poniedziałek, 28 października 2013

IX rozdział

Obudziłam się z zatkanym nosem, otwarłam oczy i porządnie kaszlnęłam. Wzięłam z szafki nocnej lusterko. Cały czerwony nos, reszta twarzy blada, super jestem chora. Dzień przed urodzinami, to się nazywa ironia..
-Co tak kaszlesz?- zapytała mama wchodząc do pokoju.
-Sie zaksztusiłam, już ok- odpowiedziałam zmieszana.
-Nie wydaje mi sie...- powiedziała mama i podeszła- masz gorączke i jesteś strasznie blada, nie możesz iśc tak do szkoły.
-Ale...dziś w stadninie..-zaczęłam.
-Nie możesz tam iść wszystkich pozarażasz!
-Ale...e-zaczęłam bełkotać.
-Leż Marika, zaraz wróce z termometrem.
-Mamo
-Zróbmy se umowe, będziesz miała 37 stopni idziesz 38 nie
-Ok
Mama wyszła. Po chwili wróciła z termometrem, podała mi a ja wsadziłam go sobie do buzi. Zaczął pikać patrze 38,2 stopni gorączki.
-No zostajemy w domu.
-My?
-Mam do wykorzystania 7 dni w domu przez chorobę dziecka, masz coś przeciwko?
-Nie, tak tylko pytałam
-Przyniosę Ci herbaty
-Dobrze, dzięki.
Poszłam do łazienki po termoforek i nalałam do niego wrządku po czym wróciłam do łóżka i zasnęłam
Śniło mi się:
Stałam w ogromnym, pięknym ogrodzie w ślicznej białej sukni ze srebrną tiarą i gęstym welonem, podszedł do mnie Kamil w garniturze i wsiedliśmy do karocy którą ciągnął Mistral. Zatrzymaliśmy się przed wielką salą z białymi i niebieskimi balonami. Znikąd pojawiła się Karolina, a Mistral nagle miał na sobie siodło, na jej widok bardzo się ucieszył, dosiadła go i ruszyli na mnie galopem, upadłam, lae nikt nie chciał mi pomóc już prawie na mnie wjeżdżali gdy się obudziłam
-Jezu!
-Co sie stało?!
-Nic, miałam zły sen..
-Chyba ci gorączka skoczyła...
-Nie tylko sie przestraszyłam...
-Nadia pytała czy idziesz do szkoły bo nie odbierasz i powiedziałam, że jestes chora, po lekcjach przyjdzie z książkami.
-Ok.
Wstałam i zaczęłam pić herbatę z mięty, która stała na szafce nocnej. Okres i choroba jednego dnia....super.
-Otwórz buzie.
-Co?- spojrzałam na mamę miała na łyżke nalany jakis śmierdzący syrop.
Nie pewnie otwarłam usta i wlała mi gorzką ciecz:
-Ble fuj ohyda!
-To lekarstwo
-Jakie
-Tran z pokrzywą idealny na przeziębienie.
-Ah...a.
Spojrzałam na wyświetlacz komórki 10:12 jestem zmęczona, położe sie i znów zasnęłam. Obudziłam się o 13, zawołałam mamę.
-Tak?
-Mogę prosić rosołek? i herbaty?
-Oczywiście.
Mama wyszła tak szybko jak przyszła, wzięłam z biurka gazetki od Nadii i zaczęłam czytać, po chwili czytałam i jadłam. Zupę skończyłam równo z gazetkami. Po napełnieniu żołądka lepiej się czuje i po wyspaniu sie, wygrzaniu..lekarstwo tez ma pewnie jakieś zasługi.
-13:29 gdzie ta Nadia?-mówie sama do siebie.
-Hej jak tam?- mówi Nadia.
-Kiedy ty weszłaś?
-Równo z twoim gdzie ta Nadia.
Zaśmiałyśmy sie i przytuliłyśmy.
-Słabo, że jesteś chora.
-Wiem, wiem....
-Okok masz zeszyty.
-Dzięks.
Wzięłam ksiązki i zaczęłam przepisywać. Nadia  w tym czasie opowiadała o tym jak Tomek i Kamil wypuścili żaby ze słoika na matmie i że Kamil dużo o mnie mówi. Po 30 minutach wszystko miałam przepisane.
-Ok jedziesz dziś do stadniny?
-Jakimś cudem tata się zgodził mam nawet kasę, 800 zł 2 miechy nauki i 2 miechy miejsca w stajni i wyżywienia dla Jaśminy, ale nie wiem co robić dalej...
-Wymyślimy cos będziesz pracowała bez wypłaty do ręki tak by szła na boks i resztę.
-Może się uda ej.. 13:59 na 16:16 mam busa, sorki musze lecieć!
-Spoczko paps.
-W drodze powrotnej wpadnę po książki zdam ci relację ze stadniny popilnuje by Karo dała spokój Mistralowi i porobie zdjęcia.
-Jesteś boska! Dzięki Nadia, jesteś prawdziwą przyjaciółką.
Nadia uśmiechnęła sie i wyszła, a ja? Ja poszłam spać.
Słysze pikanie otwieram oczy juz dobrze się czując. Mój laptop piszczy. Biorę go zbiurka na kolana.

Kamil: Hej ;)
Ty: Cześć :)
Kamil: Jak się czujesz? ;p
Ty: Mogło być lepiej...a u ciebie??
Kamil:Uwaga w dzienniku za żaby na matmie xd
ty: Lol taki stary i głupi xd ;*
Kamil: Dziękuje ;d
Kamil: A jutro idziesz do szkoły?
Ty: Mam nadzieję... w końcu jutro urodzinki <3
Kamil: Jutro jak będziesz juz zdrowa pojedziesz do stajni?
ty: Raczej tak ,a co??
Kamil: Chciałbym zobaczyć tego konia ;b
ty: Nie ma sprawy :))
Kamil:Dobra to odpoczywaj papa ;))
ty: pa ;)

