas kłusem to cwałem
_________________________________________________________________________________

Na miejscu rozsiodłałam ją, dałam jej pić i wyczyściłam. Założyłam kantar i odprowadziłam na pastwisko, by zając się w końcu boksem nowego ogiera. Wzięłam taczkę i wrzuciłam do niej belę słomy. Ruszyłam do pustego boksu. Porządnie zamiotłam podłogę, umyłam szybę, przejechałam miotłą po ścianach i suficie, po czym zaczęłam rozsypywać siano i Nasypałam paszy do tego...na jedzienie, zapomniałam nazwy. Naprzeciwko jest Mała, jakby miseczka, taka jak na wode święconą w kościele, a nad nią przycisk. Gdy koń chce sie napić jego nos oto naciska i leci woda, przycisnęłam to palcem, by sprawdzić czy działam. Uf, leci czysta woda. Na koniec odniosłam cały sprzęt do szopy. 15:02 lepiej juz wracam na obiad, mam jeszcze trochę nauki....Pobiegłam po swoją torbę, wzięłam ją i poleciałam przed stajnię zmienić buty, akurat, gdy zakładam vansa usłyszałam Karolinę i Aśkę.
-Ta debilka myśli, sobie, że co? Lepsza? Ładniejsza? Pfff! Tak wogóle to jest żałosną szczyną! Nawet fajki nie umie zapalić- wyzywała mnie Karolina, a ja po cichutku zdejmowałam 2 oficerkę.
-Luz, Karo. Nie jest warta tego byś niszczyła boks temu biedaczkowi, wiesz ile ten koń przeszedł...
-Yh...- prychła Karolina- Myślisz, że chcę zrobić mu krzywdę? Żal!Nigdy nie zdobyłabym się na krzywdę na koniu. Po prostu- mówiła dalej, a ja wiązałam już buty i dalej podsłuchiwałam- zrobimy tu bałagan, jutro rano pan Maciej będzie sprawdzał boks nim wpuści tu konia i co zasta? Chlew!
-Sorry, ale tu jest czysto
-Oh, naprawde jesteś taka nie kumata? Dawaj wiadro z błotem i gnojem, przy okazji podaj 2 łopatki. Rozrzucimy tu tego trochę- mówiła i słuchał było, jak rzucają tym w ściany i słome- Jakim trzeba być roztrzepanym, by wziąśc belę na którą koń nasrał! Dawaj śrubokręt i i reklamówkę!
-I jażkrze nieodpowiedzialnym, by zostawić brudne szyby, dla konia to bardzo niezdrowe!- dokończyła Aśka rzucając popiołem w szyby- i ostawiając zepsuty kranik!
Słyszałam skrzypenie śrubek i dźganie metalu.
-Ach...ostre narzędzie w sianie? Ktoś kto tak się zachowuje, nie może mieć dzikiego konia, nie może mieć żadnego!
Szybko przerzuciłam sobie torbę, przez ramię i schowałam się za żywopłotem.
-Do autobusu mamy jeszcze 20 min, zdążymy na fajkę- powiedziała Karolina- Masz jakieś?
-Nie myślałam że ty masz, nie ważne kupimy mam 10 złotych.
Od razu jak wyszły wbiegłam do stajni. Nic z tego S*ki, nie dam się. pobiegłam po taczkę i nową belę siana, stare siano wywaliłam rozsiałam nowe, dokręciłam z powrotem miseczkę o docisnęłam odstający przycisk, umyłam ściany, wyszczotkowałam szybę i drzwi do boksu. Pędem odniosłam sprzęt o poleciałam na przystanek. 2 ladacznice
Karolina: Tak krótkie granatowe szorty, że pośladki wypływały, czerwona bokserka, obcisła jeansowa kamizelka i czerwone koturny. Wy eyelinerowane powieki, czerwone usta i spięła grzywkę z tyłu, by było widać kolczyk w lewej brwi.
Asia: Obcisłe czarne leginsy, biała obcisła koszulka, obcasy czarne, wytuszowane rzęsy i równie czerwone usta.
Asia akurat się zaciągała długim papierosem, a Karolina swój rzuciła na ziemię i zdepła.
-Jak poszło sprzątanie boksu?- zawołała, po czym  lizała przerwe między swoimi jedynkami(zęby)
-A bardzo dobrze, ogier będzie miał jutro piękny boks-odpowiedziałam najdumniej jak umiałam.
Obie się zaśmiały, jak na nie patrzyłam pewne siebie i zadowolone, że zrobiły mi na złość, zachciało mi się śmiać i też się zaśmiałam. Myślą, że wycieły mi świnstwo i stracę podopiecznego, ha przypomniały mi o paru miejscach i jest czyściej jak było. Podjechał autobus usiadły jak zwykle na końcu, ja jak najbardziej z przodu.
_________________________________________________________________________________