Rozmowa z Kamilem poprawia nastrój.... obym jutro była zdrowa, zrobie wszystko by moje urodziny się jutro odbyły. Ciekawe co tam Nadia robi..pewnie jeżdzi, lonżuje, pilnuje Mistrala...a ja siedze i siem nudzem.
-Mamo!- zawołałam.
-Co?
-Mamy cos do jedzenia?
-Barszcz i bagietkie i tranik.
-A herbatka?
-Jest, przynieść ci?
-No.
Po chwili mama przyszła z tacą i termometrem.
-Skoro wrócił ci apetyt musisz się lepiej czuć.
-I tak jest, to chyba było chwilowe i nie mówie tak bo chce urodzin dobrze się czuje -mówiłam popijając herbatę.
Mama podała mi termometr, by nie było wyższej popiłam herbatę wodą.
Słychać pikanie. 37,8 stopni.
-To dobrze, temperatura ci spadła- powiedziała, a ja zaczęłam wgryzać się w bagietkę.
-Obym jutro była zdrowa!
-Haha, ale się ekscytujesz- powiedziała mama i podała mi syrop.
Nie chętnie łyknęłam trochę.
-Wlejesz mi wrządku do termosika?
-No dobrze.
Położyłam sie i zaczęłam gapić się w sufit. Mama wróciła z moim termosikiem i podała mi lapka.
Włączyłam sobie na you tube filmiki i oglądałam.
Gazetki, przeczytane, lekcje spisane, wszystko co fajne obejrzane i co teraz?! Ja tu umieram!
16:03 jescze będzie tam co najmniej 30 minut...
Otwarłam pamiętnik

Drogi pamiętniczku..
Nadal jestem chora, nudzę sie nie możliwie a godziny mijają niemożliwie długoooooo...
Lekcje juz odrobiłam, wszystko co fajne mam za sobą, a spać mi sie nie chce! Pisałam chwilę z Kamilem, może napiszę do dziadków co chce dostać, tak napiszę im to i...będę kontynuować nudę...

Zamknęłam pamiętnik i weszłam na poczte wp, wszedł tata.
-Jak się czujesz??
-Dobrze, rano było źle ale troche pospałam, pojadła i już nie najgorzej.
-Yhm, to dobrze przykre było jak się męczyłaś-podszedł i pocałował mnie w czoło- a czyje te ksiązki na biurku?
-Nadii bo przepisywałam lekcje.
- Aha pa
Wyszedł, a ja sie zalogowałam, hm..jakiej by tu firmy chcieć ogłowie...amigo-konie! Nadia tam siodło kupowała i bryczesy i skarpety i toczek..mówie dużo "i".
"ogłowia" wpisałam w wyszukiwarkę, wyskoczyły mi różne firmy oo po 600 zł są brązowe kliknęłam w zdjęcie i opis, ale jest razem z tym paskiem co spina pysk by kon nie mógł go otwierać, wędzidła bolą konie w pysku dlatego je otwierają, ale ludziom to się nie podoba i zapinaja im pyski biedactwa cierpia dla elegancji. "Wstecz" są też po 1000 zł kliknęłam, ładne mocna skóra, bez tego paska(przed nosem) ładne zapinania. Skopiowałam adres i wkleiłam do wiadomości na poczcie. Wodza za 500 zł ten sam kolor co ogłowie, mocna skóra, "kopiuj wklej" naczółek nachrapnik "kopiuj wklej" srebrne wędzidło słabo sie wygina, stal nierdzewna "kopiuj wklej" no
"Babciu i dziadku to bym chciała dostać" i wyślij .
Od razu znalazłam wszechstronne siodło brąz, popręg, paski do strzemion i śliczne strzemiona, wydrukowałam i zaniosłam do sypialni rodziców. Resztę kupię sama. Na moim koncie junior mam 700 zł, kupię sobie co nie co.
"bryczesy" metaliczne błękit i z popielatym lejem, pełny lej 100 zł " kup" wpisałam co trzeba, oficerki mam...sztyblety...są za 269 zł "kup" toczek 246 zł "kup", palcat...65 zł i lonża 20 zł powaga? Kup! klikałam co trzeba wysyłka gratis to lajcik za 5 dni wszystko przyjdzie.
17. Do mojego pokoju weszła Nadia
-Cześć!- zawołałam radośnie.
-Siema dawaj szybko książki!
-Co? no ok na biurku....
-Sorry tacie znowu cos wali, jest zły że byłam tak długo wszystko ci jutro opowiem całuski!- wybiegła z książkami.
CO? Hę? Co to było? No nic, mam wszystko co chciałam, poszłam sie umyć i spać. Już coś czułam, że moje urodziny będą super!


sobota, 19 października 2013

VIII rozdział

Rano kiedy zaczynałam sie budzić , poczułam chłód. Zaczęłam sie przeciągać i poczułam wilgoć. Zmoczyłam sie?! Zajrzałam pod kołdre wszystko czerwone zupełnie zapomniałam, że dzisiaj 20....  od stycznia 10 dzień miesiąca to mój truskawkowy tydzień... okres, kołdra jest brudna, prześcieradło też piżamka ach! Wziełam wszystko i zaniosłam do łazienki. Wszystko wylądowało w koszu na pranie. Wziełam nowe majtki, stanik, bordowy sweterek, czarne rurki, skarpety, tampony i podpaski. Założyłam wszystko, umyłam zęby i uczesałam włosy. Tusz , korektor pod oczy, pomadka i dezodorant. Wziełam vansy i pobiegłam na dół. Rodzice jedli śniadanie:                                                                                                                        
-Hej Mariczka- zawołała wesoło mama- co taka mina?
-A takie tam damskie sprawy, rozumiesz...
-Miłego dnia- zawołał tata.
Chwyciłam torbę, założyłam buty i kurtkę, po czym pobiegłam na autobus. Szłam spokojnie ciesząc się ostatnimi promieniami słońca, nagle usłyszałam znajomy głos, który nie sprawił mi radości...Karolina, paliła papierosa czekając na Aśkę na przystanku.
-Cześć- rzuciła przez ramię.
-Cześć powiedziałam idąc do drugiej części "budki przystankowej".
Stojąc czekałam na Nadię. Usłyszałam kroki, odwróciłam się za mną stał Kamil, trzymał 2 kubki gorącej czekolady. W tym czasie podeszła też Aśka do Karoliny. Nie zwracając na nie uwagi uśmiechnęłam się do Kamila.
-Hej- powiedział.
-Cześć Kamil- uśmiechnęłam sie nieco szerzej.
-Chcesz?- przysunął do mnie rękę  z czekoladą.
-Dzięki, ogrzeje się trochę- powiedziałam wyciągając po nią ręce.
-Smacznego- uśmiechnął się.
-Hm dzięks.
-A nagroda?
Przewróciłam oczami, stanęłam na palcach i pocałowałam go w policzek.
-Tylko się nie przyzwyczajaj.
-Haha będzie trudno wykorzystujesz każdą okazje by mnie pocałować.
-Też coś- zaśmiałam się waląc go w ramię.