Umyłam ręce i poszłam do kuchni, usiadłam przy stole i obserwowałam jak Mama nakłada nam obiad.
-Co ci tak wesoło córuś?- spytał z uśmiechem Tata.
-Jutro do stadniny przyjeżdża nowy koń, był maltretowany przez właściecieli i to ja mam sie nim zajmować
-O..to nie będzie niebezpieczny?- spytała Mama.
-Nie wiem, ale najlepsze jest to....
-Lepiej się nim nie opiekuj- powiedział Tata.
-Ale posłuchaj...
-Marika- mówi Tata.
-Ale śmieszne...
-Słyszysz co się do ciebie mówi?
-No ale zrozum to dobry koń, ale super bo...
-Marika
-Daj mi dokoń..
-Marika!
-Nie da się z wami rozmawiać rozumiecie?! Teraz w końcu jeżycie dlaczego tak rzadko rozmawiamy i prawie nic o mnie nie wiecie? Mówić nie dajecie cześć!
Odeszłam od stołu, i pobiegłam na górę. Chyba trochę przesadziłam...Na pewno słowa typu jarzycie dlaczego nie rozmawiamy" i "nic o mnie nie wiecie" musiały, boleć ale tak bardzo przykro mi było, po prostu...nie idzie się z nimi dogadać. Mi też jest przykro, że tak jest.... Wzięłam pamiętnik, opisałam całą imprezę, co wesołego było w stadninie i kłótnie z rodzicami. Zapomniałam wspomnieć, że mam prawdziwy srebrny  wisiorek. Jest to srebrne serduszko wielkości 2 kciuków, z prawdziwym szafirem wbitym na środku. Serduszko jest otwierane jest tam przyciśniętą szybką karteczka (przyciśnięta by nie wyblakła) jest na niej napisane:
"Nie zbaczaj na innych, zawsze dąż do postanowionego sobie celu. Nie poddawaj się, jeżeli wierzysz, że jesteś w stanie dotknąć gwiazd to tak jest"
Zawsze, gdy to czytam przypomina mi się, jak wspaniałymi ludźmi byli moi dziadkowie. 3 lata temu umarł mój dziadek, a miesiąc po nim babcia...Byli rodzicami mojej mamy, to dziadek uczył mnie i moją kuzynkę Kingę, córkę brata mojej mamy jeździć konno. Od 4 roku życia przyjeżdżałśmy co rok na każde wakacje, co najmniej 2 tygodnie najdłużej półtora miesiąca. Oczywiście nie same, z rodzicami. Dziadkowie mieli własne gospodarstwo. Duży dom z 4 sypialniami, salonem, kuchnią, i 2 łazienkami. Dodatkowo mieli jeszcze ogromną stodołę, w której trzymali: konia Belle( ja ją tak nazwałam), 2 kucyki Milo i Tiarę oraz osła Pomidora ( Kinga go tak nazwała) i dodatkowo, małe pole, duża łąka i spore podwórko. Owszem zaczęłam uczyc się jazdy w wieku 8 lat, ale kto powiedział, że nie dosiadałam kuca i dziadek go nie prowadził? Zawsze jak przyjeżdżałyśmy, dziadek uczył nas zaklinać konie, mi to przyszło samo z siebie, Kindze nieco gorzej. Babcia zawsze mówiła, że pewnego dnia obie będziemy startować w krosach i zawodach skokowych. Dziwnie mówiła skokowych.... Zawsze, gdy kuc był nie spokojny dziadek stał opierając sie o płot i mówił:
-Dobry jeździec, zawsze da sobie radę.