 ************************** Oczami Karoliny ***************************************************

Stałam paląc papierosa i zobaczyłam Marike, super panna najlepsza pff,,,, :
-Cześć -rzuciłam.
-Cześć- odpowiedziała równie obojętnie.
Po chwili przyszła Aśka przywitałyśmy się:
-Hej Karo
-Siemka co tam?
-A nic, zobacz kto tam stoi.
-Aha... cudnie  wprost, poczęstujesz mnie fajką? Może być ta.
-Jasne.
Podałam jej papierosa. Rozejrzałam się i zobaczyłam jego...zabiło mi szybciej serce, w pierwszej gim świętowałyśmy z Asią, że w gim tez jesteśmy razem w klasie i w lodziarni zobaczyłam go. Wysoki brunet, niebieskie lśniące oczy, świetnej budowy o dość męskiej twarzy chłopak. Od tamtej pory zawsze jak spotykałam go w parku czy kawiarni rumienie się, jest śliczny, chyba mnie poznał bo jak na mnie zerknął lekko się uśmiechnął, czując, że sie rumienie pofrunęłam za nim oczyma.
-Spójrz!- szepnęłam do Asi- to ten mój wymarzony.
-Jeju..... masz szczęscie uśmiecha się chyba cie poznał! Ale czemu on idzie do Miki?
Poczułam jak osuwa mi się z pod nóg grunt.
-Cicho! posłuchamy.
Przyjrzałam sie im, niestety nic nie słyszałyśmy. Gadają, podał jej gorącą czekolade, oparła się na tylnej nodze i zaczęła pić, znowu gadają, nie wierze! Staneła na palcach i go cmoknęła w policzek!
-Widziałaś to?!- syknęłam do Asi.
-No! Ona zna jego imie Kamil.
-Śliczne imie!!!!- zaczęłam sie rozkoszować tym słowem i szybko wróciłam na ziemię- ok postanowione organizujemy twój plan!
Plan Asi polega na tym, że będe się mniej więcej zachowywać jak Mika by zdobyć Mistrala, mamy nawet liste jej zachowań i cech szczególnych, ale teraz..teraz trzeba więcej, przecież ona...całowała mojego chłopaka!!
-Ale- zaczęłam- dodamy trochę, co juz mamy?
-Chwilke- Asia wyjęła z torby notes- 1. nie używa perfum tylko dezodorant= mocny zapach drażni konie. 2 jest spokojna= konie to lubią. 3 nie pali i nie pije= konie nie lubią zapachu nikotyny. 4 ma spokojny delikatny krok, zawsze obraca się na pięcie i 5.... nie mamy 5.
-To za mało, trzeba więcej bym miała i konia i jej znaczy mojego chłopaka, opisz jej styl, ulubione słówka, zajęcia poza szkolne wszystko co sie da!
-To że zapisałyśmy jej cechy ogólne jest dziwne ale to? To jest masakra chcesz wyjśc na kopiare?! My idziemy z nurtem mody ona swoim jakimś własnym!
-Cicho idzie ta Nadia.....zapisz jak się witają.

           ***********************Oczami Mariki*************************************************

Gadając tak z Kamilem o tym co zadane i "moim zauroczeniu nim", zobaczyłam Nadię, szła w zimowych krótkich kozaczkach, czarny płaszczyk i ciemne jeansowe rurki.
Przytuliłyśmy się:
-Co tam? - zapytałam.
-A spoko, udało mi sie tak by tata nie zauważył wyjąc ze skrytki moje oszczęności, wydzieliłam sobie juz 300 zł na 3 miechy nauki i 600 zł na 2 miesiące pobytu Jaśminy w stadninie, ale zostało mi już tylko 400 złotych nie wiem co robic dalej.
-To macie problemy finansowe- powiedział Kamil obejmując mnie ramieniem, spojrzałam na Karo i Aśkę, Asia cos notowała a Karo zachowywała się jakby chciała mnie zabic spojrzeniem.
Podjechał autobus, wsiedliśmy i pojechaliśmy do szkoły
________________________________________________________________________________

Nareszcie po lekcjach! Była u odpowiedzi  niemca i dostałam 4+, Nadia poprawiła 2 na 5- i ogólem da się żyć. Stanęłam pod bramą szkoły z Asią, Kamilem i Tomkiem, Marcin jest chory.
-Co robicie wieczorem?- spytał Tomek.
-Jedziemy do stadniny- odpowiedziałam.
-A wy?- spytała Nadia.
-Ja jade do babci- powiedziała załamany Tomek.
-Ja planów nie mam, ale cos sie wymyśli- odp Kamil.
Podjechał samochód, wychylił się umięśniony blondyn, ojciec Tomka. Tomek się pożegnał i pobiegł do samochodu. 
-Bym zapomniała- powiedziała otwierając torbę- prosze, zaproszenia na moje urodziny.
Uśmiechnęli się, szybko podbiegliśmy do autobusu nie będzie czekał wiecznie.
______________________________________________________________________________

W domu usiadła przy biurku w moim pokoju i zaczęłam odrabiać lekcję, do pokoju wszedł tata.
-Jedziemy do babci i dziadka jedziesz?
-Nie mogę, mam dużo lekcji a potem chce polonżować Mistrala, ale podacie im zaproszenia na moje urodziny??
-No dobrze, będziemy w domu o 16 więc spokojnie masz jakąś godzine na lekcje po tem możesz iśc do koni.
-Dobra dzięki.
Tata wyszedł, dokończyłam obliczenia z matmy i fizyki, spakowałam na wt: matma, j polski, biologie, chemie,wf i religie.
Spojrzałam na zegar, lekcje skończyły sie o 12:20, w dmu byłam o...12:32 to... odrabiałam lekcje przez 30 min. Założyłam oficerki, to tej torby z koniem i podkowami spakowałam swój toczek( czarny, gładki) i palcat( końcówka ze skóry wszyscy takie mamy). Pobiegłam na dół, spakowałam jabłka i pobiegłam przed dom Nadia powiedziała, że jej tata nas podwiezie.
-Hej, dzień dobry- powiedziałam otwierając drzwi do samochodu.
-Dzień dobry-odp jej tata.
-Siemka-odp Nadia.
Spojrzałam na nia pytająca pokazała mi kopertę z kasą i kartkę z podrobionym pismem jej ojca i matki. 
________________________________________________________________________________

Ogólnie w stajni jest 17 koni (razem z Mistralem), 12 jest prywatnych (razem z Mistralem) i do grupy sportowej konnej należy 10 osób, a do rekreacyjnej konnej 7.
Do sportowej:
~Nadia i Jaśmina
~Asia i Tancerz
~Oliwia i Minka
~Damian i King
~Julia i Liczi
~Olga i Karmela
~Ania i Lolly ( przydzielona jej klacz kierownika)
~Karo i przydzielona jej Paris( koń kierownika)
~ja i przydzielony mi Kaszmir ( koń kierownika)
~Sylwia i Emiś (koń kierownika przydzielony jej)
Rekreacyjna:
~Monika i Anabella
~Basia i Doli
~Kasia i Kodi
~Monika i Ford
~Ala i Peter
~Marta i Miss( przydzielony jej kon kierownika)
~Alicja i Bender(przydzielony jej koń kierownika)