 Pomagały te słowa jak kucyk był lekko nie spokojny dawałyśmie sobie obie radę, ale gdy zaczynało szarżować tylko ja i dziadek. Nawet jak miałam 6 lat Milowi spadł kantar podczas  burzy i uciekł, ja go złapałam i uspokoiłam, dziadek powiedział, że jest wspaniałą zaklinaczką i , że pewnego dnia z tego zasłynę. Potem któregoś dnia w wieku 8 lat ( Kinga jest ode mnie miesiąc młodsza) wziełyśmy pomidora i postanowiłyśmy go osiodłać tylko on nie był na pastwisku, założyłyśmy mu ogłowię i siodło, po czym Kinga dała mi nóżkę miała jechac zaraz po mnie, ale po chwili jazdy przyłapano nas. Dostałyśmy karę od rodziców a dziadek i babcia stwierdzili, że pora na jazdę konną i to naukę a nie. Ogółem okazało się, że konie to nasz żywioł. W wieku 10 lat dostałam rower od rodziców, skarbonke od cioci i wujka, a od dziadków właśnie ten wisiorek. Po prosili mnie bym przeczytała na głos, po czym powiedzieli. konkretnie Babcia
-Każdy ma swoje słabości twoja jest to, że łatwo się dajesz przekabacic. Walcz o swoje! Pamiętaj, że liczy sie przede wszystkim twoje szczęscie.
Po czym miesiąc później Kinga dostała taki sam tylko złoty i z rubinem, ta sama waga i rozmiar ogołem różnią się tylko kolorem, u niej napisane jest:
Uwierz w siebie, nie poddawaj się idź do wyznaczonych sobie granic, a nawet poza nie, nie bój się tylko uwierz
Moja kuzynka łatwo się poddawała, wystarczyło małe nie powodzenie i już. Jeździłyśmy ogólem na Belli do 11 roku życia, potem wystąpiły problemy finansowe i sprzedali pole i Belle, później Milo zdechł ze starości, 3 miechy później Tiara. Smutno się zrobiło, ale dziadek wygrał potem w Lotto! cały 1 milion! nie prawdopodobne, a jednak! Odkupił pole, spłacił dom i chciał odkupić Belle, ale...Okazało się, że facet chciał konia za 2 tysiące by sprzedać go za pięć tysi na ubój! Rok później niestety, cierpienie, żałoba ponad półtora roku łez, najgorszy był pogrzeb, stałam w sali z trupem jednym, by miesiąc później z drugim. Nie chodzi o to, że fuj tylko oto, że.. Dlaczego?! Oboje zmarli naturalnie, nie trzeba było tych badań na zmrałych oboje chorowali na serce....
W spadku, biedny brat mamy i jego żona i moja kuzynka+ piesek dostali gospodarstwo, nie mamy o to żalu są biedni, teraz juz nie, byli, my dostaliśmy 765000 zł, tak siedemset szećdziesiąt pięć tysięcy złotych, połowe biży chustki łaszki, ale ja...dostałam coś co ma dla mnie wieksza wartosć niż pieniądze. Dziadek dał mi swój dziennik, sa tam zdjęcia, opisy, rady jego własne przeżycia, wszystkie choroby jakie przeżywały konie  którym pomagał wycinki z gazet o jego gospodarstwie i to jak pomagał szalonym koniom. Mama i Tata powiedzieli bym nie mówiła Kindze bo będzie zazdrosna, ona dostała 2 chustki.
Ściskając tak w dłoni naszyjnik i dziennik przypomniałam sobie, jak z Kingą tydzień temu przysięgłysmy sobie, że do końca życia będziemy nosić te wisiorki i oddamy godnym na łożu śmierci, obie bardzo kochałyśmy dziadków. Po tym jak upłuneło mi parę, dużo łez na te wszystkie wspomnienia i aż się w bił w rękę szafir i palce siniały od ściskania dziennika usłyszałam pukanie.
-Pro...prosz...proszę- powiedziałam załamanym głosem.