Z kucy nie wiem bo ich nie znam, znaczy uczniów kuce tak.
Wszyscy w toczkach poszliśmy za halę konna sportowa ma pon: 14-16, śr: 16-18 i sob: 12-14.
Pozostali nie wiem. Akurat jest 13:56 Przykuśtykał kierownik.
-A wy co tutaj tak siedzicie? Po uwiązy!- wsiadł na kłada (jest na nim dużo miejsca zmieściła sie noga w gipsie)- ten gips mnie wykończy.
Odjechał my wszyscy wzieliśmy konie i wróciliśmy pod stajnie, wyczyściliśmy, osiodłaliśmy i wróciliśmy na padok. W zagrodzie były konie grupy rekreacyjnej i Mistral. Wsiedliśmy na konie i ruszyliśmy. W ogromnym kółku wykonywaliśmy rozkazy kierownika, na zakręcie zauważyłam, że przygląda mi się zdziwiony Mistral, wyglądał na zazdrosnego...może o Kaszmira?
-Kłus!- zawołał kierownik.
Tak też zrobiliśmy.
-Damian pięty! pięty!! Karolina skup się! Asia podnieś dupsko, Mika dobrze, Nadia dobrze, Oliwia dobrze Sylwia pięty, Ania patrz przed siebie, Julka zwolnij!
-Galop!- zawołał kierownik, około 2 min był stęp, 25 kłus.
Po 30 minutach galopu kazał ustawić się jedni obok drugich.
Usłyszałam jak rży zły Mistral. Rżał przez całe zajęcia.
-Nadia przytrzymasz Kaszmira? Mika idź uspokój Mistrala. Zeszłam z konia i podeszłam do zagrody, Mistral natychmiast sie uspokoił wszyscy przyglądali mi sie zaskoczeni, tylko Karo była wściekła.
-Spokojnie piękny. Nic sie nie dzieje tylko ćwiczymy jazdę bądź grzeczny- Mistral tupnął nogą- nie bądź zazdrosny
Chciałam go pogłaskać, ale on odszedł do tyłu dośc daleko, oj chyba zapowiada się coś złego, Mistral po chwili ruszył galopem i przeskoczył ogrodzenie, popędził do Kaszmira, ten się zerwał i zaczął uciekać. Nadia  spadła Jaśminy na skutek szarpnięcia Kaszmira.
-Damian! Asia! pędzcie po niego!- oni maja angliki bardzo szybkie wiec ich wysłał.
Ja stanęłam przed Mistralem. On natomiast wymachiwal przednimi kopytami stojąc na tylnych.
-Cśiii...-zaczełam szeptać, Mistral uderzył przednimi kopytami tuż przede mną, nawet nie drgnęłam zdziwiony zrobił 2 kroki w tył- Nie bój się, nic ci nie grozi....nie bądź zły na Kaszmira, ty jesteś moim koniem, moim jedynym..pamiętasz? Nikt nigdy nas nie rozdzieli.
Mistral podszedł do mnie, a ja delikatnie go pogłaskałam po pysku w końcu rzuciłam mu się na szyje, a on "przytulił mnie głową". Wszyscy zaczęli klaskać, odprowadziłam go do zagrody i dosiadłam Kaszmira.
Po chwili zaczęliśmy skoki, uczyliśmy się na 3 belki. Po zajęciach odprowadziliśmy konie i je oporządziliśmy.
Poszłam do Mistrala z lonżą i wzięłam go na padok, po czym zaczęłam go lonżować, jest naprawdę zdolny.

                           ******************Oczami Karoliny***************************

Świetnie po takich incydentach, na bank będzie jej chyba, że...coś wymyśle.
-Co mamy?-spytałam Asię.
-Opisałam jej styl na ciepłe i chłodne dni, zachowania wśród znajomych, prz Kamilu, przy koniach-odpowiedziała- wystarczy?
-Powiedzmy teraz se go lonżuje, ale ja coś wymyśle!
-Niby?
-Będe do niego dużo gadać, nie będe sie perfumować i spróbuje zagadać do Kamila ubrana jak ona.
-Ok, ale pędźmy już na przystanek chce zapalić!
-Oszalałaś? Nie! Ja już nie mogę a ty zrobisz, że będe chciała idziemy do domu!

                                     ************ Oczami Mariki************************

O 17 odprowadziłam go pod stajnie wyczyściłam, wytuliłam i odprowadziłam do boksu. Poszłam do Nadii i z nia wróciłam busem.
-Lolaśny dzień- mówi Nadia- naprawdę super se radzisz z Mistralem Karo była czerwona z zazdrości!
-Haha-odp- Widac, że mnie kocha skoro jest tak bardzo zazdrosny.
W domu zjadłam obiad umyłam się, uczesałam włosy i zmęczona poszłam spać.

poniedziałek, 14 października 2013

VII rozdział

-Mateńko powaga?!- przeżywała Nadia- Podałaś mu prezerwatywy? Szkoda, że sie obudziłaś może kontynuacja by była
-Pogrzało cie! - odp- Już mam bliznę na psychice!
-Hahaha, wyluzuj- zaśmiała sie Nadia- Ale tak szczerze to macie wiele wspólnego, i się lubicie sweet pareczka
-Zamknij się
-Oj Mikaaaa
-Cicho dojeżdżamy
Wysiadłyśmy i poszłyśmy w stronę stajni.
-Dosiadałaś go już?
-Nie miałam okazji nawet go nie czyściłam...trochę się boje....
-Lepiej weź się w garść bo jeszcze Karosrina ci go zarąbie. O wilku mowa.
Obejrzałam się, Karo szła z marchewkami do stajni.
-Lepiej biegnijmy!- zawołałam do Nadii.
Już w autobusie przebrałyśmy buty ja na oficerki ona na sztyblety. Usłyszałam jak Karolina cmoka w powietrzu i zobaczyłam jak idzie do końca stajni. Od końca są boksy po lewej Jaśminy, Mistrala, po prawej Tancerza i Liczi. Po ciuchutku podeszłyśmy do Karo, nie dała za wygraną:
-Już Mistralu, mam coś dla ciebie- Karolina wyjeła marchewki, Mistral cały czas miał złe spojrzenie i skulone do szyi uszy.-No żryj -przysunęła rękę.
Mistral zaczął głośno rżeć i kopać drzwiczki. Szybko dobiegłyśmy.
-Jeju jaki śliczny!- zawołała Nadia.
-Mistralu, zobacz, jestem tu.....wróciłam nie bój się- mówiłam coraz spokojniej- nie powinnam cie zostawiać wiedząc, że ona tu jeszcze jest, ale już dobrze...już.
Koń się uspokoił i już obojętnym spojrzeniem przyglądał sie wszystkiemu.
-Karo mówiłam Ci już, nie masz podejścia do koni- powiedziałam grzecznie- nie mogę zabronić ci kontaktu z nim, ale poczekaj, aż go uspokoje i przyzwyczai się do wszystkich.
-Nie potrzebuje twoich rad, dam sobie radę - powiedziała uparcie i poszła.
-Idziemy po uwiązy? Wezme go na spacer.
-Spoczko, tylko...-podeszła do Jaśminy i ja pocałowała w nos-...musiałam się przywitać.
Nadia wzięła swój, który uplotła jak 2 lata temu jej rodzice kupili jej konia (czerwony) , ja wzięłam jakiś brązowawy. Weszłyśmy do stajni zapiełyśmy konie i poszłyśmy przywiązać je do bliższego płotka, który jest zaraz przy stajni.
-Wyczyść go, przecież przy drzwiach jest pudło zapasowych kopystek, szczotek itd.
Co mi tam, podeszłam do kartonu, wzięłam, błękitną rozklejkę (szczotka plastikowa), zieloną podniszczoną kopystkę, szczotkę włosiana i zgrzebło.
Podeszłam do Mistrala:
-Spokojnie, tylko cie wyczyszczę..spójrz- dałam mu do powąchania rozklejkę, po czym dokładnie usunęłam wszystkie zaklejki. Następnie dałam mu obwąchać resztę rzeczy i wyczesałam go i wyczyściłam kopyta.
-Brawo, dobrze to zniosłeś- poklepałam go.
-Wiesz, ja też nie osiodłam Jaśminy i pójdę z tobą na spacer.
-Spoko.
Poszłyśmy za halę i prowadząc konie przeszłyśmy do lasu:
-Może przejedź się na nim.
-Nie, mówiłam, że za wcześnie.
-To kiedy?
-Och, Nadioch zrozum, kilka razy zestresowali go dzisiaj ogromni faceci z sądu, znalazł się w całkowicie obcym miejscu gdzie ufa tylko jednemu człowiekowi, stoczył walkę z Kingiem i jest przywódcą stada ,2 razy wlepiała sie do niego jakaś dziewucha i był czyszczony pewnie pierwszy raz od dłuższego czasu! Nie za wiele na dzisiaj?
-Jej nie wiedziałam...
-Sorry, zestresowana jestem zamknijmy konie w tej starej zagrodzie, chciałabym zacząć ten uwiąz i kantar.
-Ok- otwarłyśmy drewnianą furtkę i konie wbiegły po czym zaczęły się paść.
usiadłyśmy po turecku ja zaczęłam pleść kantar, a Nadia pleść warkocze (sobie). po godzinie zadzwonił jej telefon:
-Halo?
-Cześc tato, co chciałeś?
-No nie krzycz, wiem że jest 19:35
-Skończ! Mówiłeś o 20:00 w domu!
-Co? w cale nie mówiłeś, że zmieniasz zdanie na 19:30! - włączyła głośno mówiący.
-Mówiłem! Tak jak myślałem konie cię buntują! Cały czas siedzisz z tą szkapą i co? i jestes taka sweet miód jade!- za każdym kolejnym słowem z Nadia patrzyłyśmy na siebie.
Rozłączył się.
-Widzisz? Teraz mi wierzysz?- powiedziała Nadia płączącym głosem
-Od początku ci wierzyłam wymyślimy coś!- przytuliłam Nadię.
Wzięłyśmy konie i szybkim krokiem ruszyłyśmy do stadniny. Po chwili zaczęłyśmy biec, konie ruszyły kłusem. Po 10 min byłyśmy na miejscu. Zobaczyłyśmy wściekłego tatę Nadii. Miała na sobie granatowy garnitur, białą koszulę i czarny krawat, w końcu jest redaktorem naczelnym gazety "Witaj jutro" jej matka jest dentystką, chcą by Nadia była lekarzem, ale ona woli być tym kim ja, a ja od 2 lat marze o hipoterapii.
-Dawaj- wyciągnął rękę po Jaśminę.
Nadia oczywiście podała uwiąz i podeszła do samochodu. Jej tata z kolei podał ją mi. Zrobiłam proszące spojrzenie do Nadii.
-Tatusiu Mika nie będzie miała jak wrócić do domu, może poczekajmy na nią, przy okazji sprzątnę szybko.
-No dobrze, ja porozmawiam z kierownikiem- poszedł do kierownika, który gadał z Lucy.
Przywiązałyśmy ich zaczęłyśmy szczotkować:
-Całe szczęście mój ojciec cie lubi, gdyby nie to nie zgodził by się na poczekanie.
-Chyba tak..spójrz Lucy tam jest!- szturchnęłam Nadię
Zaczęłyśmy dawać jej znaki by podsłuchiwała. W momencie jak zaczełyśmy czyścić kopyta podeszła:
-O czym gadają?- zapytała Nadia szeptem.
-Twój ojciec mówi, że macie problemy finansowe i za kolejne 6 miesięcy go nie będzie stać na szkółkę i utrzymanie Jaśminy- odp Lucy.
-To kłamstwo! ten numer świetnie się sprzedaje! Dostałam nawet 200 zł od taty zamiast 50!
-Hm... coraz bardziej w to brnie..- szepnęłam.
-W co? - spytała Lucy.
-Mamy wrażenie, że tata stara się robic wszystko by wyszło, że nie mam czasu a Jaśminę- mówi Nadia
-Jak tylko mówi, że ma wolny do koni jakis dzień natychmiast daje jej korki, ma wolne tylko pon i środy w pozostałe kilka godzin korków, szuka też czegoś na weekendy- powiedziałam.
-Lol! Powaga laski? - mówi zadziwiona Lucy- to jakiś obłęd coś jeszcze?
-Jak gadałam z nim przez telefon wymyślił sobie, że zamiast o 20 miałam być w domu 19:30 i krzyczy, że konie mnie buntują, ale nikomu nie mów!
-No przecież, a masz jakieś oszczędności? - Lucy
-Oszczędzam na niu siodło a co?- odp Nadia
-To może wydasz je na szkółkę i Jaśminę, lub każde pieniądze dziel na pół, jedno pół na cele takie...no typu cos nowego, a część na stajnie i szkółke?
-Ej to mogło by być, mam 1204 zł to 602 zł poszły by na stajnie! i Jeszcze 100 by zostało na szkółkę! tylko stuwa to miech nauki, pół roku to 600, a stajnie mamy za 500 za to, że pracujemy bez wypłaty jako instruktorki ( te co maja własne konie).
-To miesiąc nauki pewny i pół roku życia dla Jaśmy!- mówie.
Ciesząc się odniosłyśmy szczotki, ja do kartonu, Nadia do siodlarni do swojej skrzynki na szczoty i ochraniacze.
-Długo jeszcze?- mówi tata Nadii.
-Nie już poszłyśmy odstawić konie do boksów, zmieniłyśmy buty, pożegnałyśmy sie z Lucy i kierownikiem i poszłyśmy do samochodu taty Nadii.
W ciszy mnie odwieźli pod dom, ale wiedziałam, że jak tylko wyjdę z auta to zacznie się, biedna Nadia...
Weszłam na posesje, otwarłam drzwi i weszłam, trampki zostawiłam w przed pokoju.
-Jak było?- spytała Mama wycierając naczynia.
-A bardzo fajnie, ten koń jest świetny, tylko bardzo płochliwy.
-Wiesz..chciałem spytać co chciałaś powiedzieć wczoraj, cos zabawnego i opowiedz co dziś było- powiedział tata.
Usiadłam obok na kanpie i opowiedziałam wszystko, o moim stresie jak sie dowiedziałam o MIstralu, o podstępie Karo i Aśki, oraz cały dzisiejszy dzień z udziałem Mistrala ojcem Nadii i resztą.
- To bardzo ciekawy dzień, pewnie się zdziwiły jak zastały czyściutki boks i twoje pochwały od kierownika- powiedział tata.
-I to jeszcze jak! Ale najgorsze były teksty tych 2 o tym, że Mistral na bank będzie Karoliny.
-I tak świetnie dałaś sobie z nim radę? - mama
-No raczej tak, zamierzam go kiedys osiodłać tylko potrzebuje siodła i tak dalej.....
-Chyba pamiętasz, że 13 masz urodziny, może dostaniesz.....
-No tak!- wstałam by pobiec na górę- I przepraszam za to jak w tedy nakrzyczałam, że wogóle mnie nie znacie...to nie prawda znacie mnie tak dobrze jak Nadia i kocham was
-My ciebie też Aniołku - powiedzieli.
Uśmiechnęłam się i pobiegła na górę wypakowałam wszystko z torby, spakowałam poniedziałkowe lekcje: matme, polski, biologie, fizyke i niemca. Pobiegłam do łazienki, zmyłam makijaż, brudne ubrania wrzuciłam do kosza na pranie, wziełam długą gorącą kąpiel i ubrałam się w swoja piżamkę z Hello Kitty. Umyłam zęby, rozczesałam włosy i zawinęłam je w ręcznik. Na palcach przebiegłam do pokoju rodziców włączyłam komputer i weszłam w painta zrobiłam jasno fioletowe zaproszenia z balonami i serpentynami na moje 15 urodziny, w next stronie napisałam kiedy mam urodziny i gdzie i drukuj. Hm..... wydrukuję 4: dla Nadii, dla Julii, dla Dziadków i Kamila, co mi tam.
Ładnie złożyłam i schowałam do torby, wyłączyłam kompa i pobiegłam do mojego pokoju. Włączyłam wifi w telefonie napisałam do Kamila