wtorek, 10 września 2013

III rozdział

Usłyszałam ćwierkotanie ptaków, usiłowałam otworzyć oczy, ale byłam zbyt zmęczona. Po za tym chciało mi się pić. Na zmianę otwierałam (próbowałam) jedno oka i drugie, w końcu otworzyłam oba. Spojrzałam na sufit, czemu wisiał żyrandol? Ja mam lampę księżyc. Czułam również, że leże na czymś ciepłym, zastanawiało mnie, dlaczego moje łóżko jest ciepłe....po chwili jażenia faktów skapłam się, że jestem w salonie i podniosłam delikatnie głowę. Leżałam na KAMILU?! Lol kiedy niby....a juz wiem jak odpoczywaliośmy...w tedy zasnęłam. Kamil leżał z jedną nogą wiszącą z kanapy, głowa na podusi i ręka na moim brzuchu. Sama leżałam korpusem i głową na jego klacie,a na nogi miałam prawie splecione z jego nogami. Tak sie przestraszyłam, że z niego zeskoczyłam. Jak to możliwe, że z pozycji leżącej obudziłam się tak w tulona? Musiał w tedy nie spać i nakłonić mnie bym sie tak osuneła....Ham. rozejrzałam się po pomieszczeniu: koszulki leżały na podłodze, spodnie na oparciach foteli. Drzwi tarasowe były uchylone, całe szczęście nikt się nie wkradł i nas nie okradł. No podwórku leżały buty, ale śmieci nigdzie nie było, no tak już pamiętam co z nimi zrobiliśmy. Wróciłam do pomieszczenia i poprawiłam stanik, lekko się zsunął. Zauważyłam, że Marcin spał na podłodze wtulony w swoją koszulkę, Tomek leżał plackiem na kanapie, a na nim na brzuchu spała Nadia, rękę trzymał na jej plecach. Na palcach podskoczyłam do niej.
-Nadia- szepnęłam- Wstawaj, ej!
Zer reakcji? Ok! Plasłam ja w tyłek, aż podskoczyła
-Wali Cie?- zapytała wściekła.
-Nie, ale zobacz, gdzie śpisz- wskazałam palcem Tomka.
-Ooo... Nie wiem jak sie znalazłam w tej pozycji, ale to mój chłopak i wstydzić się nie muszę- odpowiedziała i wstała poprawiając strój.
-Ty nie, ja tak....Spałam na Kamilu..
-Słodko, wiedziałam, że cos iskrzy
-Nadal jestes pijana? Czy kac tak sie daje we znaki?
-Kac, kac...Dasz piciu?
Poszłyśmy szybko schodami na górną łazienkę. Nadia usiadła na wannie i zaczeła rozmyślać, ja sięgnęłam mleczko do demakijażu i waciki. Usiadłam obok niej:
-Marika?- powiedziała przestraszona Nadia, ja też się przestraszyłam, Nadia nigdy nie mówiła do mnie Marika, zawszę byłam Miką nawet w szkole mówiła nauczycielom, że jestem Mika.
-Co sie stało??
-Bo ja...ja byłam bardzo pijana i nie pamiętam.... jedyne co pamiętam to nasz walnięty taniec i jedzonko, a dalej...
-I myślisz..co myślisz?
-Czy Tomek....ja...no wiesz.. Nie zniknęliśmy choćby na chwilkę??
-Nie, znaczy ty tak, ale chłopaki w tym czasie próbowali oszczać kota sąsiadów i skakali do basenu- o pocałunku lepiej nie wspominać liczę, że chłopaki zapomnieli...
-Ale, bo wiesz spałam na nim to nic, ale tak..tak..-łzy zaczęły jej napływać do oczu jeszcze bardziej.
Wzięłam główkę prysznica i sikłam w nią wodą.
-Co? Jesteśmy w strojach kąpielowych..po za tym spanie nic nie znaczy, jak juz to uciekłaś do bezdomnego i módlmy się by był zdrowy.
-No wiesz?- zapytała i delikatnie sie uśmiechnęła.
Podałam jej wacik i zmazałyśmy makijaże, potem dałam jej świeżą szczoteczkę do zębów, dla siebie wzięłam swoja umyłyśmy zęby, uczesałyśmy się, podzieliłyśmy się moim tuszem, pomadką podkładem i eye linerem w pisaku.
-Pożyczyć Ci ciuchy?
-No ok, później ci oddam.
Poszłyśmy do mojego pokoju, wziełam miętową bluzkę wiązaną na szyi, jasne jeansowe spodenki i czarne sandały, Nadii dałam łososiową bokserkę, również jasne jeansowe spodenki, a buty miała swoje.
-Bielizne to strój zostawiasz?- zapytałam.
-No przecież- odpowiedziała biorąc ciuchy.
Ja też tak zrobie i narzuciłam na siebie ciuchy, oczywiście bez spodenek kąpielowych. Gotowe zeszłyśmy na dół. Chłopaki nadal spali.