ty:Cześć
Kamil: Elo :)
ty:Co tam?
Kamil: Spk, coś mi sie w skuterze zepsuło ale juz ol
Kamil:ok* a co u cb????
ty: spoko, mam już tego konia jest super 
Kamil: to fajnie :p
ty: aha wiesz juz 22:58 ide spać dobranocka :*
ty: ;)) *
Kamil: pa ;d

Nie wiem po co do niego pisałam, ale by sie przydało skoro za 3 dni idzie do mnie na urodziny, znaczy jak będzie chciał... Poszłam na dół wypiłam herbatę, zjadłam 2 skibki chleba z pomidorem i poszłam na góre. Położyłam sie w łóżku i o dziwo od razu zasnęłam.




niedziela, 13 października 2013

VI rozdział

Przeszłam przez otwartą furtkę i pobiegłam do stajni, siedział przed nią na ławce pan kierownik z noga w gipsie.
-Dzień dobry- powiedziałam.
-Cześć- odpowiedział- Gotowa?
-Powiedzmy, przyjechał już?
-Jeszcze nie, ale spokojnie pomoże ci 2 panów z sądu.W każdym razie wprowadzić...
-Jej....Wie pan jak on wygląda?
-Wiem tylko, że duży, kary, umięśniony. A co?
-Jestem ciekawa jak będzie wyglądał mój podopieczny.
-Spokojnie dasz sobie rade, 3 lata tu jeździsz i już zasłynęłaś.
-Heh, dzięki, dziś tylko ja i Aśka będziemy?
-I Lucyna później, tylko te 2 mają zajęcia z przedszkolem.
-Yhm.
-Widziałem boks nowego, świetnie ogarnięty. Szyby dokładnie umyte, o wiele jaśniej, poidło dokręcone, drzwi porządnie wyczyszczone, to..kurcze.. na jedzenie też, ściany, słoma, wszystko brawka Mika.
-Dzięki.
W tym momencie przyszła grupka przedszkolaków, pojawiła się Aśka z nikąd wzięła ich i w ciszy siedziałam na krześle, zestresowana. Nie wiem, czy jestem w stanie okiełznać takiego konia.
Nagle usłyszałam wjazd samochodu na podwórko podeszłam do ogrodzenie stojącego przy przejściu na padoki. Słychać było rżenie i kopanie w ściany. Wyostrzyłam wzrok, 2 umięśnionych mężczyzn powoli zaczeło otwierać drzwi, moim oczom ukazał się ogromny, czarny koń. Szarpali za uwiąz, a on sie wyrywał, jest ogromny, w końcu puścili i pognał w prost na mnie, przerażona stanełam w rozkroku, ręce przed siebie zaczełam szeptać Cśiiiii. Zatrzymał sie 3 kroki przede mną, szybko chwyciłam za uwiąz i delikatnie pogłaskałam go po pysku, nie ma co go wpychać do boksu on musi sie wyszaleć, najlepiej wypuszczę go na największy pusty padok. Tak też zrobiłam otwarłam przejście. i na niego spojrzałam miał tak zdeterminowane spojrzenie. odpiełam mu kantar i zdjęłam na pewno ma z nim złe wspomnienia tak samo z tą liną i ścisnęłam ją w rękach. Zaczął biegać, szaleć, kopał, przeszkody, próbował taranować płot. Robił tak 2 godziny. Rozejrzałam się nikogo nie ma, spróbuje go uspokoić raz mi się już udało...
-Już dobrze- powiedziałam podchodząc do niego- Nie bój się, nie zrobie ci krzywdy.
Wyciągnęłam do niego ręce, a on zaczął rozpaczliwie rżeć i machać głową, zabrałam ręke i znów ją podniosłam. Stanął na tylnych kopytach i zaczął wymachiwać przednimi, przewróciłam się. ten odskoczył kilka kroków w tył. Uklękłam i spuściłam głowę, powili pochylony zaczął do mnie podchodzić. Chwilę stał i mnie powąchał, wesoła pogłaskałam go po pysku, cudny, cudny, cudny koń!!
-Hej, jesteś dobrym koniem, tylko życie tak ci się dało we znaki...ale obiecuję ci ze mną będziesz już zawsze bezpieczny
Zarżał wesoło, jakby zrozumiał.
-Jesteś, tak nie przewidywalny, raz spokojny, raz mocny... troszke jak wiatr....w moim ulubionym języku brzmiałbyś Mistral- zareagował uszami do góry.-Podoba ci się to imię? Ok, podobno kiedyś miałeś na imię Huragan- z kulił uszy- Spokojnie, już...Mistralu.
-WOW -usłyszałam głos kierownika- super se radzisz Mika.
Jak zauważył kierownika Mistral uciekł.
-Jest dobrym koniem, ale widać ile krzywdy sprawili mu właściciele....
-Spokojnie widziałem jak go obłaskawiasz, jak chcesz może być twój.
-Poważnie?!
-Jak go wygramy w sądzie i twoi rodzice się zgodzą.
-Dzięki, dzięki, dzięki! Tylko ma pan jakieś inne kantary? Tego nie będzie nosił jeżeli zakładali mu go właściciele....
-Mam jakiś zielony, tylko on jest  Dragona, obecnie jest na zawodach z Kasią.
-Jak tylko wrócę do domu zrobie Mistralowi nowy tylko tak na chwilkę ten.
-No dobrze, Mistralowi?
-No..spodobało mi się to imię i on chyba będzie na to reagował.
-Czekaj zaraz dam ten kantar- powiedział kierownik i odszedł ( o kulach)
-Mistral! Mistral!
Od razu przybiegł.
-Chce byś poznał inne konie, dostaniesz tymczasowy kantar, potem zrobie ci twój własny i kilka zdjęc do sądu byś mógł być mój. Ale póki co poznasz inne konie.
Mistral ufnie mi się przyglądał, dobry koń.
-O to zieloniutki kantar- powiedział kierownik.
-Dzięki- powiedziałam i zabrałam się do zakładania go Mistralowi, zgodził się na kantar i uwiąz.- No chodź, poznasz się z innymi końmi.
Poszliśmy za halę na pastwiska, podeszło kilka koni grzecznie się obwąchali. Został przyjętey do stada, uff. Kiedy odchodziłam zauważyłam, King' a to przywódca stada, bułany anglik, koń Damiana, jedynego chłopaka w naszej stadninie, Zdenerwowana przyglądałam się dalej, nagle on i Mistral zaczęli się gryźć i kopać. No nie, walczą o dominację, przerażona stałam i przyglądałam się, zawsze mi powtarzano, : nie przerywaj walk koni! Po 10 minutach mojego stresu, silny King padł od kopniaka Mistrala, Mistral stanął obok i tupnął. Przeraziłam się czy Mistral zabił Kinga? Niebosom dzięki, nie, po chwili wstał i od truchtał od Mistrala, otoczyły go Liczi, Jaśmina, Karmela( Olgi), Minka(Oliwi), Doli (Basi), Anabella (Moniki). Jej, 15 minut na padoku w nowym miejscu i został przywódcą stada, i prawo jako pierwszy do klaczy, ile on ma lat? Może mieć źrebaki? Pobiegłam do kierownika pożegnać się i już dobiegałam do bramy, gdy  mnie zawołał.
Odwróciłam się.
-Musisz go odprowadzić do boksu! Przecież nikomu innemu nie pozwoli.
-O, rzeczywiście- pobiegłam po uwiąz, usłyszałam jak Aśka i Lucy żegnają przedszkolaki.
-Matko to było straszne!- mówi Lucy.
-Mój biedny Tancerz! Całe szczęście nie ugryzł nikogo i nie kopnął.
Pech chciał by mnie zauważyły, znaczy że Aśka bo Lucy lubię.
-Mika! Jaki jest ten koń?- zawołała Lucy.
-Duży, umięśniony, kary angloarab, jest cudowny, narwany i dziki!- powiedziałam do Lucy.
-I może powiesz, że dałaś se z nim radę? He?- wtrąciła Aśka.
-Owszem tylko mnie słucha Asiu- powiedziałam opryskliwie.
Z uwiązem udałam się na pastwisko po Mistrala, oczywiście polazła za mną i Lucy też.
-To on? Rzeczywiście, mega groźny!- powiedziałam Asia.
Nie słuchając przeszłam pod płotem.
-Mistral! Mistralu!
Podtruchtał do mnie i delikatnie zarżał.
-Choć mój piękny, pokaże ci twój boks- zapiełam mu kantar mówiąc to.
-Skąd wiesz, że twój? Pewnie będzie Karo!
-Asia, dobrze wiewsz, że ona se nie- ra- dzi.Nigdy, gdy wyjeżdżasz nie dajesz jej go pod opieke dałaś tylko raz i na tym koniec może zaprzeczysz, że sie boisz o Tancerza?
Zamknęła się, a ja zaczęłam wyprowadzać Mistrala, gdy usłyszałam kaszlnięcie. Nie, nie nie nie nie!!
Czy to..odwróciłam się, Karolina! Nie! tylko nie ona.
-Czy to mój  nowy koń? Huragan tak?- powiedziała ochryple Karo.
-Nie jest twój i źle reaguje na to imie, dręczyciele go tak nazywali- powiedziałam, a Mistral się zdenerwował.
-Nie ważne, piękny jest i potulny
-Co ty jest meeega groźny, co nie Mika?
Zaśmiały się.
-Odwalcie się, zabieram Mistrala do jego nowego boksu.
-Spoko imię, ok zgadzam się, niech tak ma- odpowiedziałam Karo.
Starając się ją ignorować otwarłam bramę i zaczełam go wyprowadzać.
-Dawaj go na chwile- odp Karo.
-Ok tylko nie płacz- i podałam jej Mistrala.
opierając się o płot  patrzyłam na karolinę.
-Choć piękny, wezme cie do boksu-po tych słowach, zaczeła go przyciagać by pogłaskać, Mistral jakby porażony szeroko otworzył oczy. Wyrwał się przewracając Karo, stanął na tylnych nogach i zaczął wymachiwać przednimi, głośno rżał i ruszył cwałem w stronę hali, co chwile robił ostre zakręty.
Lucy, Karo i Aśka patrzyły przerażone.
-Brawo zaklinaczko koni- powiedziałam do Karo, zawsze kazała się tak nazywać.
Mistrral zaczął pędzić w naszą stronę, wystawiłam ręce delikatnie przed siebie i zrobiłam spokojne spojrzenie, metr przede mna wychamował "zadem" rżąc walił przednim kopytem w ziemię.
-Już dobrze, Cśiiiii....Nie bój się jestem tu, spójrz- spojrzał na mnie przerażony, wszystkie osłupiały, a ja delikatnie przesunełam ręke do niego i zaczełam go gładzić po nosie- Obiecuję, że ona nigdy już cie nie dotknie, nie pozwole, nie bój się.
Uspokoił się i szturchnął mnie nosem w ramię domagając się pieszczot, zaśmiałam się.
-Jesteś dobrym koniem, nikt nigdy nas nie rozdziali nigdy.
Ufnie na mnie spoglądał, a ja wzięłąm uwiąz, spojrzałam na Karo.
-Prosze zrozum, nie jestes taka jak ci się wydaje, nie jesteś super fajna i zdolna, przez twoją głupotę mógł kogoś tratować- powiedziałam do niej.
-Lub siebie zrobić krzywdę, ponoć jesteś chora- staneła po mojej stronie Lucy.
Nie słuchając jak tłumaczy się Karo poszłam z Mistralem do stajni.
_________________________________________________________________________________