-Co ty na to byśmy zrobiły im śniadanko takie ala 11:36, ale zawsze..
-Spoko- odp Nadia.
Poszłyśmy do kuchni, włożyłyśmy czajnik pełen wody na gaz.
-Przydało by się kupić rogale czy bułki- powiedziałam.
-Weźmy skutery chłopaków, sklep jest blisko na skuterach zrobimy to tak szybko, że zdążymy zdjąc czajnik.
-No...ok, zresztą raz się żyje.
Wbiegłyśmy do salonu:
-Szukaj spodni Tomka lub Kamila, Marcin nie brał skutera, ma szlaban.- powiedziała Nadia.
-Ok
Przeszukałyśmy wszystkie kieszenie, buty i kąty..gdzie są kluczyki......
-Gdzie one są?!- zapytała Nadia.
-Morze w tej skrytce pod siedzeniem?
Pobiegłyśmy na dwór przez drzwi tarasowe, przez uliczke prosto do skuterów, podniosłam siedzenie w skuterze Kamila, były tam kluczyki! Potem Nadia To samo zrobiła ze skuterem Tomka, również znalazła kluczyki. Wsiadłyśmy odpaliłyśmy i popędziłyśmy do sklepu. Kupiłyśmy rogale, bułki i bagietke, po czym szybko wróciłyśmy do domu. Akurat w samą porę woda sie gotowała, a chłopaki dalej spali. Zrobiłyśmy śniadanko z cherbatką. Nadia ukucneła przy Tomku:
-Tomaszku, śniadanko- powiedziała romantycznym tonem.
-Nie laska jesteś chyba śliczniejsza od mojej- majaczył przez sen.
-Słucham zboczuchu?1- warknęła Nadia.
-Buzi chcesz? Ok...- powiedział odwracając się na bok w stronę Nadii, ta się zamachnęła i przyłorzyła mu z łokcia w klatę.
-Co ku*wa?! -wrzasnał podskakując.
-Sniadanko kochanie- powiedziała oschle Nadia i kopnęla w dupę Marcina, budząc go.
-Jak mam obudzić Kamila- zapytałam.
-Po prostu- powiedział Tomek siedząc juz na podłodze i zamachnął się ręką na znak plaskacza.
Podeszłam i plasłam Kamilowi tak w morde, że zjechał z łóżka i oszołomiony rozglądał się po pomieszczeniu. Wszyscy w śmiech.
-Moja szkoła- powiedział Tomek obejmując mnie.
Nadia się wściekła i objeła Marcina, siadając obok niego.
W ciszy zjedliśmy śniadanie, po czym chłopaki się ubrali.
-Muszę przyznać, że świetnie się bawiłem-powiedział Kamil usmiechając się do mnie.
-Mi też najbardziej taniec z pijanymi laskami- powiedział Tomek, a Nadia się zarumieniła.
-No spoko było powiedział Marcin.
-Mi najbardziej sie podobało kiedy Mika mnie pocałowała- powiedział Kamil uśmiechając sie do mnie- znasz sie na rzeczy szkoda, że tak krótko to trwało.
Zarumieniłam sie liczyłam, że zapomniał
-Dobra spadamy nim Kamil sie podnieci jak w basenie- zaśmiał się Tomek.
-Proszę, proszę Miko- zaśmiał się Nadia- Czemu nic nie mówiłaś??
-To nic takiego- zawstydziłam się.
-Zapomniałem, że robiłem zdjęcia- zawołał Marcin chwytając swój aparat wszyscy się zlecieli oglądać.
-No właśnie gdzie śmieci- zapytał Kamil.
- Przeszliście przez płot i podrzuciliście sąsiadom.- odpowiedziałam. Po czym w ciszy oglądalaliśmy zdjęcia.
_________________________________________________________________________________

Ogółem to tak mineło mi przed południe potem Kamil pojechał odwieśc Marcina, a Nadia pojechała z Tomkiem. Zostało mi tylko posprzątać pogadac z rodzicami o tym noclegu i wyruszyc do stadniny ponoć mam coś ważnego do zrobienia.

A tak dla ciekawych zdjęcia z naszej imprezy

Ja (kilka razy się z Nadią przebierałyśmy dla beki)               Nadia po pijaku
BarbieGlamxoxo | via Tumblr                           model - inspiring picture on Favim.com

Ja i Kamil myślałam, że tylko raz się całowaliśmy                                   Nadia i Tomek
Love cute boy and girl su Tumblr

cute boy and girl  | via Tumblr                     







Vini Uehara












Nadia obejmuje się z Marcinem by Tomek sie wkurzył  
Beauty in Simplicity | via Tumblr