Wprowadziłam go do boksu, znowu był przestraszony.
-Spokojnie, teraz będziesz tu mieszkał, jak wróce do domu od razu biorę się za robienie dla ciebie kantaru i uwiązu.
Patrzył na mnie tęsknie, pocałowałam go w nos i poszłam, obejrzałam się za siebie nie stał przy drzwiczkach tylko poszedł w głąb, mam nadzieje, że się tu odnajdzie, to taki fajny koń.
Ogółem są 2 stajnie jedna duża dla koni i jedna średnia dla kuców.
Koni prywatnych jest 12 ( razem z Mistralem) 7 klaczy, 5 ogierów. Pozostałe 8 to konie pana kierownika
Z kucy to 6 prywatnych i 5 pana kierownika. 5 klaczy, 6 ogierów. Nie ma tu wałachów.
Wychodząc zobaczyłam złą, Karo i pocieszającą ją Aśkę. Pewnie dostała "po uszach".
-Porobiłem zdjęcia do sądu.- powiedział kierownik.
- Kiedy?
-Kiedy się nim zajmowałaś, uznałem, że z zaskoczenia będą naturalne.
-A ok, tylko się śpieszę więc do zobaczenia!- i odbiegłam , zaraz mi autobus ucieknie.
_________________________________________________________________________________

Po wysciu z autobusu, kupiłam sznurki ze sztucznego materiału na kantar i kolorową linę, i chaczyki na uwiąz ( i do kantaru ). Wróciłam do domu, zjadłam obiad i pobiegłam na górę, rzuciłam w kąt torbę i włączyłam laptopa, wszystko opowiem Nadii!
Przebrałam się w luźną koszulkę, dresy, zmyłam makijaż. Lapek się włączył weszłam w skype i fb.

ty: Hej <3 <3
Nadia: Elo ♥
Nadia: Co tam? ;)
ty: Spoko, a u cb? :))
Nadia: Lajty, póki co, kuje na poprawe umiem prawie wszystko, i też ucze się na kartkówkę z angola a ty co robisz???
ty: jadłam obiad i wróciłam ze stajni!
Nadia: Jest już ten koń? Jak wygląda?!
ty: wysoki, coś koło metr 83, umięśniony, kary, grzywa i ogon głęboko czarne, strasznie płochliwy, narwisty ale..................... okiełznałam go! Łasi się do mnie i oj narobil wstydu Karo!

Opowiedziałam wwzystko co sie wydarzyło w stajni z najdrobniejszymi szczegółami Nadii przez Skype.

Nadia: Wow! ♥ ♥ ♥  a będziesz mogła ok 18 jechać? do stajni?
ty: Raczej tak, a co?
Nadia: Bo pojade do Jaśminy i mam wrażenie, że tata spiskuje przeciwko nam.
ty: Co? Komu?
Nadia: Mi i Jaśminie, stara i misię zajmowac całe dnie i mówi, że nie mam na nia czasu to ją sprzedajmy, a ja na to nie e i że np w piątek po szkole mam wolne to odrazu dał mi korki z fizy! Mam wolny tylko poniedziałek, potem we wt  biologie i matme, sroda wolna czw angielski i francuzki, i piątek fiza!
ty: Lol! Powaga? To na bank jade o 18 z tb!
Nadia: Thx ;**
ty: *.* xd.


W trakcie pisania 'xd" do pokoju wszedł mój ojciec.
-Jeżeli się nie mylę to masz szlaban na laptopa chyba, że sie uczysz, a skype to nie nauka.
Przemilczałam to tata podszedł po lapka a ja różowym sercem- podusią, zakryłam telefon.
Ojciec wyszedł, a ja włączyłam skype w telefonie.

ty: sorry.. tata wszedł po lapka co chciałas jeszcze powiedzieć??
Nadia: Może poszukaj w necie osiodłania itd dla Mistrala?
ty: Nie...za wcześnie, nie jest nawet mój... ale bierz sie do nauki, za 3 godz widzimy sie w stajni ;p
Nadia: OK, paps ;**


Uśmiechnięta spojrzałam na swój naszyjnik i zasnęłam. Śniło mi się, że Mistral jest mój i jesteśmy bardzo szczęśliwi . Tak samo jak rano obudził mnie sms

"Mika, gdzie jesteś?! Weź rusz dupe bo kierowcy kończy się przerwa i nawieje ci autobus!"

Szybko się podniosłam, przebrałam uczesałam i ruszyłam biegiem na przystanek. w 3 minuty się ogarnełam i w 2 dotarłam na miejsce.
-Następnym razem proszę się nie spóźniać, mam jeszcze pare przystanków.- powiedział kierowca, przewróciłam oczami i zajełam miejsce przy Nadii, przy okazji opowiedziałam jej swój koszmar z rana o Kamilu....